2011-01-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ja motocykl (czytano: 5130 razy)
W zeszłym roku, a konkretnie 15.02, opisałem eksperyment dotyczący całkowitej ilości spożywanych przeze mnie napojów alkoholowych w określonej jednostce czasu. Oczywiście, okresem rozliczeniowym, żeby cyferki były atrakcyjniejsze, był calutki rok. Jak pamiętamy, w tym „podsumowanym” 2009 wyszło tego alkoholu naprawdę sporo. Oczywiście w 2010 kontynuowałem liczenie (trochę z ciekawości, trochę z przyzwyczajenia). Gdzieś tak w okolicach listopada, po pierwszych próbach sumowania, zdałem sobie sprawę, że 2010 kładzie pod TYM względem 2009 totalnie na łopatki. Okazało się, że moje spożycie jest ogromne i dlatego uznałem, że nie będę się tym razem tak dokładnie „chwalił” na blogu. Zresztą przejąłem się tym do tego stopnia, że od 1.01, póki co, nie wziąłem nawet kropelki do ust (serio – odpuściłem nawet cukierki z procentami). Wyniki, aby nie poszło na marne to całoroczne spisywanie i liczenie, rozpatrzyłem pod trochę innym kątem, niż w lutym zeszłego roku. A mianowicie – korzystając z najbardziej wiarygodnych tabel kaloryczności, jakie udało mi się znaleźć, zsumowałem całkowitą wartość energetyczną wypitego przeze mnie alkoholu. Należy tu dodać, że tych tabel jest bardzo dużo i zdecydowanie różnią się danymi, zwłaszcza jeśli idzie o napoje alkoholowe, a jest to związane, jak sądzę, z różnym procentażem oraz recepturami wspomnianych trunków. Zatem, nie wnikając w szczegóły liczenia, wyszło mi tak:
wypite piwo miało wartość energetyczną na poziomie 171 tyś. kcal (!!!);
wino – ponad 44 tyś. kcal;
wódki – niecałe 6 tyś. kcal.
To daje w sumie nie mniej niż 220 tyś. kcal (!) i to jest średnio 600 dodatkowych kcal dziennie!!! Jeśli podzielić tę wartość przez 9 (tyle kcal ma gram tłuszczu) to wyszłoby spore wiadro (24,5 kg) tkanki tłuszczowej! Co oznacza, że gdybym się nie ruszał, to mógłbym z łatwością załatwić sobie przyzwoitego rozmiaru oponki (a gdzie tam oponki – chyba raczej opony od traktora i to te tylnie) pochodzące z nadmiaru przyjmowanych kalorii – co ważne, przyjmowanych w samych tylko NAPOJACH ALKOHOLOWYCH. No a teraz gwóźdź do trumny. Uważam, że jak na biegacza amatora z dwuletnim stażem, biegam w zasadzie dość dużo. Rok 2010 to dokładnie 3500 pokonanych przeze mnie kilometrów treningowo-startowych (ze średnią około 5:17/km za całość). Jeśli policzyć, zupełnie przykładowo, mój wydatek energetyczny za ten dystans, nie uwzględniając warunków atmosferycznych, terenu, ciężaru ekwipunku i patrząc tylko pod kątem średniego tempa biegu za cały rok, to co nam wyjdzie? Ano, że jeśli jeden przebiegnięty kilometr to - pi razy drzwi - 76 spalonych kcal, to mój całkowity, roczny, biegowy wydatek energetyczny wynosi jakieś 266 tyś. kcal. No i przyjrzyjmy się tym dwóm uzyskanym z wyliczeń liczbom:
- całkowita wartość energetyczna spożytego alko: ponad 220 000kcal
- całkowity wydatek energetyczny wynikający z biegania: 266 000kcal.
Możecie wierzyć lub nie, ale sam kręciłem z niedowierzaniem głową i przeliczałem to ze trzy razy. Mi nasuwa się jeden wniosek – mój organizm jest jak motocykl żużlowy. Dlaczego? Bo silnik takiego pojazdu napędzany jest metanolem.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga dziesiatka (2011-01-25,21:08): to dlatego Gollob jest taki chudy! Muszę zacząć więcej pić. Albo biegać...:-) KARMEL (2011-01-25,21:50): Odnośnie wpisu o cenach powiem Rafale,że na napoje bezalkoholowe można też dużo wydać.Na tym też można przepić.
Powiedzmy taki sok brzozowy 0,75 l - cena ok.10zł. A to jakis sok porzeczkowy,to ananasowy, to inny jak smaka się załapie...Wszystkiego po trochu od czasu do czasu z tej półki i się zbiera... Artek (2011-01-26,15:02): to już wiem dlaczego wygrałeś ze mną kategorię w Zimnarze, byłeś na dopingu :) Sqbanietz (2011-01-26,21:46): Całe szczęście, że ja wpisuję tylko treningi do dzienniczka, bo bym popadł w depresję od dni z %%% Przy okazji kolejnego startu będę pił to co ty, żeby wyrównać szanse;) Pozdrawiam michu77 (2011-01-27,09:50): ...jakoś dziwnie popularny stał się ten wpis ;) Głowacz (2011-01-27,17:46): niewielkich ilości stężonego alkoholu. Ostatnio w "Nie" przeczytałem, że po 45. roku życia jak się pije (ale nie wiadrami) to unika się wylewów i zawałów oraz depresji i myśli samobójczych. Zaczynam od dzisiaj liczyć, ale nie wiem czy odtworzę wszystko od początku roku. Idziemy na saunę do hotelu "Wrocław" na 18.15. Głowacz (2011-01-27,17:56): Obcięło mi wpis. Przed wielu laty temu amerykańscy uczeni odkryli, że najskuteczniejszym sposobem walki cholesterolem jest codzienne spożywanie niewielkich ilości stężonego alkoholu, co ujawnił mi - bez prawa publikowania - 16 lat temu profesor Marek Zatoń, fizjolog sportu klasy światowej. Truskawa (2011-01-27,22:34): Musisz uważac, bo jednak spalanie i spożycie dzieli neiwielka granica. :) stanwoj7 (2011-01-29,21:53): Ja po matatonach piję piwa.To chyba dobre , bo w Poznaniu po maratonie było beczkowe bez ograniczeń i stawiało na nogi oraz pozwalało na szybkie odzyskiwanie utraconych kilogramów.Polecam także koleżankom.
|