Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [6]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
rafa
Pamiętnik internetowy
druga strona mocy

Rafał Galiński
Urodzony: 1973-01-
Miejsce zamieszkania: Zawiercie/Parkoszowice
20 / 25


2014-12-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Warszawa i Poznań: dwa maratony dla mojej żony (czytano: 1138 razy)

 

Warszawa i Poznań: dwa maratony dla mojej żony

Miło będę wspominał te dwa starty i to z wielu przyczyn. Dedykowałem je mojej żonie i pokonałem te 84 kilometry właściwie dla niej. Jako jej towarzysz i wierny zając pobiegłem mój dziewiąty i dziesiąty raz na tym dystansie. Wszak małżonka moja o koronę maratonów walczyła.

Warszawa była piękna, mieliśmy szczęście do fantastycznej pogody, dzień był chłodny i bardzo słoneczny. Widoczność doskonała.

Prowadziłem Tatianę początkowo dość wolno. Do połowy tempo wynosiło ok. 5.45 min/km, później, po półmetku starałem się stopniowo przyspieszać. Mijaliśmy wiele wspaniałych i kultowych miejsc, jak Myśliwiecka, Łazienki Królewskie, Pałac Prezydencki i Świątynia Opatrzności Bożej. Na trasie sił dodawały potężne gromady kibiców a także sporo kapel. Najbardziej podobały mi się dwie: Orkiestra Wojska Polskiego na Placu Piłsudskiego i Pogotowie Energetyczne.

Sił mieliśmy bardzo dużo, ale prawy mięsień dwugłowy odmówił współpracy z moją żoną i niestety zmuszeni byliśmy do kilku postojów w punktach medycznych i systematycznego mrożenia nogi.

Co ciekawe podczas tego maratonu osiągnąłem zupełnie inny stan umysłu, niż zwykle. Stałem się bardziej obserwatorem, niż uczestnikiem. Miałem wiele czasu i wolną głowę, aby spojrzeć na maraton zupełnie z chłodną głową, bez zwykłego widzenia tunelowego, jakie towarzyszy moim próbom czasowym.

Najbardziej odkrywczy był fakt, że postawa i forma poszczególnych zawodników tak szybko degraduje się. Właściwie obserwowałem wręcz grupowe obniżenie nastrojów i dyspozycji już po 20 km. W końcówce wyprzedzaliśmy całe rzesze idących maratończyków.

Mam wrażenie, że pierwszą połowę mogłem pociągnąć nieco szybciej, tak przynajmniej 2-3 minut. Nie mam jeszcze tak dobrego wyczucia tempa w przypadku metody Gallowaya.

Bardzo podobał mi się doping szczególnie na Mokotowie i Ursynowie. Meta na stadionie to wiśnia na torcie tego maratonu.

Fantastycznie wbiegało się na Stadion Narodowy. Towarzyszyło nam wielkie wzruszenie. Moja żona płakała na mecie długo. Warto było pojechać do stolicy. Mieliśmy okazję uczestniczyć we wspaniałej imprezie.

Walczyliśmy z Tanią o jej pierwszą trójkę z przodu, lecz czynniki obiektywne zwolniły nas o dwię minuty. Optymizmem natomiast napawa mnie przebieg tego maratonu: pierwszą połówkę mieliśmy wolnà: 2:04 a drugą szybszą: 1:58. Klasyczny negative split.

P.S. wrażenia mojej żony: „Dziś doświadczyłam prawdziwego tryumfu ducha nad ciałem. Mam za sobą 4 maratony przebiegnięte bez żadnej kontuzji i stwierdzam, ze to "pikuś". Walczysz "tylko" ze swoimi ograniczeniami i tym, co masz w głowie. Dziś przyszło mi się zmierzyć z bólem, który trwał ostatnie 22 km. Wielokrotne zamrażanie w punktach medyczny pomagało na krótko. Mój kochany zając robił, co mógł i fantastycznie "pociągnął mnie do mety. Zrobił wszystko, co profesjonalny osobisty pacemaker może zrobić. Nie mógł tylko zabrać ode mnie bólu nogi. Ostatecznie wynik 4 godziny i 2 minuty oceniam jako mega dobry biorąc pod uwagę powyższe i dodatkowo drugą połowę zrobiliśmy o 6 minut szybciej ! Do złamania magicznych 4 godzin zabrakło 140 sekund”.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
romelos
21:47
jaro kociewie
21:42
VaderSWDN
21:38
Admirał
21:19
anielskooki
21:19
gpnowak
21:05
Wojciech
20:56
Grzegorz Kita
20:50
andreade
20:47
kos 88
20:33
waldekstepien@wp.pl
20:25
StaryCop
20:07
kostekmar
19:48
inka
19:45
zbig
19:38
Yacek52
19:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |