2023-08-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 13 Maraton Bałtycki Brzegiem Morza z piorunami! (czytano: 1747 razy)
13 Bałtycki Maraton Brzegiem Morza musiał być wyjątkowy, bo 13 w numerze maratonu może pojawić się tylko raz. Zastanawiałem się co takiego pojawi się tym razem i było - ale nie uprzedzajmy faktów.
W nocy przed maratonem spadł duży deszcz. Rano niebo było zachmurzone, ale nie padało. Zestaw startowy, numer startowy, piękna koszulka i kartka na jedzenie - odebrałem poprzedniego dnia. W depozycie zostawiłem ubrania na przebranie i buty biegowe. Zaplanowałem bieg boso jak przed rokiem. Dwa lata temu biegłem w butach, ale buty w czasie biegu szybko robią się mokre i wchodzi mokry piasek. Wtedy but ważył o 1,5 kg więcej, co utrudnia bieg i szybkość spada.
Przed startem można było spotkać znajome twarze: Maniek, Barbara Kolasa, Andrzej Kolasa , Ewa Katarzyna Kasierska, Henryk Chudy , Tadeusz Głupczyk , Karolina Kundys, Rafał Ejsid Budnicki Adam.
Krótka rozgrzewka, rozciąganie i można ustawiać się na starcie. Mam z sobą swoją ekipę. Robimy zdjęcia, ostatnie uwagi i można ustawiać się na linni startu. Kilka fotek i z butelką z wodą w dloni można startować. Limit w maratonie, to 100 osób, ale nie było kompletu na starcie. Odliczanie i start. Start w piasku nie może być szybki. Prędkość rośnie jak dobiegamy na sam brzeg morza, bo tam piasek jest twardszy. Zawodnicy najszybsi rozciągnęli stawkę biegaczy i utworzył się sznurek biegnących przy pofalowanym brzegu. Mija mnie Jacek - witamy się. Pytam gdzie Iwonka. Dowiaduję się że Iwona Świercz startuje w półmaratonie, a więc po nawrotce będziemy się widzieli. Trasa prowadzi w kierunku Juraty po czym zawraca. 15 minut po starcie maratonu startuje półmaraton. Jeszcze nie dobiegłem do nawrotki, a już pierwsi biegacze z maratonu mijają mnie z naprzeciwka. Wiem kto jest w czubie. Widzę Henia i Rafała. Dochodzi mnie Maniek, biegnie szybciej ode mnie, a ja nie chcę trzymać jego tempa, bo dla mnie jest za szybkie. Dobiegam do nawrotki - to 2,75 km. Teraz widzę kto jest za mną. Po nawrotce widzę Andrzeja. To twardy zawodnik, który walczy do końca. W tym roku też biegnie boso tak jak ja. Pozdrawiam Basię i Ewę, które są za mną. Już pojawiają się pierwsi zawodnicy z półmaratonu. Za chwilę pojawia się Iwonka, jest mocna w stawce biegaczek. Pozdrawiamy się I lecimy dalej. Dobiega do miejsca startu w Jastarni - 5,5 km. Tu jest punkt z wodą. Kolejne punkty są co 4 km. Piję szybko wodę I lecę dalej. Ciężko biec jest dzisiaj, bo słońce przebijając się przez chmury ogrzewa powietrze, a wilgotność wzrasta. Ciężko oddychać takim powietrzem. Robię się cały mokry. Uzupełniam wodę na trasie no mam z sobą butelkę z wodą. Bez niej byłoby ciężko. Słonko wyszło zza chmur i przypieka z tyłu. Widzę swój cień. To nie wróży dobrych warunków w dalszej części trasy. Warunki dla każdego w tym maratonie są te same, więc dalej do przodu. Stopy przyzwyczaiły się do piasku, który raz jest twardy, a w innym miejscu nogą się zapada i prędkość maleje. Jeszcze ktoś mnie wyprzedza, ale już odległości między zawodnikami robią się duże. Kolejny punkt z wodą na 9,5 km. Tu uzupełniam wodę w butelce. Staram się być jak najkrócej na punktach z wodą. Dalej widzę oznaczenie 10 km. Tu jest schron betonowy. - To 4,5 km od mety. Biegnę w tempie ok 7 min/km. Nie chcę szybciej, bo nie wiem, czy wystarczy mi siły na końcową część maratonu. Na 13,5 km., oprócz wody piję colę. Stawia nie na nogi. Biegnę dalej w podobnym tempie. Dogania mnie Iwonka tuż przed swoją nawrotką półmaratonu. Dalej na trasie będą sami maratończycy. Kuźnice zostały za plecami, a tu ku mojemu zaskoczeniu paraduje po plaży nagi mężczyzna. A więc jestem w Chałupach. Nie ma tu dużo osób. Skupiam się na trasie, bo pojawiły się falochrony, które trzeba zręcznie pokonywać. Na dalszej części trasy są już tekstylni. W oddali widać budynki Władysławowa i port. Na 17,5 km., nie ma coli, ale wystarczy mi wodą. Zmęczenie pojawia się innym zawodnikom, bo już tutaj czasami przechodzą w marsz. Ja reguluję zmęczenie zmianą tempa. Nie przechodzę w marsz, tylko biegnę. Znowu słonko schowało się za chmurami. Już mijają mnie zawodnicy po nawrotce. Wśród nich jest Andrzej, który narzeka na stopę. Jego tempo zmalało, dlatego ja jestem tak blisko. Nawrotka jest na 24 km. Widzę Mańka po nawrotce, jak chłodzi koszulkę w wodzie morskiej. Teraz moją nawrotka po piachu, w którym stopa wpada głęboko i ciężko utrzymać bieg. Dobiegam do Mańka. Chwilę rozmawiamy. Maniek zwolnił i dlatego doszedłem do niego. Jakiś dystans biegniemy razem, czasem przechodzimy w marsz kiedy piję wodę z butelki. Maniek biegnie tuż za mną i słyszę jego bieg. Po pewnym czasie Maniek musiał przejść w marsz, no już go nie słyszę. Jak to dobrze, że nie zacząłem szybciej tego maratonu, bo teraz i mnie biegłoby się ciężko. Kolejny punkt z wodą na 26,5 km., ten sam jaki był przed nawrotką. Tu dostrzegam Andrzeja, który z kontuzją nie może biec szybciej. Chwilę rozmawiamy i zostawiam go za plecami. Biegnę w tempie nieco powyżej 7 min /km. Mija mnie z naprzeciwka Karolina. Za chwilę pojawia się Basia. Mówię o kłopotach Andrzeja, a szczegóły to dowie się za chwilę od niego. Na 28 km., mijam się z Ewą. Pyta mnie ile zostało do nawrotki. Mówię o 4 km. Jest teraz na 20 km., jeszcze zostało jej 22 km. Ewa jest waleczna na trasie - ma ukończonych bez mała 300 maratonów, więc z pewnością ukończy i ten maraton w limicie czasu, a tu ze względu na piasek limit wynosi 7,5 godziny. Ja już mam 2/3 trasy maratonu za sobą. Widzę przed sobą zawodników, ale są daleko 300-400 metrów przede mną. Biegnę swoje i liczę ile kilometrów zostało do końca. Jest 30 km. Droga powrotna przez Chałupy przebiega tak samo jak za pierwszym razem. Można dostrzec więcej młodych osób korzystających z plażowania właśnie w tym miejscu. Jedna para postanowiła przytulić się do siebie stojąc na samym brzegu, tak aby morze opływało ich stopy. Tu musiałem skoncentrować się, aby ich wyminąć, co było trudne bo było mało miejsca. Zmęczenie jest coraz większe. Jest już 32 kilometr. Jeszcze ostatnie 10 km. i meta. Pojawia się coraz więcej ciemnych chmur, co nie wróży nic dobrego. Przed 35 km., widzę błyski i grzmoty, a więc będzie burza. Na punkcie z wodą uzupełniam wodę w butelce piję wodę i colę. Tu jeszcze nie pada, ale przed sobą w oddali widzę chyba deszcz. Zaraz po tym punkcie na 35 km., zaczynają padać pierwsze krople deszczu. Plażę opustoszały. Deszcz pada coraz większy. Błyski i grzmoty pojawiają się co jakiś czas. Z tego co widzę - błyski są między chmurami, więc w miarę jest bezpiecznie. Biegnę cały mokry, bo ulewa - ściana wody zmoczyła mnie do suchej nitki. Wraz z porywami wiatru deszcz zacina coraz mocniej. Gdyby piorun uderzył w pobliżu to z pewnością byłoby to bardzo niebezpieczne. Co robić? Biec dalej czy przeczekać? Widzę przed sobą biegnących więc i ja biegnę dalej. Kilometry teraz dłużą się. Morze w czasie opadów deszczy wygładziło się jak tafla jeziora przybierając zielonkawą barwę. Jeszcze takiej barwy Bałtyku nie widziałem, podobnie jak powierzchni morza, na które spada tak duża ilość deszczu rozbijając się na jej powierzchni. Wiedziałem, że 13 edycja tego maratonu przyniesie niespodzianki, ale nie przypuszczałem że takie załamanie pogody. Jeszcze 5 km. Powinienem już widzieć bunkier. Deszcz trochę ograniczył widoczność a dystans dłuży się. Wraz z deszczem przyszło ochłodzenie. Jest odczuwalne szczególnie kiedy mokra koszulka i spodenki kleją się do ciała. Jest bunkier, a przy nim ostatni punkt z wodą. Ktoś dobiega do mnie z wodą. Piję wodę, ale nie dobiegam do punktu żeby uzupełnić wodę w butelce. Wystarczy mi to, co mi jeszcze zostało. Wyprzedzam zawodnika, który co jakiś czas przechodzi w marsz. To nie jest trudne jak cały czas biegnę swoim tempem. Mam przed sobą kolejnych dwu zawodników, ale mogę jedynie do nich się zbliżyć, ale nie przegonić. Jest oznaczenie 40 km. Porównuję że swoim zegarkiem. Deszcz przestaje padać i po chwili wychodzi słońce. Koszulka trochę wyschnie. Utrzymuję swoje miejsce. Jest 41 kilometr. To już blisko. Widać metę. Co jakiś czas kibice dopingują mnie na tej końcówce. Już się nie ścigam, tylko biegnę do mety. Tuż przed metą trzeba skręcić lekko w prawo z brzegu morza przez ciężki kopny piach aby pojawić się na mecie. Jeszcze 20 m., jeszcze 10 m., jeszcze 5 m., i metą! Czas 5:36:22 jest dobrym czasem jak dla mnie. Ostatecznie byłem 5 w swojej kategorii wiekowej I 55 w open w tym biegu. Numer startowy 5 pojawił się w mojej klasyfikacji w kategorii wiekowej tego biegu. Był to też zarazem mój 5 Maraton Bałtycki, a zarazem 125 bieg M +U. Można powiedzieć, że ten maraton był na 5! Ten 13 Bałtycki Maraton był też moim 13 maratonem razem z dwoma Ultra w tym roku. Co za rok!
Na mecie szybko uzupełniłem mikroelementy zimnym piwem - to jest zasługa mojej ekipy, która kibicuję mi na całej trasie, przygotowała zimne piwo. Ach jak smakuje piwo na mecie maratonu. Dzięki tej ekipie mam też zdjęcia zarówno ze startu jak i z mety. Można przebrać się w suche rzeczy. Przed przebraniem tradycyjna kąpiel w morzu. Na zakończeniu w porcie obiad i degustacja potrawy policzków przygotowana przez maratończyka. Rozdanie pucharów i można planować swój kolejny start za rok. Jak zdrowie pozwoli, to z pewnością przyjadę ponownie, zwłaszcza, że zmienię swoją kategorię wiekową i łatwiej będzie ukończyć bieg na pudle.
Maraton jest wymagający, ale nie ma takiego drugiego maratonu, aby pobiec po piasku i wodzie cały dystans, a część zawodników biega tak jak ja-na bosaka.
Polecam ten maraton tym biegaczom, którzy jeszcze tu nie biegali, bo Ci co przebiegli ten maraton powracają tu każdego roku jak ptaki na wiosnę.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |