2022-07-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg 7 szczytów po raz drugi ale inaczej (czytano: 2390 razy)
Nie ma znaczenia jak dobry jesteś jeśli nie potrafisz tego sobie udowodnić
Od tej jednej chwili na zawodach
a nie od wszystkich chwil na treningach zależy to
z jakim wynikiem kończysz
Czy można się ścigać w ultra i wygrywać?
Oczywiście nie da się wygrać bez pracy na treningu
jednak samo jej wykonanie nie jest gwarantem sukcesu
Co więc takiego?
Odpowiedź na to pytanie zawiera się chyba w całej sztuce trenowania
od zasad treningu począwszy na mentalności sportowca kończąc
Nie da się chyba jednoznacznie zdefiniować co łączy wszystkich zwycięzców
Może poza jedną cechą – determinacją
Gdyby jednak zapytać wszystkich stojących na starcie dużego biegu
Czy chcą wygrać zapewne każdy odpowiedziałby, że tak
Lecz dla każdego ta wygrana znaczyła by zapewne co innego
A zatem trzeba mieć konkretny cel i dążyć do niego
Czy to aż takie proste?…
Takie pytania krążą w mojej głowie przed B7S
Sezon 2022 jest naprawdę mocny
Ukończony Bieg Kreta Hardcore i przed chwilą Bieg Rzeźnika Ultra
Ale bez większych sukcesów
Przede mną kolejne wielkie wyzwanie Bieg 7 szczytów
Lecz tym razem wiem że samo ukończenie tego dystansu nie będzie cieszyć
Ani mnie
ani mojego Trenera
Chcę czegoś więcej i On też mi to wyraźnie mówi
Gorzkie analizy poprzednich startów zmierzają do jednego wniosku:
Mam w sobie potencjał, którego nie wykorzystuję.
Trochę w tą opinię nie wierzę choć mnie boli, trochę mi ona schlebia ale też i trochę mną gardzi
Jednak muszę zmierzyć się z faktem, że jeśli to prawda
Jeśli mój Trener ma rację
To znaczy że nie wierzę w siebie i niewystarczająco walczę
Powiedzieć Pani Samuraj że nie jest waleczna to rzucić jej wyzwanie
Nie pozostaje mi nic innego jak sprawdzić tę teorię w praniu
Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich jest do tego idealny
Listy startowe pękają w szwach
Chcących się zmierzyć z morderczym dystansem 240km i przewyższeniem ponad 8000m
Jest blisko pół tysiąca osób!
Gdzie jak nie tu będzie trudniej ?
Ale też gdzie jak nie tu będzie wyraźniej widać efekt mojej pracy?
A więc postanowione
Powalczę o pudło open kobiet w B7S
i z takim nastawieniem staję na starcie
Nie chwalę się pomysłem
W ostatnich tygodniach wyciszam się
Koncentruję
Nastawiam mentalnie
Wiem że to będzie ciężki start że będzie bolało
Że może się nie udać
W pamięci próbuję przywołać sportowców
Których słowa i postawa imponują mi walecznością
Zatrzymuję się na jednej postaci
Steve Prefontaine – amerykański biegacz długodystansowy
Który zasłynął z agresywnej taktyki
Zwykł mawiać: „można mnie pokonać, ale będziesz musiał wypruć sobie flaki”
Wiem że to właśnie taktyka której szukam
Z goła odmienna odwrotna do mojej ostatnio – powolnego spokojnego rozgrywania w swoim tempie
Ale jest i haczyk jako doświadczona ultraska wiem że to broń obosieczna
I tak samo jak wynieść na piedestał ta strategia może mnie samą zdegradować do pozycji DNFa
Nie mogę już jednak niewzruszenie bronić 100% statystyki ukończonych startów
Muszę wystawić ją na próbę jeśli chcę pójść o krok dalej
Jeśli chcę być tam gdzie chce być…
Zasada jest więc prosta urwać się na starcie jak najmocniej i nie dać się dogonić peletonowi.
Proste w swej konstrukcji
Piekielnie trudne w wykonaniu
Bo kto ogląda wyścigi kolarskie ten wie że ucieczki prawie zawsze zostają przez peleton zjedzone
Może z powodu tak ambitnego planu
A może z roztargnienia nie sprawdzam przed samym startem pogody
I zaczynam bieg w ulubionych lekkich szmaciakach
Zaraz po starcie ruszam do przodu
Wymieniam dwa zdania z brodatym kolegą z kreta i lecę po swojemu
O dziwo nie jestem w mojej taktyce odosobniona
Przede mną co najmniej dwie panie z równie mocnym otwarciem
Nie oglądam się jednak na nikogo
Koncentruję się na własnym trzymaniu optymalnego najszybszego tempa
Wiem że początek to 9km prawie w całości pod górę
Rozpiska na ręce zakłada ten odcinek na czas 1h 05min
Zastanawiam się czy to w ogóle realne
Po drodze wyprzedza mnie inny znajomy kret – Kamil
Życzę mu powodzenia i każde z nas dalej leci swoim tempem
Im wyżej tym niebo się coraz bardziej chmurzy póki co jednak nie pada
Jest dobrze
Mam energię
Odpoczynek przed startem zrobił swoje
Na kolejnych kilometrach tasujemy się z sympatyczną blondynką w biegowej spódniczce
Nie znamy się ale jej tempo mi na ten czas bardzo odpowiada
Przed samym punktem ścigamy się i uciekam jej trochę aby odbić się na macie oczko wyżej
Wiem że jest to śledzone
Ktoś głośno krzyczy żeby zagrzać biegaczy do walki
Dolewam jednym ruchem wody do flaska i biegnę dalej
Trener dzwoni – jesteś 2
Uśmiecham się w duchu – o to chodziło!
No to połowa planu wykonana teraz zostało tylko utrzymać ten fakt przez 230km
Szaleństwo!
Gdy tak o tym myślę potykam się o korzeń w trawie i zaliczam konkretny upadek
Chłopak który mnie mija stwierdza z uśmiechem
Ale z Ciebie z harpagan
Po chwili zaczyna padać
Najpierw są to pojedyncze duże krople
Potem ich całe grupy
By wreszcie przybrać postać rzęsistego zimnego deszczu
Ubieram kurtkę gdy już walą pioruny
Dobrze że jesteśmy w mocno zakrytym lasem terenie
Koleżanka blondynka jednak bardzo się boi
Chwilę biegniemy razem
Dowiaduję się że ma na imię Ania
Po tym jak staram się ją uspokoić
Że na szczęście zbiegamy i nie jesteśmy na otwartym terenie
Zaliczam kolejną wywrotkę
Ania oddala się
A ja walczę z brakiem przyczepności na ścieżce leśnej
która z każdą chwilą coraz bardziej przypomina gęsty błotnisty potok
Z rozkładu punktów wiem że do kolejnego jest daleko
Jakieś 20km i trzeba to jakoś w tym deszczu przetrwać
Zaczyna robić się ciemno
Po kolejnej wywrotce zakładam czołówkę
Ręce mam całe w błocie w które przed chwilą wpadłam
W jasnym świetle pomyka radośnie wielka ropucha
Chyba jedyna obecna tu istota żywa ciesząca się z zaistniałej sytuacji
Bądź jak ta ropucha miej wywalone i ciesz się tą burzą – myślę sobie i lecę prosto przez błoto i kałuże
Wiem że nie da się go ominąć i przebiec suchą stopą
A kluczenie bokiem ścieżki kończy się zahaczeniem o gałąź i rozerwaniem buta
Gałąź niczym ręka spod ziemi chwyta mnie za nogę i leżę jak długa
A prawie że po mnie przebiegają kolejni biegacze
-Nic Ci się nie stało pyta na odczepne jeden z nich
-Nie nie wszystko porządku – odpowiadam
Jakie w porządku?! jestem ociekająca tempo spada robi mi się zimno
A końca tej gehenny nie widać
Odliczam kilometry do punktu
W końcu spomiędzy lasu wyłania się ona
Przełęcz Płoszczyna
Odnajduję Przemka i natychmiast mówię
- muszę się przebrać jestem cała mokra mam rozerwane buty
- niestety nie mam tu rzeczy zaparkowałem samochód niżej musisz jakoś wytrzymać dasz radę?
