2014-05-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wings for Life - Poznań (czytano: 680 razy)
Nadchodzi koniec roku, a więc czas przemyśleń i podsumowań tego, co ten rok nam przyniósł! Bezsprzecznie najważniejsze jest to, że nie miałem żadnej kontuzji i choroby, które są dla biegaczy największym utrapieniem. Jednak sprzyja mi szczęście, bo od czasu jak zacząłem biegać miałem tylko jedną taką przerwę w okresie 5 lat i to na samym początku. Po drugie ten rok był wyjątkowy, bo aż dwukrotnie wziąłem udział w zagranicznych półmaratonach, co jest moim sposobem na spędzanie alternatywnych wakacji. Pierwsza tegoroczna połówka w Wiedniu była zaplanowana jako wspólny wyjazd ze znajomymi w 100% się udała, nie licząc porywistego wiatru. Drugi, start był totalną improwizacją. Miałem go co prawda pobiec w 2013, ale tanie linie lotnicze, odwołały wszystkie loty do stolicy Węgier. Teraz natomiast jeszcze 10 dni przed wyjazdem nie było wiadomo, czym pojedziemy i gdzie będziemy spać. Ale w przypadku realizacji zamierzeń, na które mam mało czasu, spinam się i każda ewentualność jest dokładnie przemyślana. Na własnej skórze przekonałem się o zaletach Budapesztu i myślę, że jeszcze tu powrócę. W mijającym roku posmakowałem też nowej dyscypliny, która podoba mi się poprzez swoją różnorodność. Choć pływanie kraulem nie jest tak powszechne i przez to kilku znajomych nie wyobraża sobie w ogóle startu w triathlonie! Kolejną rzeczą godną odnotowania był start w EKIDEN tj. sztafecie maratońskiej. Powtarzam za każdym razem, że taka formuła daję największą radość z biegania i czekam z ochotą na następny start na zasadach "run connecting people". Ostatnią imprezą, o której chcę wspomnieć jest bieg Wings for Life. W tym roku był jego debiut i jako wydarzenie medialne wypadł okazale. Frekwencja w Poznaniu nie była najgorsza, porównując do innych biegów. A liczba zawodów konkurencyjnych w weekend majowy zawsze jest bardzo duża. Przypomniał mi się ten start, bo otrzymałem na maila fotkę niespodziankę... Dzielę się nią z wami jako symbolem, że w naszym biegowym życiu nie można tylko gnać do przodu w pogoni za wynikami, ale czasem warto przystanąć na chwilę i się odwrócić. A może za nami zostało coś ważnego do zrobienia, albo jest ktoś, kto nas mocno potrzebuje? Nie zapominajmy o tym, nie tylko od święta, bo nam zaprawionym w bojach biegaczom chce się bardziej, a i niektóre zadania okazują się dużo łatwiejsze, niż z pozoru wyglądały. PS. Powyższego wpisu dokonałem 01.11.2014 r. Załączone zdjęcie pokazuje, że to ja spokojnie zaczekałem na goniące mnie auto, wyznaczając sobie linię mety dokładnie na 29km trasy. A mainstream tymczasem się oddalał...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |