2016-11-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton Komandosa - mity i rzeczywistość (czytano: 5087 razy)
Gdy pierwszy raz stałam na starcie Maratonu Komandosa
na mojej twarzy mienił się promienny uśmiech
ale wewnętrznie byłam pełna niepokoju
Choć mundur dodawał mi z pewnością sporo dzielności do wyglądu
na lekko drżących nogach i z duszą na ramieniu maszerowałam na start
Moje przyjaciółki Niezniszczalna Ewa i Nieustraszona Kasia jednak nie panikowały
więc brałam z nich przykład i tak już zostało
Dziś one mają już ukończonych po 8 i 5 takich maratonów
pomimo że na co dzień nie są żołnierzami
lecz po prostu matkami
kobietami pracującymi
i przede wszystkim dziewczynami z którymi można o wszystkim pogadać
To jest mniej znane choć bardzo prawdziwe oblicze owianego legendą Maratonu Komandosa
jedynego w swoim rodzaju biegu w Polsce
na którym próbując utrudnić biegaczom zadanie nie dodano kilometrów
ale plecak
mundur
i buty wojskowe.
Mając za sobą trzeci start w tych zawodach
już wiem że tu wrócę
Jeszcze całkiem plecy nie przestały boleć a ja już zastanawiam się
co mogłabym ulepszyć poprawić aby za rok urwać kolejne minuty
Tak to właśnie jest z tym biegiem
i o tym chcę napisać
Czym jest Maraton Komandosa
Okiem kobiety
matki
uczestniczki
Bo w moim prywatnym odczuciu
wbrew pierwszemu wrażeniu ten bieg jest bardziej dla zwyczajnych kobiet niż nieprzeciętnych facetów.
Dlaczego? - przeczytajcie.
Jakiś czas przed zawodami wrzucam na swój profil na portalu społecznościowym
stare zdjęcie z 10edycji biegu
na którym w holu hotelu Silesiania stoją 4 uśmiechnięte uczestniczki w mundurach
Zdjęcie zrobiono nam przed startem
gdy uśmiechy i spojrzenia były jeszcze zdecydowanie bardziej soczyste.
W komentarzach ludzie najczęściej życzą powodzenia
i deklarują trzymać kciuki,
ale też pojawiają się głosy sugerujące że bieg jest z różnych względów niesprawiedliwy
Oczywiście zwłaszcza dla kobiet
Mundury są przecież różne
nie każda ma tak samo wygodny i ciężki
a poza tym dlaczego wszyscy muszą mieć jednakowy plecak o wadze 10kg?
Prosta kalkulacja pozwala przecież wyliczyć
że dla drobnej kobiety jaką jestem (164cm 54kg wagi)
ten plecak waży znacznie więcej niż rosłego żołnierza jakich na zawodach nie brakuje
No i dlaczego mnie to w ogóle nie wkurza?
Prawda jest taka
że podstawową i największą zaletą tego biegu jest właśnie to że zasady są dla wszystkich takie same
żołnierz czy cywil
mężczyzna czy kobieta
Jeśli nie masz munduru musisz go zdobyć
jeśli nie masz siły musisz ją wypracować.
Nie ma tu sztucznego wyrównywania szans
w ogóle wyrównywanie szans byłoby czymś w moim odczuciu niesprawiedliwym.
Na innych biegach przecież nie daje się bonusu czasowego np. osobom otyłym
a przecież takim ludziom dźwigać swoje ciało w trakcie biegu jest znacznie ciężej.
Sama idea zawodów faworyzuje już przecież w bieganiu ludzi z predyspozycjami.
Równe szanse to mit tak w bieganiu jak i w życiu
Jako mama na co dzień spotykam się też z wieloma utrudnieniami
choćby w codziennym poruszaniu się
brak podjazdów
albo wręcz kartki z napisem na drzwiach: z wózkiem wstęp wzbroniony!
Specjalne miejsca parkingowe bliżej sklepu i kasy dla matek z dziećmi to rzadkość.
I wiecie co?
Nikogo to nie oburza.
Parafrazując klasyka
life is brutal and full of zasadzkas :-)
Może właśnie dlatego kobiety w maratonie komandosa radzą sobie tak dobrze.
Jak mi pięknie podpowiedział kolega
w 12 letniej historii Maratonu Komandosa
nie było uczestniczki która by nie ukończyła biegu.
W obecnej 13 edycji dobra passa pechowo została przełamana
ale jak donosi Polska Zbrojna ta edycja była również rekordowa jeśli chodzi o ilość debiutantek.
