2018-05-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Orlen Warsaw Marathon 2018 (czytano: 1157 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: jacekbedkowski.pl/owm-2018
Orlen Warsaw Marathon 2018
Moje pierwsze spotkanie z Orlen Warsaw Marathon miałem w dniu jego debiutu, czyli w 2013 roku. Jak się okazało, był to mój jedyny maraton, który zrobiłem w czasoe powyżej 4 godzin, borykając się z kontuzją od 4 km na trasie. Taki obrót sprawy troszkę mnie zniechęcił do startów w OWM. Wszystko zmieniło się w 2016 roku za sprawą Drużyny ASICS Front Runner Poland. Od tego właśnie roku startuje w tym maratonie nieprzerwanie i całkiem dobrze sobie radzę. W 2016 pobiegłem 2:46:42 (był to mój rekord życiowy w tym czasie), rok później zrobiłem moją aktualną życiówkę 2:41:27. W 2018 roku udało się dobiec w 2:57:11. W każdym z tych startów organizowane były również Mistrzostwa Polski mężczyzn w maratonie, w których również startowałem. W tej klasyfikacji plasowałem się odpowiednio na 15 miejscu w 2016, później 7 miejsce w 2017 i teraz 16 w 2018.
Jak wspominałem biegam w OWM za sprawą firmy ASICS, która jest sponsorem tego biegu. Wiosną 2016 roku dołączyłem do Drużyny ASICS Front Runner Poland. Przy okazji naszego corocznego spotkania startujemy w tych zawodach. Do Warszawy przyjechałem w sobotę wcześnie rano. Jak co roku początek dnia to spotkanie naszej dryzyny, gdzie omawiamy aktywności, poznajemy nowy sprzęt, a co najważniejsze mamy okazje lepiej się poznać. Po obiedzie była sesja zdjęciowa, a na koniec kilka godzin na Expo. Jak co roku sporo się działo na dzień przed startem. Były emocje, ale tylko te pozytywne. O dziwo w tym roku byłem wyjątkowo spokojny. Wiedziałem, że moja forma jest daleka od tej, jaką chciałem mieć, a wszystko przez przerwę w treningach. Samych przygotowań było mało to nie liczyłem na fajerwerki w czasie maratonu. Założenia były proste, dobiec do mety w dobrej kondycji. Miałem za sobą start w maratonie w Barcelonie kilka tygodni wcześniej (2:58:32), dlatego mogłem lepiej ocenić moje możliwości. Cel na ten maraton to kolejny raz złamać 3h.
W niedziele o poranku czekały mnie te same aktywności. Na początek śniadanko, później pakowanie się na bieg i ostatecznie wyjazd z kolegami z Rembertów Team. Jak zawsze spotykamy się i razem jedziemy na maraton. Przed biegiem jeszcze kilka zdjęć i można lecieć na start. W tym roku organizator docenił biegaczy startujących w ramach Mistrzostw Polski, dlatego mogłem wejść do strefy dla "elity”. Ci zawodnicy co tam są to sami wymiatacze. Fajnie było być razem z ni nimi, tyle powiem.
W samym biegu za dużo się nie działo. Cały czas kontrolowałem czas i pomimo tego, że pierwsze 5 km wyszło szybciej niż zakładałem to nie robiłem z tego tragedii. Czułem się dobrze i co najważniejsze kontrolowałem bieg. Ponieważ tempo nie było jakieś super zabójcze to miałem okazje troszkę się porozglądać. Sporo się zmieniło w Warszawie. Jak się szybko biega to nie ma czasu podziwiać widoków.
Na półmetku pojawiłem się w 1:29h. Czas był dobry i mogłem realnie liczyć na złamanie 3 godzin. Teraz została pilnowanie czasu i co chyba najważniejsze odpowiednia motywacja. OWM ma to do siebie, że w drugiej części biegu wieje, dlatego ostatnie kilometry są wymagające i trzeba mocno pracować, aby utrzymac tempo. Ja miałem to szczęście, że od 32 do 42 km wspierali mnie teamowcy z Rembertów Team. Przez te 10 km na rowerach żywiołowo mnie wspierali, co bardzo mi pomagało i zmotywowało. Nie mogłem przecież teraz dać plamy i zwolnić. Jeszcze przed metą dobre słowo od Marcina i później Agnieszki. Efekt tego był taki, że druga część maratony była szybsza i kolejny raz przebiegłem maraton w „negative split”. Końcowy wynik to 2:57:11. Sporo odbiega od życiówki, ale jestem bardzo zadowolony, bo wracam po przerwie od biegania. Co najważniejsze wszystko idzie w dobrym kierunku. Cały maraton miałem pod kontrolą i mogłem cieszyć się z biegania. Już nie mogę się doczekać kolejnych wyzwań.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |