2015-09-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jim Morrison utonął na dnie butelki. Nie on jeden... (czytano: 990 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=ZRAr354usf8
Miałam kiedyś kolegę biegacza. Nawet bardzo bliskiego kolegę. Teraz nasze kontakty się rozluźniły, w zasadzie wcale ich już nie ma. Rok temu kolega się na mnie obraził. Powód wybrał dziwny, ale stara prawda głosi, że jak ktoś się chce pogniewać, to zawsze sobie powód znajdzie.
Nie widziałam go rok.
Czasem (dość często) mignie mi na FB jakiś jego post czy zdjęcie. W sumie jestem ciekawa, co u niego, bo kiedyś, nie tak dawno temu, był mojej rodzinie bliski.
No i dowiedziałam się w Krynicy z dwóch niezależnych źródeł, że mój kolega przestał panować nad alkoholem w swoim życiu. A tak nazywając rzeczy po imieniu, że po prostu zwyczajnie chleje. Na umór.
Jak nazwać faceta, który do piwa wlewa ćwiartkę gorzkiej żołądkowej - i to każdego dnia - żeby w ogóle poczuć, że to piwo to jednak alkohol?
Wiem, że wszystko to co na siebie wziął, zwyczajnie go przerosło. Moim zdaniem powinien chyba odpuścić. Nie da się trzymać w garści siedmiu srok i doskonale nad nimi panować. No, po prostu się nie da.
Może rozsądniej byłoby którejś z nich zwrócić wolność, bądź przekazać ją w inne ręce, zamiast rozpieprzać sobie wątrobę alkoholem, a szare komórki zamieniać w budyń?
Wiem, że nie potrafię tego należycie ocenić, bo sama nigdy nie miałam problemu alkoholowego. Ba, ja nawet porządnych skłonności do alkoholu nie mam, a od 1,5 roku nie używam go w ogóle, bo nie mogę. Ale, dalibóg, nie brakuje mi tego.
A on chleje.
I mówią mi to ludzie, którzy go autentycznie lubią, u których wynika to z troski, a nie z chęci przywalenia leżącemu (w jakimś kantorku na stercie materaców, nie mającemu kontaktu z rzeczywistością, bo ludzie już poszli i już można było wlać w siebie niezbędną dawkę wódy).
Boję się - i nie tylko ja - że jeżeli nie będzie potrafił odstawić alkoholu, to rzeczywistość odstawi jego. Ludzie, z którymi pracuje, zaczną zauważać, że bez alkoholu to on już nie egzystuje, że nie można na nim polegać. Że on już nie rządzi swoim życiem i swoimi decyzjami. Teraz rządzi alkohol.
Boję się o niego.
Gniecie mnie to...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Zulus (2015-09-25,12:31): Ale miałaś też takich,którzy wyszli na ludzi... mamusiajakubaijasia (2015-09-25,13:20): Tak, takich też miałam. No, może jednego:) Peepuck (2015-09-28,10:46): Okropna choroba, która dotyka "sprawiedliwie" wszystkich środowisk. Niestety takiemu komuś nie da się pomóc w żaden sposób jeśli on sam sobie nie będzie chciał pomóc. Jedyne co można zrobić to próbować zepsuć "komfort" chlania... Ech.. naoglądałem się..
|