- tak jak muszę to dam radę - cedzę przez zęby
Odbieram kije
Zjadam łapczywie kilka kawałków arbuza na którego miałam akurat ochotę i cisnę dalej
Po przygodach ostatniego odcinka jestem 3
Muszę nadganiać
Odcinek na Śnieżnik jest dość długim wymagającym podejściem
I nie mam z nim dobrych wspomnień z biegu Kreta
Jakoś to będzie z nastawieniem na jakoś
Ciemność widzę ciemność aż nastaje mgła
I już wszyscy odtąd brodzą w zimnym mleku
Zaczyna wiać na podejściu
Oho jestem blisko szczytu
We mgle majaczy mi słupek z oznaczeniem szczytu
No to teraz z górki do Międzygórza
Niestety na trzecim punkcie z przyczyn logistycznych jest zakaz suportu
To nie tam się więc przebiorę
Ale chociaż coś zjem ciepłego obiecuję sobie nagrodę za podkręcenie tempa
W deszczu zmyła mi się z ręki rozpiska czasowa
Ale godzina między 1 a 2 w Międzygórzu to jest wciąż w granicach szacowanego tempa
Ustawienie strategii pace pro w zegarku sygnalizuje coraz większy czas na minusie względem szacowanego
Co działa oczywiście dla mnie na plus
Jestem z zakładanym czasem do przodu o prawie 2h
A ustawiłam go na 45h ambitnie bo to prawie 2 i pół godziny szybciej niż ostatnio
Ale znam swój organizm i wiem że to wynik na który realnie mnie stać
Gdzieś w mroku i mgle przegoniły mnie jednak 3 panie
Gdyż na punkcie odczytuję wiadomość od Trenera
Jesteś 6
To kicha! Naginają ostro jak ja!
Zjadam tylko dwie łyżki pomidorowej chociaż jest smaczna i lecę dalej
Nie ma jeszcze powodu do zmartwień
Ale założenie było cisnąć cały czas
Niska temperatura w nocy i mokre ubranie pomagają w zadaniu
W Długopolu na 64km jestem nad ranem
Gdy wbiegam do punktu już świta jest 4:40
Przebieram się i jem przed matą więc ciężko tu oszacować na ile odrobiłam stratę
Dziewczyny przede mną robiły to bowiem na odwrót
Od ciepłej zupy zaraz robi mi się ciepło
Przemek wygania mnie z punktu
Nie ma co się rozsiadać trzeba brać się do roboty
Z ostatniego biegu pamiętam że najpierw będzie łagodnie pod górę
A potem długie podejście na Jagodną
Postanawiam biec ile się da pod górę by nadgonić
Wygląda na to że na punkcie wyprzedziłam dwie dziewczyny ale gonią mnie kolejne
Wśród nich jest Czeszka która wyprzedza mnie lekko pod górę
Wiem że jest mocna i muszę na nią uważać
Chwilowo jednak mam pod górkę z tą górką i niewiele mogę zrobić
Do punktu w Spalonej na 81km docieram po 13h 19min
Jestem dalej 6
Znajoma blondynka z czasów burzy jest już jednak tuż przede mną
Robimy więc z trenerem szybki pit stop na uzupełnienie tego co ważne i gonię dalej
Taktyka okazuje się dobra
Chwilę za punktem doganiam 2 dziewczyny
Odcinek do Zieleńca jest wdzięczny prawie do samego końca
dużo tu biegowych płaskich momentów
Wstaje też już słoneczko i robi się ciepło – to lubię
Bieg zaczyna mi się układać
Choć końcówka do punktu ciągnie się niemiłosiernie długim podejściem
Przemek wychodzi naprzeciw
Masz 200m do punktu dawaj dawaj zaraz będziesz jeść co Ci przygotować?
W sumie to nie wiem
Na pewno coś słonego sądząc po palcach
zjadam więc łapczywie solone migdały
Sympatyczna Marta w punkcie częstuje kanapkami
Biorę jedną i popijam ciepłą herbatą
A na drogę brownie od Przemka do łapki
Pomimo że słońce już wysoko ta chwila w punkcie
Szybko podkopuje moją termikę zaczynam się trząść na podejściu od zimnego wiatru
Zakładam kurtkę i lecę dalej
Obecny w tym miejscu biegacz ultra a od niedawna też fotograf - Rafał pyta:
- jak się czujesz?
- bywało lepiej szczerze mówiąc, ale jakoś to dociągnę - odpowiadam z uśmiechem
- bieg się dopiero zaczyna – odpowiada mi Rafał
- tak, też sobie tak to tłumaczę
I jest to dla mnie dobra informacja gdyż czas i dystans w bieganiu zawsze działały na moją korzyść
Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Z powodu pierwszych DNFów już awansowałam
Jestem 4
Jest dobrze!
Kierunek Duszniki
Teren przyjemnie faluje
Jest wiele miejsc gdzie można trochę nadgonić
Pojawiają się kibice na trasie
- Brawo, brawo! Słyszę przebiegając przez asfaltową drogę
- a macie piwo ? Krzyczy chłopak z tyłu ?
To może być tylko jeden człowiek
Mam rację odwracam się i widzę Damiana z Kreta
Zamieniamy kilka zdań
Damian jest tu ze swoją ekipą nie ciśnie na wynik
nadzoruje ich postępy w biegu
Pozdrawiamy się i Damian ucieka mi z górki żwawym krokiem
Znów zostaję sama lecz nie ukrywam że tak właśnie biegnie mi się najlepiej
Stawka już mocno się rozciągnęła
A jej tempo w moim rejonie ustabilizowało na podejrzanie przyjemnym tempie
Punktem odniesienia jest więc strategia pace pro w zegarku
Ponieważ nie widzę dziewczyn z przodu
staram się urywać kolejne minuty z szacowanego czasu przybycia
Jest dobrze wciąż mam ponad 2h zapasu i moja przewaga wobec zakładanego tempa rośnie
Do kolejnego punktu wiedzie spory kawałek asfaltowej drogi
Staram się jak zawsze przed punktem trochę przyspieszyć
Aby spokojnie móc usiąść na chwilę i zjeść
Przemek już leci z pomocą aby uzupełnić mi flaczki
A Pani na punkcie daje mi pierogi
Po tylu godzinach na trasie ciepłe pierogi coś wspaniałego
Aż się chce zostać i wziąć dokładkę ale czas goni
Wychodząc mijam się z Anią z którą biegłyśmy chwilę razem na początku
Ona jest jeszcze w punkcie zakleja kolana
A ja póki co utrzymuję 4 pozycję
I jestem wciąż mocno zmotywowana aby czołówkę pań gonić
Choć i mnie nogi już trochę bolą nie jest to duży dyskomfort
Wciąż mam siłę biec i o to chodzi
W trakcie tego odcinka Przemek dzwoni z sensacyjną wiadomością
Że doganiam byłą liderkę i że ona chyba schodzi z trasy
Dziewczyny powymieniały się miejscami kilka odpadło
I aktualnie jestem 3!
Juuuhhuuu świetne wieści to mi dodaje skrzydeł
Włączam ulubioną muzykę i cisnę co sił w nogach
Aby utrzymać znakomitą pozycję
Kto wie co się jeszcze wydarzy?
Na odpowiedź nie muszę długo czekać
Na światłach w Dusznikach
Spotykam Damiana tego od piwa i jeszcze dwóch chłopaków
Wszyscy są zaskoczeni moim gwałtownym podkręceniem tempa
Poodpadały i awansowałam na 3 open kobiet to muszę trochę powalczyć odpowiadam
Damian twierdzi że jego koleżanka która jest przede mną też prawdopodobnie zejdzie
Perspektywa 2 miejsca wydaje się wręcz abstrakcyjna
Ale i tak dodaje sił
lecę
Mijam długie łąki na dobiegu do Kudowy
Wyprzedzam wielu biegaczy
wśród nich parę w której dziewczyna wyraźnie słania się na nogach a chłopak ją prowadzi pod rękę
Kawałek dalej muszę minąć się z traktorem który zajmuje całą ścieżkę
W tle muczą krowy niemiłosiernie jakby była to jakaś ich pora na coś być może sama nie wiem
W końcu dobiegam do miasta
Kawałek drogi przez nie i już jestem w parku zdrojowym
Wbiegam na punkt na 130km z gromkim przywitaniem wszystkich wokół
Jako że jest tu meta dla trasy 130 jest on świetnie zorganizowany
Gdy przebiegam przez matę spiker potwierdza to co już wiem
- i witamy trzecią kobietę trasy 240km na punkcie w Kudowie zamienisz z nami kilka słów?
- tak oczywiście
- jak na trasie ?
-No jest ciężko w nocy burza była rozerwały mi się buty i lecę w asfaltówkach, ale trzecia jestem to cisnę, dziewczyny mocno ustawiły poprzeczkę i trzeba cały czas cisnąć nie ma zmiłuj
- a powiedz mi przed Tobą druga noc jak poradzisz sobie halucynacjami?
uśmiecham się i odpowiadam
- na pewno zamierzam zrobić drzemki jeszcze nie wiem ile i gdzie ale na pewno będą
Pan z radia czy tv sama nie wiem życzy mi powodzenia i kieruję się dalej na trawkę do Przemka
Tam już czeka na mnie pyszna pizza peperoni i piwo bez alko
Pałaszuję ze smakiem
Co byś chciała pyta Trener
No co będę oszukiwać – nowe nogi odpowiadam żartobliwie
Jakby się je dało wymienić to super
Czas na punkcie mija przyjemnie i szybko aż po ok 20min wbiega tam kolejna kobieta z trasy 240
Podrywam się od razu na równe nogi cisnę do Pasterki
Nie ma co marudzić droga jeszcze daleka a przede mną kolejna noc
Póki co jest jeszcze jednak przyjemne i ciepłe popołudnie
Serce by chciało pobiec szybciej ale nogi mówią że już nie mogą
I tam najszybszym możliwym do utrzymania tempem
Ścigam się sama ze sobą i własną strategią
Biegacze z trasy 130 już skończyli a ci z B7S rozleźli się tak niemiłosiernie
że na całym odcinku usianym kamieniami do Pasterki spotykam może ze dwóch biegaczy
Jest dziwnie pusto na trasie
Czy ja biegnę aż tak szybko w stosunku do tego co było ostatnio zastanawiam się
Do Pasterki dobiegam po niecałych 25h
Jestem nadal 3
Nieco odczuwam już jednak trudny biegu
Wszystko mnie boli
do tego poobcierałam się w kroku od krótkich spodenek
Ściągam je więc i smaruję uda sudocremem
Na noc sprawdzą się długie spodnie
Pożywiam się zupą jarzynową i naleśnikiem z nutellą
I choć chciałabym chwilę dłużej tu odpocząć Przemek wygania mnie z punktu
Widząc moje marudzenie straszy że dziewczyna jest tuż za mną i zaraz stracę 3 pozycję
Wychodzę żwawym krokiem pod górę na Szczeliniec
Cały czas oglądając się czy ktoś mnie nie goni
Za każdym razem widzę jednak za sobą pustą przestrzeń
Gdy docieram na samą górę oddycham z ulgą
Nie dogoniła mnie pod górę to i z górki mnie nie dogoni
Zaczynam zabawę w labirynt
Zawsze lubiłam ten moment trasy biegu
Inny ciekawy pozwalający odwrócić na moment uwagę od zmęczenia
Moją zabawę w labiryncie uwiecznia oczekujący w Piekiełku fotograf Piotr Dymus
Na zdjęciu wyglądam jeszcze całkiem świeżo
Na ile to starczy nie wiem
Przede mną długi płaski odcinek do Ścinawki
Czyli jakieś 22km przez las i łąki po ciemku
Na szczęście tym razem nie ma wieczornej burzy
Jest cisza i spokój wokół mnie żywej duszy
I tak swoim tempem cały czas przesuwam się do przodu
Oczekując aż dogonią mnie z tyłu pierwsi z KBLa
Zaskakująco długo jednak nie spotykam nikogo
Całe godziny w mroku i w ciszy wśród skalnych grzybów
Przemek dzwoni z informacją że jestem 2
Aż trudno w to uwierzyć ale cieszy ten fakt
Widać tam z tyłu sporo osób zeszło z trasy
Na długim odcinku przez łąki gdzie wieje mocno chłodem
W końcu zaczynam dostrzegać w oddali pojedyncze światełka
Chłopaków z czołówki KBLa
Wyprzedzają mnie po kolei w milczeniu
Czwarty pyta ile ma do trzeciego
- jakieś 4-5min ale Ci dwaj z przodu są już daleko odpowiadam
Chłopak znika i znów nastaje cisza i ciemność
Jedynym towarzyszem podróży jest wielki czerwony Księżyc
Który dumnie wstaje nade mną
Przepiękny widok choć wiem że mój aparat w telefonie jest na to za słaby
W końcu wybiegam na asfaltową drogę a tam wprost na Przemka
Który czeka na mnie przed punktem
Tym razem na pytanie co chcę
Przede wszystkim myślę o tym aby się zagrzać
Noc jest bardzo zimna
Wsiadam więc na chwilę do samochodu
Oczy mi się zamykają od jego ciepła
- zdrzemnę się na chwilę dobra?
- masz 15min odpowiada Przemek
- dobrze obudź mnie za tyle
Zasypiam na siedząco nie wiem czy śpię czy drzemię
czy jestem półprzytomna ale wykorzystuję te 15min do maksimum
Tu przybiegłam o północy więc przede mną cała noc biegu
do następnego punktu na Przełęczy Wilczej trzeba nabrać sił
Biorę do flaczków ciepłą herbatę
Gdy wychodzę z auta dopadają mnie drgawki z zimna
Wiem że to stan przejściowy
Ubieram na chwilę dwie kurtki jedną na drugą
I zmierzam na dalszy odcinek trasy
Po chwili z zimna zaczyna mi się bardzo chcieć siku tak że ledwo zdążam w krzaczki
Uff na szczęście
Ten odcinek w mokrych spodniach nie byłby miły
Jestem trochę rozespana ale też już nogi są na tyle zmęczone że tempo nie jest zbyt imponujące
Przynajmniej na tle licznej już grupy KBLa której przedstawiciele
Migają mi jak świetliki co chwila
Korzyść z tego taka że nie muszę wytężać wzroku by pilnować trasy
Biegnę za ludźmi przed sobą
Zwłaszcza w miejscowości Nowa Ruda ten fakt obecności innych pomaga
Gdyż w świetle miasta i zawile budynków jeszcze trudniej dostrzec właściwą drogę
W końcu ciąg światełek znika wśród drzew i znów biegniemy razem w noc
Razem ale w milczeniu
Jest bardzo zimno
Pomimo tego że biegnę w kurtce ręce mam lodowate
Zaczyna mi cieknąć z nosa
Zadziwiające 3 lata temu drugiej nocy biegłam tu w koszulce
Jedyna korzyść z tych warunków jest taka że w zimnie mniej usypiam
Jednak z czasem i to nie pomaga
Gdy zaczyna się długie podejście rytmiczny marsz pod górę z kijkami skutecznie zamyka mi oczy
Staram się więc jakoś obudzić wsłuchuję się w rozmowy uczestników KBLa
Jako że niektórzy biegną w grupkach
W pewnym momencie dobiega do mnie znajomy ultras Staszek
-Cześć Patrycja
- jak się czujesz?
-no mam lekki kryzys trochę mnie tu zmuliło pod tą górę i usypiam
- mogę z Tobą polecieć kawałek
- jak Ci się chce to miło dzięki chociaż tak z 5min aż się obudzę
- trochę muszę tu pilnować bo jestem pierwszy w M50 ale nadgonię później najwyżej
- nie to jak coś to leć już mi lepiej
-na pewno ?
Tak na pewno
Życzymy sobie wzajemnie powodzenia i Staszek znika w ciemnościach
Czuję się trochę bardziej przytomna jest mi jednak nadal zimno
Na szczęście na horyzoncie zarysowują się powoli kolory wschodu słońca
Jest już nad ranem
A ja mam już niedaleko do punktu dam radę!
Prawie całą noc męczyłam się z odcinkiem 21km
Do punktu na Wilczej Przełęczy na 191km docieram po 5 nad ranem
Nie widzę Przemka
Odnajduję jednak samochód
Przemek śpi
Udaje mi się go obudzić i wsiąść na chwilę do auta aby się zagrzać
Pytam o ciepłą herbatę i kawę i skarżę się na piekące otarcia
Przemek mówi że jemu też zimno i chyba coś go rozkłada
Odpuszczam dłuższy postój w punkcie
Biorę tylko ciepłą herbatę do flaczków i lecę dalej
Rozgrzeję się na podejściu w porannym słońcu pocieszam się
Kolejny odcinek do Barda ma być krótki tylko i aż 12km
Nie biorę kijów wydaje mi się bowiem że odcinek ma być łatwy
Szybko okazuje się jednak że są na nim też mocniejsze podejścia
Wciąż jestem 2 lecz nie wiem za bardzo jak radzą sobie inne dziewczyny które zostały na trasie
Staram się więc trzymać tempo najlepsze jak mogę
Moja przewaga w strategii pace pro stopniała jednak z 2h do jakiś marnych kilkudziesięciu minut
I cały czas ją tracę
Nie są to dobre wieści
Ale mogłam się tego spodziewać
że ofensywna taktyka poskutkuje tym że nogi mi się skończą szybciej niż bieg
Robię co mogę aby stracić jak najmniej
Lecz nawet na zbiegach już ciężko mi się trzyma tempo
W Bardzie na 203km trasy pojawiam się po 37h46min
Lecz tuż przede mną wpada na punkt inna biegnąca z kolegą dziewczyna z trasy 240
Nie kojarzę jej z wcześniejszych odcinków musiała być z tyłu
Nie mam siły teraz uciekać czuję że muszę na spokojnie zjeść i przebrać się
Barszczyk czerwony z pasztecikami z punktu smakuje pysznie
Zmieniam spodnie z długich na krótkie odsłaniając krwiste otarcia na udach
Przemek krzywi się na ich widok
