Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 482 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Solidność? Tradycja? To zobowiązuje?
Autor: Jacek Karczmitowicz
Data : 2002-07-03

Jest mi smutno! Z początkiem wiosny euforia i radość przepełniała moje serce, serce biegacza. Powodów do radości było co najmniej kilka m.in.
1.Ogólnobiegacza euforia z okazji zbliżającego się I Cracovia Maraton;
2.Zorganizowany z wielką pompą XX Maraton Wrocławski.
Jednak jak powiedział jeden z filozofów „nic nie jest takim jak się na początku wydaje”. Przedbiegowa euforia poprzedzająca I Cracovia Maraton ustąpiła miejsca ogólnonarodowemu narzekaniu na tenże maraton. Nieważne w tym miejscu są powodu tego narzekania: rzeczywiste, wirtualne czy urojone wreszcie. Faktem są narzekania, co ze skruchą muszę przyznać i mi również się udzieliło. Powiem szczerze, w obecnej chwili ocena moja tego biegu ma tendencje zwyżkowe i pomimo trudności trasy, którą lokuję gdzieś pomiędzy Puckiem a Lęborkiem, uznaje tę trasę jako bardzo atrakcyjną!
Mam w chwili obecnej przed oczyma zaproszenie oraz regulamin tego biegu i czytam, cytuję: „Maraton Wrocław to historia, tradycja, solidność oraz prestiż”.
Zaiste pokrętne jest rozumienie tych przymiotników przez piszących tekst tychże broszurek!
Jak rozumiem od bieżącego roku zgodnie z zapoczątkowaną tradycją, standardem Maratonu Wrocław staje się:
że zabraknie organizatorom pakietów upominków- „torba maratończyka” i część opłaciwszy wpisowe będzie musiała obejść się ze smakiem!?!?!
Że zabraknie na mecie medali dla kończących bieg maratoński!?!?!
Że rzuca się na wiatr i na odczepne, obietnice dosłania dla wszystkich poszkodowanych nieotrzymanych upominków!?!?!
Że proponuje się „po ukończeniu biegu” „certyfikat z uzyskanym wynikiem”, „komunikat końcowy wszystkich biegów”!?!?!
Gratuluję organizatorom zapoczątkowania takiej tradycji tudzież tak pojmowania terminu solidności. I znowu odwołuję się do jednego z sponsorów tego biegu a mianowicie władz Wrocławia. Jakoś w tych dniach Wrocław stara się o organizacje targów EXPO. Panowie z takim pojmowaniem solidności i takim prestiżem, który budujecie sobie m.in. wystrychnięciem na dudków kilku setek biegaczy z Polski i Zagranicy odpuście sobie i wstydu oszczędźcie sobie i Nam wszystkim obywatelom RP.
Jest mi smutno i czuję się oszukany. Czuję się tak jakbym za żonę dostał kobietę sprawiającą wrażenie kandydatki na miss świata a w noc poślubną okazało się, że szklankę przy łóżku wypełnia sztuczna szczęka, nogi nieogolone gęsto zarastają włosiem, a tak w ogóle to ta laska zwyczajnym chłopem jest.
Jako biegacz jestem z definicji skazany na kupowanie kota w worku, czyli płacenie wpisowego z nadzieją, że pobierający takowe okażą się ludźmi słownymi i znającymi ciężar gatunkowy przyjętych na swe barki zobowiązań! Natomiast wydaje się szczytowym osiągnięciem ludzkiej bezmyślności, tak konstruować regulamin imprezy aby samemu nie być w stanie sprostać narzuconym sobie rygorom. Organizatorzy w tej sytuacji, są na uprzywilejowanej pozycji. Po pierwsze z tego tytułu, że są organizatorami /z definicji nijako/ narzucają taką a nie inną formę przeprowadzenia rywalizacji. Nic nie stoi na przeszkodzie aby w regulaminie narzucić uczestnikom np. biegnięcie tyłem, bokiem, na rękach czy plując co 5 kroków! Zapisują taki wymóg i ja jako zawodnik mam wybór, albo startuję w takiej rywalizacji, albo taka formuła mi nie odpowiada, i wsiadam do pociągu, i wracam do domu. Ba mało tego, organizator może zastrzec sobie aby wszyscy zawodnicy biegli w takiej a nie innej koszulce, w butach gumowych czy w końcu nakazać wszystkim przekraczającym linię mety ściągnąć spodenki! Jeśli tak sobie zastrzeże w regulaminie masz wybór i wszystko jest ok.! No może nie wszystko Bo w ostatnim przypadku może się okazać, że część zawodników /-czek/ pod spodenkami nie ma bielizny i organizator nakazując takie postępowanie narazi się stróżom obyczajności. Niestety będzie to problem organizatora nie zaś zawodnika!
Natomiast jeśli organizator nie spełnia warunków regulaminu, które sam nakreślił to czegoś tu nie rozumiem.
Czy sytuacja jest beznadziejna? Okazuje się, że nie!
Organizator będąc w uprzywilejowanej w stosunku do nas pozycji czyli pobierając od nas wpisowe staje się naszym dłużnikiem. Tak więc na podstawie art 476 kc nasz dłużnik już w chwili obecnej dopuszcza się zwłoki! Opłacenie wpisowego na imprezę biegową jest zobowiązaniem szczególnym. Mamy to do czynienia ze zobowiązaniami wynikającymi z umowy wzajemnej. My płacimy oczekując w zamian świadczeń określonych w regulaminie. No i tu trafiamy na pewien odwieczny problem: po co biegają w imprezach biegowych ołowianonodzy? Powszechnie wiadomo, że nie dla zwycięstwa! A przecież organizatorom każdego biegu zależy ponad wszystko na wyłonieniu zwycięzców w jakiś zadanych w regulaminie kategoriach. Ktoś powie, że biega się w imprezach biegowych dla przyjemności. Polemizowałbym nad takim stawianiem sprawy. Dla przyjemności biegamy w miejscu swego zamieszkania na trasach, jakie sobie wyznaczmy wg regulaminu, jaki sami sobie stanowimy! Nikt przy zdrowych myślach nie powie mi, ze jedynie tylko dla przyjemności biegania, ktoś tarabani się koleją przez całą Polskę płacąc za bilety, a na miejscu jeszcze musi opłacić wpisowe. Więc gdzie tu jest miejsce na przyjemność? Ja jak na razie jej nie znajduję! Natomiast jeśli dodamy do tego możliwość rywalizacji na ściśle zmierzonym dystansie wg. określonej przez orgów formuły i otrzymanie oficjalnej oceny progresji /regresji?/ naszego wysiłku treningowego, tu z wolna zaczyna wyłaniać się cień sensu tarabanienia się na bieg w drugi koniec kraju. Jeśli do tego dojdzie chęć “dokopania” odwiecznemu rywalowi /a każdy z nas zna kilku takich odwiecznych rywali- sam mam kilka takich osób z którymi walczę, przy niekiedy ich błogiej nieświadomości tego faktu;-)/ to fakt start w biegu maratońskim jawi się jako przyjemność z kategorii sportów ekstremalnych. Ja sam kiedyś określiłem biegi maratońskie jako festiwal próżności. Przecież każdy z uczestników próbuje coś udowodnić: to sobie, to rodzinie, to najbliższym czy wreszcie zostawić po sobie jakiś ślad.
Jednak podstawowym czynnikiem decydującym o uczestniczeniu w zorganizowanym biegu jest chęć bycia “opomiarowanym wg obowiązujących standardów /stąd organizatorzy tak zabiegają o atesty: PZLA, IAAF czy AIMS/. Nijako naturalną, wydawać by się mogło, koleją rzeczy powinna być certyfikacja wysiłku maratońskiego biegaczy. Jako komplet należałoby uznać: oficjalny komunikat z zawodów opatrzony podpisami sędziów lub certyfikat imienny z potwierdzeniem oraz medal pamiątkowy z imprezy. No i taki jest standard. Generalnie rzadko zdarzają się odstępstwa od tak przyjętego standardu. Jednak jeśli, któryś z organizatorów w inny sposób dokumentuje maratoński wysiłek, umieszcza soja koncepcję w regulaminie i jest ok.
Natomiast w wypadku Maratonu Wrocław mamy jednak do czynienia z czystym przypadkiem jednostronnego nie wywiązania się ze zobowiązania wzajemnego. Organizator w regulaminie zobowiązał się do wręczenia każdemu z startujących / wprowadził jedynie limit 500 sztuk kalendarzy/ “upominkowej torby maratończyka”.

No i na podstawie art. 479 kc należałoby żądać zwrotu kwoty wpisowego proporcjonalnej do ilości niewykonanego zobowiązania. No i tak w moim przypadku, gdy ja startuję w biegu maratońskim dla medalu i certyfikatu oraz dla możliwości konfrontacji z innymi zawodnikami, wysokość roszczeń jakie mam zamiar dochodzić wynosić będzie około 33% kwoty wpisowego.
Jednak z posiadanych informacji wiem, że spora ilość uczestników tego biegu dostała nic. Czyli mogą dochodzić zwrotu wpisowego rzędu 75-90%!!! Myślę, że takie postawienie sprawy wobec uporczywego uchylania się z realizacją zobowiązania mogłoby zaboleć organizatorów Maratonu Wrocław a szczególnie włodarzy miasta jako współorganizatorów biegu. W perspektywie ubiegania się o organizację targów EXPO czy jesiennych wyborów taka kompromitacja jest szczególnie niemile widziana!
Mam nadzieję, że treść mego wystąpienia w jakiś sposób dotrze do organizatorów i współorganizatorów tej czarnej owcy /Maratonu Wrocław/, że wreszcie sponsorzy tego biegu w obawie o czystość wizerunku swoich firm znajdą sposoby aby zdopingować niesłownych organizatorów do wywiązania się z zapisów regulaminowych. Mam nadzieję, że władze PZLA wydając w przyszłym roku atesty weźmie pod uwagę takie, nie przynoszące chwały Polsce, zachowania organizatorów “Największego, solidnego, o tradycji” etc. Jestem przekonany, że nie zostanę zmuszony aby nadać tej sprawie rozgłos szerszy niż zamieszczenie tego tekstu w największym serwisie internetowym o bieganiu, który przyznał temu biegowi tytuł „Złoty Bieg 2001”.
Mam nadzieję, że nie dotrzymanie terminów w dostarczeniu przesyłek jest jedynie spowodowane lenistwem jakiegoś pracownika a nie lekceważeniem rzesz biegaczy!

Mam nadzieję
do zobaczenie na trasie organizowanego przez was maratonu
Z tęsknotą oczekujący obiecanych certyfikatów
Jacek Karczmitowicz

ps. jesienią ub.r obiecałem, że w roku bieżącym nie będę się czepiał organizatorów, jednak wobec niesłowności organizatorów czuję się zwolniony z danej obietnicy. Nad czym boleję.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Arti
01:19
orfeusz1
01:04
stanlej
00:55
Lektor443
00:49
cierpliwy
00:41
fit_ania
00:03
gpnowak
00:00
szyper
23:51
GriszaW70
23:43
mariachi25
22:48
Zedwa
22:41
LukaszL79
22:24
Wojciech
22:18
edgar24
21:46
uro69
21:44
GRZE¦9
21:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |