2011-09-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| This is war (czytano: 784 razy)
Rozpocząłem w końcu treningi.
Na pierwszych zajęciach dziecięcych była stara kadra, na drugie przyszło parę nowości. Normalnie, jak to w czasie naboru. Ciekawsze rzeczy dzieją się przed salą. Moje zajęcia i zajęcia karate odbywają się o tej samej godzinie. Oni robią nabór i ja robię nabór. Ani rodzice, ani dzieci, nie za bardzo orientują się w zawiłościach sztuk walki i kiedy nagle okazuje się, że w dwóch salach, obok siebie są zajęcia dwóch różnych sztuk trochę są zdezorientowani. Do tego dochodzi kwestia, że chciałbym jednak mieć więcej dzieci niż konkurencja.
Jest ciekawie.
Trzeba wyjaśniać dzieciom i rodzicom czym różnią się obie sztuki i dlaczego lepiej przyjść do mnie. W powietrzu czuć tą walkę. Przynajmniej ja tak to odbieram :). Jest to mobilizujące, a dla dzieci bardzo dobre, bo podnosi poziom zajęć. Chcąc utrzymać dzieci przy sobie muszę robić ciekawsze zajęcia, a że nie wiem jakie zajęcia robi konkurencja to muszę robić najlepsze jakie się da. Chodzą jednak pogłoski, że konkurencja gra nie fair – rozdaje dzieciom po treningu soczki :). Mnie na takie akcje nie stać, ale stawiam na jakość treningów i mój urok osobisty ;). W sumie to jak dla mnie – jeśli zostaną te nowości które ostatnio przyszły – mam wystarczająco dzieci. Nie chcę mieć dużej grupy, bo wtedy cierpi na tym jakość uczenia i zmniejsza czas, który mogę poświęcić każdemu z ćwiczących.
Po treningu dziecięcym były treningi Kobudo – głównie nastawione na dorosłych. W tym wypadku na mnie i Olę. Wprawdzie chodzi na nie również Julcia i jeden z moich podopiecznych, ale docelowo to ma być grupa dla dorosłych. Po wczorajszym treningu Ola czuje mięśnie prawie całego ciała co bardzo mnie cieszy, bo oznacza, że trening był dobry. W dodatku jedna z mam moich podopiecznych dopytywała się o treningi dla siebie i myślę, że w poniedziałek zasili nasze szeregi.
Robimy podstawowe techniki w powietrze i z partnerem. Marzy mi się, żeby za jakiś czas przez całe zajęcia było słychać huk uderzających o siebie bo (kiji), a sala zamieniła się w polę bitwy. Na razie jestem na dobrej drodze. Oli bardzo się spodobało kata. Ciekawe co powie jak nauczy się całego :).
Na razie koncentruję się na rozwoju grupy dziecięcej, więc nie naciskam by szybko stworzyć duża grupę Kobudo. Mam nadzieję, że ta grupa powoli sama się rozrośnie. Jestem prawie pewny, że od października dołączy do nas równie jak ja zaawansowany adept. To może wprowadzić nową jakość do treningów.
Kolejnym celem który sobie postawiłem na ten rok szkolny to znalezienie sponsora albo wykombinowanie gdzieś tatami – mat do treningów. Sprawa jest w toku.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Gerhard (2011-09-22,11:10): Karate i sztuki walki są złe... Sheng2 (2011-09-22,11:23): To są pogłoski i pomówienia Gerhard (2011-09-22,11:26): Ksiądz Dominik tak twierdzi!!! A jak będziesz niegrzeczny to ksiądz Dominik przyjdzie i sprawi ci bęcki... Gerhard (2011-09-22,12:58): A z tymi soczkami to perfidna sprawa. U nas soczki były tylko na dzień dziecka. W zwiazku z czym od początku września mała się dopytywała "kiedy będzie dzień dziecka". Zresztą mój problem z karate się rozwiązał. Jak grupa była łączona, to mała chodziła. A jak zrobił się podział na grupę początkującą i "zaawansowaną" to już nie chce chodzić. Na grupie początkującej "wszystko umie", a w drugiej "są trudne rzeczy np. kata"... Sheng2 (2011-09-22,13:16): nic to dam radę. Planuję rozdawać naklejki. Nie odpuszczaj jej tak łatwo. Niech się troszkę pomęczy na zaawansowanej albo podszlifuje techniki na poczatkujacej zaleznie od tego co Twoim zdaniem przyjdzie jej łatwiej Gerhard (2011-09-22,13:23): Ma dużo ekstra obowiązków w tym roku: szkoła muzyczna, przygotowania do 1 komunii (u nas to duże obciążenie czasowe). Jak sama chciała i mnie namawiała - to już miałem wątpliwości czy z nią iść. Szkoła-świetlica-szkoła muzyczna od 8 do 17, trening karate o 18..
|