W wyniku tego że posikałam się w nocy z zimna rany zaczęły szczypać
Nie wygląda to dobrze na szczęście są chusteczki mokre i jest sudocrem – jak z niemowlakiem
Stopy o dziwo mają się dobrze lokalizuję tylko jeden większy pęcherz
Postanawiam jednak się nim nie przejmować gdyż mi nie dokucza i nie jest rozerwany
Przede mną długie i ciężkie podejście drogą krzyżową aż do Przełęczy Kłodzkiej
Teren na którym nie ma za bardzo gdzie biec
Może to i dobrze bo słabo by to teraz wyszło
Robię co mogę więc aby marsz pod górę z kijami był jak najszybszy
Wiem że skoro dogoniła mnie jedna dziewczyna to inne też mogą
Głupio by było stracić pudło na samej końcówce
Ilość ludzi z trasy KBLa zwiększa się
I za każdym razem gdy słyszę z tyłu jakąś kobietę odwracam się
Zawsze jednak okazuje się że to nie z mojego dystansu dziewczyna
Na tym etapie rzadko się schodzi z trasy
Tu już jest parcie na metę i wyraźnie daje się to odczuć
Pytam wyprzedzającego mnie chłopaka z trasy 240 czy nie widział jakiejś dziewczyny od nas z tyłu
- Nieeee spokojnie tam nikogo nie ma tylko Ciebie widziałem i tą dziewczynę co Cię wyprzedziła ona cały czas leci z chłopakiem, a wiesz może która jesteś open? Walczę o bluzę finiszera i nie wiem czy jesteśmy w 40 ale z tego co liczyłem to chyba tak
- nie wiem odpowiadam
i zaczynam rozumieć dlaczego chłopaki wokół mnie z trasy 240 tak przyspieszyli – walczą o bluzy finiszera 😊
Każdy ma jakiś cel w zasięgu
Słońce podnosi się szybko zdecydowanie szybciej niż moje nogi
I po stromym zbiegu docieram w końcu do punktu na Przełęczy Kłodzkiej
jest już koło południa
Nie ma tu maty żeby sprawdzić jak plasuje się stawka kobiet
Postanawiam więc nie marudzić i czym prędzej lecieć dalej
Przede mną długi odcinek asfaltu łagodnie pod górę
A później usiany kamieniami Ptasznik
Następnie jeszcze jedna górka i zbieg do Orłowca
Zleci szybciej jak będę biec pocieszam się
Tyle że mój bieg już bardziej marsz przypomina niż cokolwiek z fazą lotu
Wyprzedzam jednak pojedyncze osoby z KBLa
i to małe ściganie na tym odcinku mi trochę pomaga przetrwać
Trasa wkrótce jednak zbiega się z łącznikiem maratonu i dystansu 68km
I robi się bardziej tłoczno i mniej przyjemnie
Pędzące osoby w ogóle nie zwracają na mnie uwagi lub ograniczają się do hasła „lewa wolna”
Dopóki jest szeroko jest jeszcze ok ale w pewnym momencie ścieżka zakręca wąsko w dół
I tam już robi się to niebezpieczne
Czuję się jak w pułapce
nie mam dokąd uciec a ze wszystkich stron wyprzedzają mnie rozpędzeni biegacze krótszych tras
Byle do punktu
W końcu wybiegam na asfaltową drogę
Na której końcu wyraźnie słychać aplauz punktu
Dostrzegam Przemka
Bardzo się cieszymy na swój widok
Został jeszcze jeden łatwy odcinek
Bardzo mnie jednak już bolą nogi
postanawiam więc zdjąć na chwilę buty i schłodzić je trochę sprayem chłodzącym
W międzyczasie jedząc
Chwilę po tym jak zdejmuję skarpetki na punkt wbiegają aż dwie dziewczyny z trasy 240
Co jest grane?! Otwieram oczy szeroko ze zdumienia patrząc badawczo na Przemka
Lecz jest równie zdziwiony jak ja
O nie! Nie oddam teraz tego 3miejsca o które walczyłam praktycznie cały bieg
Tak to się na pewno nie skończy
Wstaję jak oparzona i wybiegam z punktu
- A kije ? krzyczy za mną Przemek
- nie potrzebne - odkrzykuję
Nie pozostaje mi nic innego jak przypuścić ucieczkę do mety
taką samą jak gonitwa za 5 miejscem 3 lata temu
Wiem że podejście jest łagodne więc silę się na bieg do połowy góry
Potem idę tak szybkim krokiem jak się da
Ból stóp odleciał w niepamięć
Została tylko adrenalina i jedna myśl nie wypuścić z rąk tego 3 miejsca
Na szczycie górki od razu przechodzę do biegu
Odważnie rozpędzam nogi mimo że wydają się trochę sztywne
biegną
Jest dobrze tylko tego nie puść
Nie odwracam się
wolę nie wiedzieć co jest za mną
W pewnym momencie jednak doganiają mnie dwie dziewczyny podobne do tych w punkcie
Cholera co teraz?