Dalsza część mojego wpisu powinna skupić się teraz na tym jakimi " heroinami" są kobiety
i tu Was zaskoczę
bo wcale tak nie uważam!
Jak dla mnie jest to chyba największe nieporozumienie związane z tym biegiem
że zawody są tak ciężkie, że każdy kto je ukończy i nie nabawi się kontuzji jest co najmniej bohaterem.
8 godzinny limit biegu pozwala praktycznie całość trasy pokonać marszem.
Inna sprawa, że mi osobiście z tym plecakiem maszeruje się dużo gorzej niż biegnie
i nie wyobrażam sobie spędzenia tylu godzin na trasie
dlatego biegnę.
W tym roku za cel postawiłam sobie ambitnie złamanie 5h (dotychczasowa życiówka 5:19)
marzeniem było też pudło w klasyfikacji open.
I tu muszę przyznać poległam.
Choć w ramach przygotowań sporo biegałam z plecakiem
moje wybiegania okazały się za krótkie
(tempo zdecydowanie spadło mi po granicznej ilości km pokonanych treningowo)
Tymczasem w wywiadzie jakiego udzieliła tegoroczna zwyciężczyni czytam
że biegło jej się tak dobrze bo treningowo omyłkowo pakowała do plecaka za dużo :-)
W jej szaleństwie ja znalazłam metodę
Rzeczywiście coś jest w stwierdzeniu
że trening powinien być tak ciężki aby zawody były przyjemnością
O ile w ogóle za przyjemność można uznać bieg z takim obciążeniem.
Otóż można!
Nie skłamię ani trochę jeśli powiem
że dużo frajdy dały mi treningi z plecakiem
wbrew temu co nam się z pozoru wydaje
10kg nie jest wcale aż tak dużym ciężarem
aby noszenie go szkodziło człowiekowi i groziło poważnymi konsekwencjami dla zdrowia
No i znów żeby to uzasadnić muszę wrócić do macierzyństwa
Moje roczne dziecko waży właśnie tyle.
Noszę je codziennie i nikt nie pyta mnie nawet czy mi ciężko
a w tym procederze nie jestem wcale odosobniona
miliony matek od wieków robi dokładnie to samo
Od wędrówek kilometrami za pożywieniem
aż po spacery w chuście tak po prostu kobiety nosiły i noszą swoje dzieci.
Wysiłek związany z takim działaniem jest fizjologicznie wpisany w macierzyństwo
No ale Maraton Komandosa to przecież 42 km w butach raczej do chodzenia niż do biegania.
Tu się zgodzę
Rzeczywiście buty wojskowe z 9 calową cholewką są niewygodnym elementem wyposażenia
Stopa ma ograniczoną możliwość ruchu
a podeszwa choć gruba nie ma żadnej amortyzacji
Do tego jeśli są zbyt sztywne lub za ciasne istnieje ryzyko
bolesnych otarć pięt które są charakterystyczną (i zwykle jedyną!) kontuzją po tych zawodach
Wszystko można jednak opanować
Wystarczy dobrać odpowiedni model
rozchodzić go i trochę rozbiegać
a na same zawody założyć obcisłe skarpetki.
Osobiście ze wszystkich moich startów komandoskich obtarłam sobie pięty dwa razy
z czego oba w połówkach a nie na całych komandosach
za pierwszym razem był to po prostu mój debiut (w zbyt ciasnych butach)
za drugim razem zawiniły nieodpowiednio dobrane skarpetki.
Co do samego trenowania zarówno w butach jak i z plecakiem jestem sceptyczna
ale kilka takich treningów (chociażby po to aby przyzwyczaić kostki do ucisku sznurówek) zawsze robię.
Tym razem nie było inaczej
w ramach przygotowań pokonałam
110km z plecakiem z czego 25km także w butach.
Dziś już wiem że tych pierwszych kilometrów było zdecydowanie za mało.
Wprawdzie czas z którym dobiegłam 5h10min dał mi 7 miejsce wśród kobiet
i poprawę komandoskiej życiówki o 9min
jednak nie udało mi się przebiec w całości tego dystansu (jak sobie założyłam)
Marszobieg jest trzeba przyznać bardzo dobrym sposobem pokonywania trasy przez zmęczonego komandosa
bardzo ważne jest jednak tempo biegu pomiędzy przerwami na marsz.
Ja zdecydowanie więcej biegłam niż szłam
ale biegłam wolno
gdybym biegła więcej...
gdyby nie rozładował mi się na końcówce zegarek...
takiego gdybania jest tu zawsze bardzo dużo
i zwykle nie ma ono sensu
bo tak naprawdę każdy Maraton Komandosa jest inny
co potwierdzają statystki tego biegu
w których niejednokrotnie przemieszały się losy teoretycznie szybszych
z teoretycznie wolniejszymi i silnych ze słabymi
Jak nigdzie na tym biegu liczy się dosłownie wszystko
Kamyczek w bucie
za luźne spodnie
za ciasne spodnie
odpięty pasek od plecaka
a nawet wilgoć w powietrzu która potrafi dodać sporo do plecaka na mecie
jeśli nie zadbamy o to aby był on wodoodporny.
Z tego też względu przykładowo żwirek dla kota jest nie najlepszym pomysłem na wypełnienie plecaka
no chyba że rywalizujemy w kategorii najcięższy plecak jaka też jest. ;-)
Ogólnie cała logistyka plecaka
związana z jego wypełnieniem i rozłożeniem ciężaru
to temat na który można by spokojnie napisać doktorat z fizyki.
Ciężar musi być blisko ciała
nie może być ani za nisko ani za wysoko.
Plecak nie powinien odstawać od pleców
a wypełnienie nie powinno w żadnym miejscu punktowo naciskać na plecy biegacza
wszelkie odstępstwa od reguły są na trasie boleśnie weryfikowane
choć zdarzają się pozytywni wariaci jak moja Szybsza Połowa
którzy po załadowaniu ciężaru luzem do plecaka nie tylko ukończyli bieg
ale też nie odczuwali żadnych skutków ubocznych nasłuchiwania brzęczenia metalu
przy każdym kroku przez ponad 5godzin. :-) Cuda się zdarzają :-)
Ja w tym roku podobnie jak przy każdym swoim poprzednim starcie
zastosowałam pakunek z żeliwem zawiniętym w ręczniki
Metoda dobra ale są lepsze
Można do plecaka włożyć plastikowe butelki z piaskiem
zatopić żeliwo w piance montażowej
zrobić wreszcie użytek ze wszystkich swoich dotychczasowych medali
lub nawet upchać do środka sól drogową (na wypadek jakby na trasie było ślisko) ;-)
ilu biegaczy tyle pomysłów :-)
Jeśli nawet jesteśmy dobrze przygotowani
na starcie zadanie może nam utrudnić pogoda.
Z zasady na tym biegu wszyscy się cieszą gdy jest zimno
a nawet gdy mróz chwyci.
W tym roku było dość ciepło - 5stopni
Przy takiej temperaturze człowiek biegnący z obciążeniem szybko się grzeje
a piaszczyste odcinki trasy dają w kość.
Być może właśnie w pogodzie tkwi przyczyna braku rekordów tegorocznej edycji.
Dla mnie tegoroczny XIII Maraton Komandosa nie był ani pechowy ani szczęśliwy.
Choć nie udało mi się osiągnąć celu - złamania 5 godzin
jak na rok po urodzeniu dziecka muszę przyznać sama przed sobą że nie jest to zły wynik
Czasem po prostu stawiamy sobie zbyt ambitne cele
a czasem zwyczajnie nie doceniamy samych siebie
to dwa bieguny które zna chyba każda matka
Zdaję sobie z tego sprawę wracając pociągiem z Okruszkiem do domu.
Wagon bez przedziałów
siedząc na fotelu z napisem - miejsce dla kobiet w ciąży i matek z dziećmi
próbuję okiełznać radosny pęd do eksploracji całego otoczenia przez swoją pociechę
momentami wyglądam jak wędkarz próbujący opanować spory okaz jaki właśnie udało mu się złapać
z tą różnicą że ryby głosu nie mają :-)
a dzieci zdecydowanie tak
Poirytowanym wzrokiem patrzy na mnie studentka
obok starszy pan wyrozumiale się uśmiecha
I wtedy słyszę głos sąsiadki z fotela obok:
- Podziwiam Panią że się Pani zdecydowała na podróż z tak małym dzieckiem
a po chwili dodaje
- mój synek ma 3 lata i jeszcze nie jechał pociągiem, chyba bym się na to nie odważyła.
Uśmiecham się i myślę co jej odpowiedzieć
Jak jej powiem że właśnie wracam z Maratonu Komandosa na który pojechałam pociągiem zabierając oprócz 12 miesięcznego dziecka i rzeczy podręcznych jeszcze plecak 10kg i łóżeczko turystyczne to pewnie uzna mnie za wariatkę.
W końcu mówię:
- najtrudniej sobie chyba to wyobrazić ale jak już człowiek się zdecyduje to okazuje się że wcale nie jest aż tak ciężko jak się z pozoru wydaje.
Z Maratonem Komandosa jest dokładnie tak samo. :-)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2016-11-29,15:57): Patrycja, ja ci z całego serca gratuluję. Dla mnie jesteś bohaterką i basta! I nie ukrywam, że narobiłaś mi apetytu na ten właśnie maraton. Truskawa (2016-11-29,16:01): I podziwiam za cierpliwość dla współpasażerów i za to, że plecak, dziecko, maraton i z wszystkim dajesz radę. Super Patrycja! żiżi (2016-11-29,17:35): Iza coś czuję,ze wkrótce i komandosa zaliczysz,Patrycja gratulację,mój komandos był nieco dłuższy,ale bardzo dobrze wspominam to przeżycie,jedne z najlepszych.Co do treningów po tylu latach byłabym też mądrzejsza,ja wcale nie trenowałam z plecakiem(za to idealnie miałam dopasowany do pleców),w butach może 20,30 km treningowych...niesamowite przeżycie:).p.s. kolejna zakręcona babeczka:) Patriszja11 (2016-11-29,17:43): Dziękuję Iza :-) Nie było wyjścia jak już klamka zapadła, że jadę w tym roku to wszystkie przeszkody po drodze tylko mnie zmobilizowały jeszcze bardziej. Tegoroczna edycja była dla mnie symboliczna. Dokładnie rok temu dochodziłam do siebie po porodzie, w najśmielszych nawet myślach wtedy nie wyobrażałam sobie siebie po 12 miesiącach na starcie, a jednak udało się i było to prostsze nawet niż myślałam. Polecam Ci ten start (tym bardziej, że wiem że lubisz katorżnicze błotko). Pięknie będzie wyglądało u Ciebie na półce ze zdobyczami z biegów trofeum za Lubliniecki Szlem :-) Rzecz warta zachodu na pewno :-) Patriszja11 (2016-11-29,17:48): Dziękuję Żiżi :-) fajnie że jest nas więcej - kobiet które nie boją się takich wyzwań. Ja też wspominam moje komandoskie starty jako te jedne z najfajniejszych przeżyć takie, które dają siłę na co dzień w trudnych momentach :-) Pozdrawiam Cię i do zobaczenia mam nadzieję kiedyś jeszcze na starcie w Lublińcu :-) dziadekm (2016-11-29,18:50): Gratuluję wyniku i jak zwykle doskonałego pióra... pozdro michu77 (2016-11-30,08:31): Gratuluję wyniku... jednak zdecydowanie wolę góry. Komandos nie dla mnie :P Truskawa (2016-11-30,14:30): A polecisz ze mną tego komandosa Andżelka? W sensie nei moim tempem, bo byś umarła z nudów ale tę samą imprezę. :) Truskawa (2016-11-30,14:32): Patrycja, te 12 miesięcy po porodzie to dopiero na mnie robią wrażenie! ja 12 miesięcy po porodzie nie nadawałam sie do niczego. Tym większe brawa dla Ciebie! Mahor (2016-11-30,15:38): Właśnie po raz pierwszy w Polsce kobieta została dowódcą okrętu wojennego.Jestem przekonany że zapatrzyła się na maratonki z tego portalu a kto wie czy sama już nie zaliczyła maratonu.Inaczej nie dała by rady,to pewne!Gratulacje Patrycjo! :-)
żiżi (2016-12-01,08:07): Iza wiedziałam,że się skusisz:)..a czy Ty wiesz jakim ja tempem biegłam tamtego komandosa?-jak już to razem:),ale było fantastycznie:) Patriszja11 (2016-12-02,11:40): Dziękuję Jarku :-) Patriszja11 (2016-12-02,11:42): Michał coś w tym jest, że każdy ma swoje ulubione rzeczy w bieganiu. Ja też najbardziej lubię góry, chociaż do tych zawodów mam szczególny sentyment. A tak poza tym dziękuję :-) Patriszja11 (2016-12-02,11:48): Iza powiem Ci łatwo nie było, ale każdy trening był oprócz wysiłku też okazją do wyjścia z domu. Taka godzina, półtorej dziennie tylko dla siebie to dla matki dwójki małych dzieci jest prawie jak spa :-) dużo miałam radochy w tym wracaniu do biegania. Patriszja11 (2016-12-02,11:51): Maćku dziękuję :-) rzeczywiście kobiety w polskim wojsku są wciąż zjawiskiem rzadko spotykanym, a zwłaszcza te na odpowiedzialnych stanowiskach. Mam nadzieję, że to się będzie zmieniać bo to dobra praca również dla kobiet (mam tego przykład u siebie w rodzinie).
|