2012-10-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Przekombinowany bieg. (czytano: 1630 razy)
Uniejów ! Postanowiłem, że właśnie tutaj, 21-go pażdziernika, w biegu na 10 km, zakończę bieżący sezon.
Marzył mi się przy tym jakiś miły akcent, np. złamanie 50 min.
Tegoroczna, VI edycja "Biegu do Gorących Żródeł" zapowiadała się doskonale,
blisko tysiąc zgłoszeń, sprzyjająca pogoda, dobrze znana, płaska trasa.
Byłem wypoczęty i czułem, że mogę coś zdziałać w tych klimatach.
Niestety, moja taktyka okazała się nienajlepsza, delikatnie mówiąc.
Najpierw ustawiłem się za blisko startu. Odczułem to wyrażnie po 2 km,
musiałem zwolnić, bo zadyszka stawała się zbyt duża, wiele osób mnie wtedy mijało.
Złym pomysłem okazało sie też ciastko, którym chciałem się wzmocnić w czasie
biegu. W opasce na przegubie dłoni zmieściło mi się pół herbatnika,
ale po co ?, przecież to tylko 10km, nie groziło mi wyczerpanie się glikogenu,
czy czegoś tam, nawet picie nie jest konieczne na tym dystansie.
O ciastku jednak myślałem, więc przed 5km zacząłem go szukać,
straciłem przez to rytm, w końcu wysłupłałem ciastko i próbowałem je zjeść,
ale z tym było jeszcze gorzej, za sucho w gardle, dopiero po złapaniu kubka
z wodą uporałem się z moim "wzmacnianiem",
w sumie więcej strat niż zysku.
Po wyrównaniu jakiegoś tam tempa biegnę dalej.
Na 6-tym km mijała mnie Koleżanka o ujmującym uśmiechu. Spodobał mi się
jej rytm, więc spróbowałem dostosować się do tego lepszego tempa.
Biegliśmy razem ponad 1km mijając przy tym niektóre osoby.
Niestety, znowu zwątpiłem, czy ja zdołam w tak dobrym tempie ukończyć bieg.
Zacząłem improwizować i wpadłem na "genialny" pomysł, żeby przyspieszyć
a potem odpocząć i spokojnie dobiec z Koleżanką do mety.
Powiedziałem więc coś w rodzaju "przepraszam - zaraz wracam" i pognałem
do przodu. Po kilkudziesięciu metrach "sprintu", przystanałem i na poboczu wykonywałem
głębokie skłony i oddychanie.
Prostując się zauważyłem, że Koleżanka właśnie mnie minęła, więc szybko
zakończyłem "regenerację", ale zanim się na dobre "pozbierałem",
to straciłem ją z oczu i dalej biegłem sam.
Finiszować zacząłem dopiero około 100m przed metą a bieg ukończyłem
w czasie 53:35 netto, życiówka więc także nie padła.
Pocieszające dla mnie było to, że zdobyty medal bardzo spodobał się mojej Mamie.
P.S.
W pakiecie startowym otrzymałem bilet wstępu na baseny termalne w Uniejowie.
Odwiedzając więc w grudniu moje rodzinne strony postaram się go wykorzystać
i mam nadzieję, że siedząc w ciepłej solance, na mrożnym powietrzu, będę mógł
wymyśleć na nowy sezon biegowy lepszą taktykę zarówno na starty jak i treningi,
bo przecież bez poprawy kondycji fizycznej, to o łamaniu czegokolwiek mogę sobie
tylko teoretyzować...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-10-25,23:23): Oooo, prawie identyczny czas jak ja w Żorach. :) Gratulacje. A ciastka i uśmiechnięte koleżanki to pewnie niejednego już zgubiły. :)) renia_42195 (2012-10-25,23:43): Inku wspaniały wpis :) Cieszę się, że zacząłeś "blogować". Uważaj na koleżanki ;-) Gratuluję udanego zakończenia sezonu startowego :))) I trenujemy przez zimę, by na wiosnę forma była na medal :))) Inek (2012-10-25,23:54): Dziękuję Iza.:) Z ciastek to napewno zrezygnuję, a przynajmniej na 10km.:)) Inek (2012-10-25,23:57): Dziękuję Reniu :) Wydaje mi się jednak, że powinienem bardziej, ambitniej, trzymać się koleżanek.:)) annette (2012-10-26,07:30): Gratuluję udanego zakończenia sezonu :) Próbowałam dogonić Cię na trasie, jednak na finiszu zabrało mi na to 30-tu sekund ;) Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję :) paulo (2012-10-26,09:26): Ignacy, zmaganie sie z przeciwnościami i ze swoimi słabościami i zwyciężanie siebie to bardzo piękna postawa. Kedar Letre (2012-10-26,10:04): No faktycznie "trochę" przekombinowałeś:) Ale czy to też w bieganiu nie jest piękne, że możemy popełniać błędy a potem je przeżywać, omawiać i w końcu uczyć się na nich?! A przepiękny uśmiech nie jednego już załatwił( jak ktoś wyżej zauważył) :) Trzymaj sie ciepło Patriszja11 (2012-10-26,15:07): Mnie z kolei jedzenie w trakcie biegu nie raz pomogło zebrać się w sobie w kryzysowej sytuacji, ale przyznaję że tę praktykę stosuję zwykle na maratonach, a szczególnie tych cięższych górskich gdzie sił szybko brakuje a do mety daleko. Z moich obserwacji wynika, że nie każdy może jeść i biec dobrze się przy tym czując, ale uważam że to tak samo ważna umiejętność jak odpoczywanie w truchcie którego kiedyś postanowiłam się nauczyć i już nie raz mi się to przydało w chwilach zwątpienia. Pozdrawiam Inek (2012-10-26,22:17): Dziękuję Aneta:) Zapewne kiedyś mnie dogonisz i przegonisz! Powodzenia na biegowych trasach :)) Inek (2012-10-26,22:19): Zgadza się Paweł, tylko tak trudno nieraz wyczuć gdzie są granice... Inek (2012-10-26,22:23): Szkoda Radek, że nie startowałeś w Uniejowie, pewnie razem byśmy coś lepszego "wykombinowali"! Inek (2012-10-26,22:26): O tak Patrycja, podobają mi się Twoje rady, też muszę nauczyć się odpoczywać w truchcie:))
|