Zaczynam je gonić wbiegam pomiędzy nie lecz uciekają zbyt szybko
Już prawie wpadam w panikę gdy dostrzegam że mają one zielone a nie fioletowe numery startowe
Ufff inna trasa jak dobrze!
Pędzę dalej przed siebie kilometry znikają jak szalone
Zmęczone do granic wytrzymałości ciało
Czasem dystansem i presją wyniku którą sama na siebie nałożyłam
zdaje się nie być tym samym co przed chwilą
emocje mety zabierają cały ból i ciężar ostatnich godzin
odradzam się na nowo w tym w biegu
w grupie biegaczy z innych tras wbiegam do Lądka
już wiem że tego nie wypuszczę
już wiem że ścigać się nie muszę
ale chcę
siłą rozpędu mknę dalej mocno przed siebie
aż dostrzegam bramę mety i owiniętych wokół niej kibiców
Przemek biegnie obok mnie
Wszystko jest tak pięknie nierealne jak w tysiącu tych chwil
Gdy wyobrażałam sobie ten moment w mojej głowie
Jeszcze tylko kilka schodków jedynych takich pod górę
Na które się wbiega już jakby w dół
Kto wbiegał na metę w Lądku ten wie jak smakuje tam meta
Jest! Mam to! Skaczę z radości i krzyczę z niedowierzaniem
Ktoś mi zakłada medal
Jacek robi mi zdjęcie
A ja spośród tłumu wyszukuję Przemka
Udało się Kochanie
- Nic Ci się nie udało - odpowiada mi
- Jesteś ze mnie dumny Trenerze? Pytam ze łzami w oczach
- Tak
Ta odpowiedź mi wystarcza
Czuję ogromną ulgę i radość
Udowodniłam sobie i jemu że to potrafię – postawiłam sobie cel i go osiągnęłam
Z czasem 45h 34min i 58sek
Wbiegłam na metę biegu na 240km jako trzecia kobieta
Choć przed biegiem zapewne nikt by na mnie nie stawiał
Zaryzykowałam
odważyłam się sięgnąć po swoje marzenia
Od startu do mety walcząc o ten wynik
Ten bieg udowodnił mi że o końcowy wynik w ultra trailu powyżej doby jak najbardziej da się zawalczyć
Pytanie tylko nie brzmi (jak wcześniej myślałam) ile czasu ? ile kilometrów możesz znieść?
Pytanie brzmi ile jesteś w stanie znieść w tym czasie i na tym dystansie
Tak się zwycięża w ultra
Wygrana ze sobą która przekłada się na wynik na mecie
i to jest też piękne że dla każdego to zwycięstwo stanowi coś innego
Ps. Ten bieg dedykuję mojemu Trenerowi który wierzył we mnie, że mogę to zrobić nawet wtedy gdy ja sama w to nie wierzyłam – dziękuję 😊
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Inek (2022-07-23,16:38): Gratuluję Patrycja, dobrze widzieć Cię w świetnej formie! Patriszja11 (2022-07-23,20:36): Dziękuję Inek :-) paulo (2022-07-23,21:32): Jesteś niesamowita ! Wszystkiego dobrego. Admin (2022-07-25,09:03): Mega!! Patriszja11 (2022-07-28,09:55): Dziękuję 🙂 dziadekm (2022-07-31,21:17): Gratuluję pięknego biegu i pudła, ale przede wszystkim mocnej głowy.... Łamiesz wszelkie ograniczenia. Powodzenia Patriszja11 (2022-08-02,23:33): Dziękuję 🙂 tak mówią że jak słabe nogi, ale mocna głowa to do ultra 🤣chociaż oczywiście bez mocnych nóg daleko ciężko dobiec 🙂
|