Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1517]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
269 / 295


2022-09-27

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
2x5 + 2x12 + 2x16 = 54 (czytano: 1319 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/maratondopracy/?ref=pages_you_manage

 

2x5 + 2x12 + 2x16 = 54

Zadanie matematyczne w sportowej relacji? Ano tak się porobiło. Już wyjaśniam. Dwa starty w zawodach na 5 km, plus dojazd rowerem na jedne zawody - 16 km, i na drugie 12 km. Jak zacząłem o 10 rano, to skończyłem o 22 w nocy. Było to mega wezwanie i kosztowało mnie dużo sił. Jak dojechałem rowerem do domu, byłem padnięty. Ale lubię takie wyzwania i mam jeszcze na to siły.

Ale po kolei. Ciągle biegam do pracy na nocki, po prawie 14 km - wieczorem do pracy, rano z pracy. Od 24 grudnia zeszłego roku przebiegłem w ten sposób 3700 km. Nidy tyle nie biegałem, ale jakoś daję radę. To taki raczej slow jogging w wolnym tempie, bo szybciej się po prostu nie da. Trenig to ani do biegów krótszych, bo za wolno, ani do ultra, bo za krótko. A tutaj trzeba przebiec 5 km na zawodach. Ktoś powie - po prostu wziąć udział. Ale ja tak nie potrafię. Zawsze na zawodach daję z siebie wszystko. Ale aby dać wszystko, to trzeba coś mieć. Dlatego postanowiłem pomiędzy biegami do pracy zrobić szybkość na dwójkach. Gdybym kilka dni zrezygnował z biegania do pracy, byłoby o wiele lepiej, ale jak na ten moment to moje najważniejsze bieganie, więc nie zrezygnowałem.

No więc te dwójki:
pierwsza - czas 8:43
druga - 8:38
trzecia - 8:33
czwarta wolniejsza na luzie, bo dzień przed startem - 9:20

Więc z takim bagażem jechałem na piątkę najpierw do Wolina, później do Dziwnowa.

Pierwszy bieg - Bieg Wikinga na 5 km, Wolin.

Rowerem 16 km dojechałem szczęśliwie. Trochę byłem przed czasem, więc jakoś tam zająłem sobie czas.

12:00 i W końcu bieg się zaczął. Stanąłem jak często to robię z samego przodu i początek biegłem w czubie. Niestety wielu mnie zaczęło wyprzedzać, czego się jakoś nie dziwię. Początek na stadionie, później ulica pod górkę, potem z górki, potem ostro pod górkę. No i tak w górę, w dół, w prawo w lewo i jakoś przeoczyłem znacznik na 1 kilometrze (a miał być i chyba był). Za to na 2 kilometrze już zobaczyłem i włączyłem międzyczas - 8:10. No po prostu rewelacyjnie, o wiele szybciej niż na szybkich treningach. Niestety później już tak dobrze nie było, chociaż starałem się trzymać tempo. 3 km - 12:39 (1km - 4:29), 4 km - 17:11 (1km - 4:32). Na stadionie udało mi się wyprzedzić Krzyśka, mojego stałego rywala z DLB, ale on biegł na 10 km, więc satysfakcja była żadna. Jakoś tam zafiniszowałem i uzyskałem czas 21:34. Ostatni kilometr - 4:23, więc jak na finisz słabiutko. Czas rewelka, chociaż daleko od tego co bywało nawet rok temu.

Okazało się, że w kategorii zająłem 1 miejsce, a wśród mieszkańców Gminy Wolin 3 miejsce. Więc jak rok temu otrzymałem dwie statuetki. Jeszcze losowanie, gdzie wylosowałem suszarkę do włosów. Tekst prowadzącego jak zobaczył, że suszarka - oby nie był to łysy. Jakoś się składa, że szczęśliwie łysy nie jestem, ale jakby nawet to nic by się nie stało.

Powrót do domu, jakieś jeszcze jedzenie - słodkie bułki z biegu i kubek herbaty i można było się szykować do następnego biegu, który miał być o 20.

Drugi bieg - Bieg nocne 5 km w ramach Dziwnowskiej ligi Biegowej, Dziwnów.

Wyjechałem rowerem jak jeszcze było widno, ale szybko zaczęła się szarówka. Na moście włączyłem lampy rowerowe i tak dojechałem na start. Dosyć dużo biegaczy i kijkarzy zdecydowało się wziąć udział. Wielu było też na biegu w Wolinie.

Wystartowaliśmy. Duża grupka popędziła do przodu, ja tam sobie biegłem z tyłu. Już na początku czułem, że sił mam niewiele, ale pędziłem ile mogłem. Oczywiście Zdzisiek wyprzedził mnie i z kolegą pobiegł do przodu. Miałem oczywiście moją czołówkę, z którą biegam do pracy i bardzo była potrzebna, bo był długi odcinek nieoświetlony. Tak biegnę i biegnę, dobiegam do półmetka, nawrotka i pędzę do mety. Dogania mnie Piotrek z Wolina i tak biegniemy razem. A tu nagle pyk - czołówka mi zgasła. Na szczęście biegłem za kolegą, który dysponował oświetlenie. Dobiegamy do drogi do promenady, która ciągnie się pod górkę. Wszystkie siły wytężam by dotrzymać kroku koledze, bo po ciemku jakoś mi się nie chce biec. A czy to w ogóle byłoby to możliwe? Jakoś ledwo ledwo utrzymałem się do oświetlonego terenu i tam już odpuściłem. Jeszcze skręt w lewo, finisz z górki i drugi bieg zaliczony.

Czas 22:20, nawet niezły, a może nawet bardzo dobry.

Teraz powrót do domu. Niestety moja lampa rowerowa z dynama jest słabiutka i na ścieżce rowerowej ledwo ledwo utrzymywałem się na torze jazdy. Jednak lepiej po szosie, gdzie krawędzie jezdni są zaznaczone białą linią. Jakoś jednak dojechałem.

I to koniec mojej sportowej historii tego dnia. Jakoś przeżyłem.


Zdjęcie - start Biegu Wikinga. Gdzieś tam plączę się z przodu.
link -strona Maratonu do Pracy

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Romin
07:21
Admin
07:08
jaro109
06:10
biegacz54
04:49
Jarek42
04:05
Andrea
02:32
Marco7776
00:55
STARTER_Pomiar_Czasu
23:16
kasar
23:00
banan2203
22:58
romangla
22:41
ADAXO
22:32
kolotoc8
22:17
mieszek12a
22:04
Raffaello conti
21:59
Andrzej_777
21:30
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |