2016-10-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jesteśmy biegaczami… w dalszej kolejności. (czytano: 1457 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://oconiebiega.pl/wpisy/109/
„Kiedy na początku sezonu rozmawiam z moimi biegaczami, zawsze mówię coś w rodzaju: «Po pierwsze, jesteście ludźmi, po drugie studentami, a dopiero po trzecie – biegaczami, i póki się uczycie nie zmieniajcie tej kolejności».” Jack Daniels
Jesteśmy świetni w ustalaniu priorytetów w naszym życiu, jednak sprawa wygląda już gorzej, gdy tych priorytetów mamy się trzymać. Często zmieniamy to co jest dla nas najważniejsze na to co jest mniej ważne.
Gdy zapytasz jakiegoś biegacza amatora dlaczego zaczął biegać to rzadko ktoś (a może nawet nikt) odpowie: „Bo chciałem zostać biegaczem” – swoją droga trochę szkoda, bo może niejeden ambitny biegacz amator zabrałby się do tego we właściwy sposób, ale o tym kiedy indziej. Większość z nas motywowana była wszystkim innym, niż chęć stania biegaczem. Bieganie na początku było dla nas tylko środkiem, a nie celem – nawiązując do słów Danielsa (nie, nie to nie ten od whiskey :P) Dlaczego więc z czasem stawiamy niejednokrotnie trening lub start w zawodach ponad wszystko inne o czym tak naprawdę powinniśmy zawsze pamiętać?
Dzisiaj bardzo popularne są hasła w stylu „Walcz! Nie poddawaj się!”, „Bądź kim chcesz!”, „Uwierz w siebie!” i inne chwytliwe hasła rodem ze amwayowskich czy innych zepterowskich szkoleń sprzedażowych, które w rezultacie prowadzą, do tego, że prędzej pęknie nam kręgosłup niż nasze ambitne ego. Oczywiście uważam, że trzeba mieć jakieś tam poczucie własnej wartości oraz chociaż odrobinę samomotywacji aby osiągnąć to co się chce, ale nie to jest najważniejsze.
Można to zilustrować w następujący sposób. Legendarny Filipides był przygotowany na…walkę, a nie na „bieg maratoński” dlatego poległ… Mogę sobie wyobrazić sytuacje gdzie dzielny żołnierz zaciska mocno dłoń na swej włóczni, gotowy przebić serce swojego wroga. Jego oczy płoną ogniem determinacji, a on sam dyszy rządzą zabijania Persów. Nagle podchodzi do niego dowódca i mówi: „Filipidesie! Ty dzisiaj nie walczysz, a zaniesiesz wiadomość o zwycięstwie do Aten!” Ateński wojownik posłusznie pobiegł zanieść wiadomość, choć bez entuzjazmu, w końcu był szkolony do walki, a nie do biegania. Nam biegaczom też to się zdarza – jesteśmy często gotowi na walkę, a nie na bieg…
Naturalnie, historia mocno naciągana tak jak sama legenda, którą wykorzystał francuski historyk Michel Breal i wysunął pomysł biegu ku czci historycznego wydarzenia, wprowadzając do programu Igrzysk Olimpijskich bieg maratoński, ale myślę, że dobrze ilustruje postawę jaką często przybieramy. Nie patrząc na straty jakie realnie ponosimy, za wszelką cenę zrobić trening np. chamskim świtem, mimo że spałem 3-4 godziny, z przerwami, bo budziło mnie moje głodne dzidzi, a akurat miałem druga zmianę i gdy się kładłem to zegar wybijał północ. Próbując zawsze i za wszelką cenę upchnąć gdzieś trening dokładamy sobie tylko presji do już i tak stresującego życia. Gonimy do pracy, gonią nas w pracy, gonimy z dziećmi do szkoły czy przedszkola, gonimy by zaspokoić oczekiwania innych ludzi wobec nas i na koniec jeszcze gonimy by zrobić trening i wykonać założony plan lub na szybko zrealizować swoje „marzenia – no bo jak można nazwać inaczej dążenie do tego, żeby co tydzień przebiec ultra w górach i przy okazji zrobić życiówkę w trzecim maratonie pod rząd w tym samym czasie? Amerykanie wychodzą co weekend na jogging, a Polacy na co weekendowy maraton lub ultra ;)
Podoba mi się podejście Michała Karmowskiego do treningu:
„Albo robię coś na 100%, albo wcale” i nie biega tu o maksymalną intensywność na każdym treningu (co byłoby głupotą). Biega o to, że kiedy będąc zmęczonym lub niewyspanym kolejną noc lub nie wystarczająco najedzonym za cały dzień, trening nie da nam takiego efektu jak zakładaliśmy, co więcej może nam wręcz zaszkodzić na dłuższą metę – wiadomo kropla, drąży skałę i mówi to osoba, która w najbardziej intensywny okresie treningowym tygodniowo miała 8 jednostek treningowych w tygodniu: 5x trening biegowy + 3x trening siłowy, nie wliczając w to treningu stabilizacji i rolowania. Co więcej, w tamtym momencie potrafiłem wziąć urlop tylko po to, aby zrobić za dnia cross po lesie, gdyż był środek zimy i szybko robiło się ciemno, więc odpadał trening po pracy 😉
Zbyt częste i intensywne treningi lub/i starty + życie w ciągłym biegu i stresie powoduje odpowiedź organizmu w postaci podwyższonego poziomu kortyzolu, który ma swoje negatywne skutki:*
- Komórki pozbawiane są aminokwasów, które głównie pełnia rolę budującą oraz są niezbędne do prawidłowej regeneracji organizmu. Co więcej wpływają na pracę mózgu oraz innych organów. Gdy równowaga kortyzol – DHEA (naturalny hormon steroidowy produkowany z cholesterolu przez nadnercza) jest zaburzona, wtedy proteiny (białko) zamiast służyć jako materiał budulcowy organizmu są rozbijane aby w efekcie uzyskać glukozę i dzięki niej uzyskać energię – przez typowy wizerunek biegacza to chudzielec ;) Niestety, nie tylko obrywa się mięśniom, bo proteiny również pobierane są z serca, kości i wyściółki przewodu pokarmowego.
