2018-03-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegi na dzika. (czytano: 660 razy)
Mrozy jak diabli, zadyma jeszcze większa a myśmy biegali. W piątek żona nie chciała puścić ze mną psa, ale gdy jej powiedziałem, że sama ma wytłumaczyć zakaz Norkowi, to odpuściła. Po biegu Norek od czasu do czasu pokasływał.
- A nie mówiłam? – odgryzała się żona.
W poniedziałek byliśmy u weterynarza, nie żeby było tak źle z psim gardłem ale z powodu wykastrowania naszego pupila, który to zabieg był wcześniej umówiony. Wszystko dobrze się składało: duże mrozy, kaszel i zabieg. Za jednym zamachem zlikwiduje się kaszel i jądra, a podczas mrozów lepiej będzie, gdy sam pobiegam.
Po wizycie Norek był tak wkurzony, że gdyby mógł, to zagryzłby lekarkę, pielęgniarkę nas i kota.
Zacząłem biegać sam, ale dopiero za trzecim razem przypomniałem sobie o raczkach, które odpuszczałem ze względu na psa. Teraz (z raczkami), to co innego, fajnie, bezpieczniej. Tylko nudy, bo nie ma do kogo gęby otworzyć. Wprawdzie rozmowa z Norkiem była jak ta z powiedzenia: Gadał dziad do obrazu a obraz doń ani razu. Ale zawsze to lepsze niż mówienie do samego siebie.
Wprawdzie wokół nas jest natura dzika ale ta jej dzikość jakaś taka oswojona, bo zwierzaki przychodzą do nas jak na swoje. Jelenie i łanie przeskakują ogrodzenie i nic sobie nie robią z tego, że żona stoi obok z psem i macha na nie rękami. Godnie się odwracają i spokojnie przeskakują do sąsiada. Pies nie zaskoczył, bo był jeszcze otumaniony lekarstwami i miał kołnierz wokół głowy. Znajoma parka (matka z latoroślą) przychodzi regularnie, a gdy raz mama przeskoczyła a młode zostało, to stara wiedziała gdzie jest brama (niższa od ogrodzenia) i szybko obiegła działkę, by zabrać młodziaka.
Wczoraj biegłem sobie bez Norka za zaporą i nagle zobaczyłem sarenkę, która wybiegła na ścieżkę. Popatrzyała na mnie i kicnęła w bok. Po kilkunastu metrach usłyszałem szelest i pomyślałem, że ta sarna jest zbyt hałaśliwa. To nie sarenka rozrabiała a stado dzików, które kilkadziesiąt metrów dalej, poniżej mnie, wyskoczyło na tę samą ściężkę i zniknęło za zakrętem. Młodych było co najmniej osiem sztuk a starych 2-3. Mówi się, że ktoś coś widział jak świnia niebo. Może świnie nie widzą nieba ale dziki wyraźnie mnie musiały zobaczyć w górze. No, chyba że to sarna im naplotła.
Miałem dylemat: biec czy nie biec, oto jest pytanie? Czy dziki pobiegły w dół, co byłoby dla nich pewnym ograniczeniem przestrzeni, bo tam jest zbiornik i zapora; czy pognały do góry, co wydawało się mało realne, bo zbocze jest bardzo strome? Może zostały na ścieżce? Zaryzykowałem i pobiegłem pilnie się rozglądając na boki. Po chwili ujrzałem je kilkanaście metrów nade mną, gdy wspinały się jak kozice. Ależ miały tempo. W życiu bym przed nimi nie dał rady uciec ani pod górę, ani w dół. Jednak wybrały opcję trudniejszą ale bezpieczniejszą. Koło tego miejsca przebiegałem jeszcze kilka razy, bo zrobiłem sobie wydeptaną w śniegu agrafkę, ale strach pozostał powodując ciągłe ukłucia pod żebrem, gdy jakaś szyszka spadała lub wiatr szeleścił resztkami liści.
Dzisiaj, zaraz za znakiem końca miejscowości, coś zaszeleściło i głośno zadyszało. Już nauczyłem się na zimne dmuchać, więc dreszcze mi na plecach wyszły jak kolce jeża jesienią. To był samotny, duży dzik pędzący – na szczęście – równolegle do mnie. Dyszał strasznie, ale pomyślałem, że przestraszył się, bo ja chyba bardziej ziajałem. Patrzyłem na niego z wysokości szosy, ale gdy on wybiegł na asfalt, to dopiero urósł, że hej. Później, to już była tylko sarenka koło mostu. Stała i gapiła się na mnie. Co one we mnie widzą? Taka mała a mniej strachliwa od dzika.
- Jaka jest DZIKA NATURA?
- Uważaj na DZIKA i NA TURA.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2018-03-04,14:22): To są cudowne uroki ( i widoki) mieszkania za miastem :) Hung (2018-03-04,17:27): Widoki, Pawle, i wiatr rozwiewający wszędobylski smog.
|