2013-05-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Życiówka i dwie kreski życia :) (czytano: 1275 razy)
Start w Brzozie miał być rekreacyjny ale Piotr stwierdził że skoro jestem w gazie to mam polecieć szybko. Dowiedziałem się o tym 10 dni przed startem, dodatkowo obciążenia treningowe były dość duże bo start był szóstym dniem biegania dzień po dniu, a treningi też nie były lekkie.
W dniu startu stawiłem się jednak biurze zawodów wypełniony jak zwykle adrenaliną po brzegi. Rano czułem jeszcze zakwasy po poniedziałkowych tempówkach, później chyba po prostu o nich zapomniałem ;)
Plan był taki żeby pobiec po 4:45 cały dystans, co dawało by szanse żeby kolejny półmaraton polecieć na 1:40. Trasa była w większości crossowa po lesie w dodatku z górkami więc miałem tylko nadzieję że jestem przygotowany pod ten czas.
START. Pierwszy kilometr spokojnie, szukam jakiegoś odnośnika, jest Ela, biegnie z Garminem. Myślę sobie ona pewnie pobiegnie ok. 1:09-1:10 przyłączam się, lecimy. Na drugim kilometrze jest nawrót i widzę wszystkich którzy są przede mną, jestem ok. 35 więc jest dobrze bo pierwsza 40 na mecie ma dostać medale kolory złotego, bardzo chciałbym taki mieć.
Na trzecim km doganiam grupkę która zdaje się lecieć na 1:10, biegnę z nimi kilkaset metrów, jak dla mnie trochę za ciasno więc zaczynam wyprzedzać i oddalam się od tejże grupki. Myślę sobie oj ty durny, lecą na 1:10 a ty matole jeszcze szarpiesz tempo, oby siły na koniec zostały bo inaczej będę sam sobie winny. Po kilometrze dogania mnie dwóch zawodników którzy jednak nie chcą współpracować i muszę dyktować tempo biegnąc pod wiatr a oni się wiozą za mną. O nie!!! Nie ma tak dobrze przed nami pojawiają się trzy solidne górki postanawiam ruszyć bardzo ostro i zgubić kolegów. Wbiegając już na trzecią górkę mam ze sto metrów przewagi nad kolegami których wciągnęła grupka innych biegaczy. Pierwsze 5km wyszło w tempie 4:42.
Kolejna piątka polegała na znalezieniu sobie coraz to kolejnych biegaczy przede mną i próby ich dogonienia. Średni czas 4:38.
Po 10km doszedłem do wniosku że 1:11 jest już zrobione i że będę atakował 1:10. Postanowiłem pobiec ostro dwa ostatnie kilometry a 11-13 utrzymać tempo docelowe.
Na 13 dogonił mnie znajomy Łukasz który od zeszłego roku zrobił naprawdę widoczny postęp, rozmawiamy kilka zdań nt. biegu z łapką po czym mi odchodzi. W sumie przez cały bieg wyprzedziło mnie trzech zawodników.
Ostatnie dwa kilometry robię w czasach 4:13 i 3:48.
Na mecie poza wzruszeniem nie czuję większego zmęczenia, na szyję Ojciec wiesza mi złoty medal, a więc udało się, pierwsza czterdziestka, po chwili okazuje się że pierwsza 29-tka.
Czas 1:08:45, a więc urwałem jeszcze ponad minutę. Opłaciło się zaryzykować, jest piękna życiówka.
Szybko wróciłem do domu, nawet się nie kąpałem po biegu. Podekscytowany pokazałem medal ze „złota” ;) i zmierzam do szafy żeby zabrać rzeczy do przebrania po kąpieli. Otwietam a tu niespodzianka która przebiła wszystkie piękne chwile podczas biegu i mety.
Na początku widzę kolorowy obrazek więc myślałem że Michalinka mi coś narysowała i podrzuciła do szafy. Dopiero jak odwróciłem to zobaczyłem dwie kreski, najpiękniejsze dwie kreski które już raz widziałem i teraz zobaczyłem po raz drugi. Kreski życia miłości i największego szczęścia jakie może się przydarzyć. Będzie druga pociecha
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu sojer (2013-05-06,13:06): Żona zrobiła sobie test gimnazjalny?
Gratuluję pozytywnego wyniku :)
Mnie taki test wyklucza z maratonu w Toruniu i raczej z półmaratonu w Bydgoszczy. Ale co tam :D Michał1980 (2013-05-06,19:04): Również gratuluję kolego :) Rufi (2013-05-06,23:36): Jejejejejejejejejeje :-) Super dwie kreski!!!! A ostatnio o tym rozmawialiśmy :-) Ciesz się szczęściem :-))))) A bieg w Brzozie był jedynym w swoim rodzaju :-) Michał1980 (2013-05-07,07:10): cieszę się jak cholera :) :) :)
|