- Pogarsza się stan skóry
- Pojawia się tkanka tłuszczowa. W związku z tym, że proces pozyskiwania energii przez organizm został zakłócony i nie jest ona wytwarzana z glukozy, a z rozbicia (katabolizmu) białek, we krwi jest więcej glukozy, co powoduje stałe wydzielanie insuliny, która blokuje uwalnianie kwasów tłuszczowych z komórek – tzw. spalanie tłuszczu ;) Powoduje to odkładanie się tłuszczu w postaci tak bardzo nielubianych „oponek” ;) Biegasz już od dłuższego czasu, ale mimo to przybierasz na wadze? Teraz już wiesz dlaczego.
- Biegacze myślący o wiosennym starcie w maratonie, powinni w okresie przedsezonowym poświęcić odpowiednio dużo czasu na zbudowanie odpowiedniej masy mięśniowej, która później i tak zostanie „spalona” podczas mocnych treningów biegowych. Dobrym pomysłem może być wcześniejsze zakończenie sezonu jesiennych startów, żeby mieć wystarczająco czasu na trening siłowy. Jednak gdy nasz organizm jest ciągle w stanie katabolicznym (rozkładu białek) często budowa masy mięśniowej jest niemożliwa. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale kosztem pozyskania protein z organów wewnętrznych np. wielu kulturystów ma znacznie mniejszą wątrobę niż osoby zdrowe.
- Ryzyko osteoporozy. Nieustanne rozbijanie białek zmniejsza tkankę kostną i zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia osteoporozy. Zdarza się to bardzo często wśród osób, które maja niskokaloryczną dietę i intensywne treningi.
- Nierównowaga hormonalna. Zaburzona równowaga kortyzol – DHEA wpływa na zmniejszenie produkcji hormonu wzrostu i testosteronu. Rośnie za to poziom estrogenu, co z kolei przekłada się na otłuszczanie się okolic bioder i ud, a facetom dodatkowo „rosną cycki” ;) Nadmiar estrogenu zaburza też cykl u kobiet.
OK, ktoś powie „Ale Tomek, ja biegam rekreacyjnie, a ten maraton to na luzie, dla przyjemności”. W takim razie powiedz twojemu organizmowi, że ma wydzielać tylko i wyłącznie endorfiny, żebyś mógł poczuć „euforie biegacza” a nawet motylki w brzuszku, i przede wszystkim zaznacz, że nie życzysz sobie żadnych innych reakcji z jego strony ;)
Na koniec rzecz chyba najbardziej oczywista. Mamy w życiu różne zobowiązania; studia, praca i na tym powinniśmy się skupić. Szczęśliwi ci którzy mogą robić w życiu tylko to co lubią i mieć jeszcze z tego pieniądze, ale cóż „life is brutal and full of zasadzkas” jak to mawia klasyk i każdy musi się odnaleźć w sytuacji w jakiej się znajduje w myśl słów Wojtka Sokoła „kto jaką drogę obrał taką ma”. I albo akceptujemy to i żyjemy dalej, albo szukamy wyjścia z sytuacji, która jest dla nas niekomfortowa, ale to już indywidualna kwestia każdego z osobna.
No i wreszcie rodzina i bliskie relacje międzyludzkie – to przede wszystkim powinien być dla nas zawsze priorytet i myślę, że tu nie ma co filozofować :)
Na koniec chciałem napisać, że ten wpis nie ma na celu usprawiedliwienia lenistwa, bo nasze ciało potrzebuje ciągłych bodźców aby się rozwijać i być sprawnym, ale starajmy się „ucywilizować umysł, a czyńmy nasze ciało dzikim”, bo przy obecnym komforcie życia jest niestety na odwrót…
*źródło: „Wpływ niedoczynności tarczycy na efekty treningowe” M.Skuza / Body Challenge grudzień2015/styczeń2016
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2016-10-10,09:52): Wiele w tym prawdy. Tak często "luźna pasja" i "takie tam hobby" przeradza się w egoizm życiowy, że człowiek zapomina o równowadze i staje się zakładnikiem samego siebie.
|