2013-03-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Na Książęcym Szlaku (czytano: 2968 razy)
Zmęczony trudami biegu wypoczywałem w salonie naszego apartamentu, położonego w uroczej miejscowości Les Houches.
Opowiadaliśmy sobie przeżycia z trasy, a ja chłodziłem lodem kolano, lekko przeciążone 114 km biegiem.
Nagle padło pytanie:
- A co to w ogóle znaczy TDS ?
Nasza koleżanka Marta, władająca biegle francuskim odpowiedziała, że TDS( Sur les Traces des Ducs de Savoie )to nic więcej niż : „Na książęcym szlaku”.
No może nie dokładnie tak powiedziała, bo tak dosłownie to: "Śladami książąt regionu Savoie"
W każdym razie padła nazwa "Na książęcym szlaku" i tej wersji z uporem maniaka będę się trzymał:)
Myślałem, że to będzie jakaś krwią ociekająca, budząca grozę nazwa, a tu... Na Książecym Szlaku...???!!!
Nazwa ta brzmiała tak niewinnie w porównaniu z tym błotem, deszczem ,zimnem, wiatrem, bólem, zmęczeniem , które przeżyłem przez 28 godzin biegu , że...dostałem tzw. głupawki i wyobraziłem sobie, że...
……………Dawno, dawno temu, tak dawno, że nawet moja wścibska sąsiadka – co wszystko wie i wszystko pamięta – nie pamięta; za kilkoma górami, kilkoma lasami, morzami, rzekami , strumykami i innego rodzaju ciekami wodnymi ,żył sobie Król, który mądrze i sprawiedliwie rządził swoim pięknym , górzystym krajem.
Król – jak to król – za żonę miał piękną Królową, która razem z tym Królem( albo nie)miała prześlicznego Królewicza, zupełnie nie wiedzieć czemu zwanego KSIĘCIEM .
Ów Książę był uroczym chłopcem, którego rodzice kochali nad życie( oczywiście nad życie swoich poddanych).
Oprócz tego ,że był uroczy , synek ich wyróżniał się tylko jedną rzeczą.
Nie był ani mądry , ani głupi, ani za niski , ani za wysoki, ani ładny , ani brzydki.
Słynął zaś z tego, że BARDZO BRZYDKO się wyrażał.
Nie był to jednak problem zbyt duży, ponieważ …prawie wcale się nie odzywał.
Kiedy zaś odezwał się czasami, słów jego nie zapisywano złotymi literami w wielkiej księdze w skórę oprawionej, ponieważ wypowiedzi jego tak niecenzuralne były, że dla potomnych zachowywać ich na pewno nie należało.
Kiedy Książę skończył lat 15, ojciec Król postanowił, że jego syn jako pierwszy w historii tego kraju pokona SZLAK.
Jaką grozę budził ów SZLAK wśród zamieszkujących te tereny niech świadczy to, że kiedy im się coś nie udawało i nie szło po ich myśli, mówili:
- A niech to szlak trafi.
Matka Królowa na wieść o zamiarach męża Króla, nieomal zemdlała.
Prosiła, błagała, a kiedy to nie pomogło, zagroziła nawet, ze nie wpuści męża Króla do małżeńskiego łoża, ale biorąc pod uwagę, że nie był w nim od około lat 15, niewiele Go to obeszło i zamiar swój zrealizować postanowił.
W końcu nadszedł ten pamiętny dzień.
Książę został na tę wyprawę doskonale wyposażony.
Kiedy stanął w pełnej krasie przed dworem, ten oniemiał.
Jego strój prezentował się wspaniale.
Poszyte różowym aksamitem paputki wspaniale komponowały się z liliowymi , jedwabnymi pończoszkami, a urocze czerwoniutkie pomponiki, obszyte malutkimi złotymi dzwoneczkami wesoło podskakiwały i pobrzękiwały przy każdym kroku.
Błękitny tużurek z naszytymi lawendowymi misiami i fioletowymi – nie wiedzieć czemu – żabkami i aksamitnym kołnierzem, prezentowały się równie okazale.
Tył tużurka był na tę ciężką wyprawę specjalnie przedłużony i obszyty misterną , kremową koronką.
Nakrycie głowy musiało być wygodne, więc ojciec Król postanowił, że syn nie pójdzie w koronie, tylko w specjalnie na tę okazję skonstruowanej czapeczce, obszytej sobolowym futerkiem i wysadzanej diamentami.
SZLAK nie wybaczał błędów , dlatego wyprawa Księcia była przygotowana i przemyślana w każdym szczególe.
Nie zapomniano o staranie przygotowanym ekwipunku.
Śliczny różowy plecaczek przetykany złotymi nitkami wydawał się na tę wyprawę wprost idealny.
Do plecaczka spakowano najpotrzebniejsze rzeczy, a, że nie był zbyt duży musiano mocno to przemyśleć.
Po burzliwych debatach Król podjął ostateczną decyzję.
Do plecaczka spakowano:
- śliczną porcelanową filiżankę z wizerunkiem Księcia po jednej stronie i urzekającym widokiem gór po drugiej.
- malutki podstaweczek do tejże filiżanki,
- komplet złotych sztućców, sprowadzonych na tę okazję z odległych krajów,
- wysadzany rubinami diamentowy nocniczek,
- malutki ręczniczek z wizerunkami ulubionych przez Księcia fioletowymi – nie wiedzieć czemu – żabkami.
Nie zapomniano także o czymś do jedzenie i picia.
Tym zajęła się matka Królowa i zdecydowała, że do plecaczka spakowano:
- malutki termosik z gorącym kakao,
- ulubione przez Księcia ptysie z kremem truskawkowym oraz malutki , uroczy torcik z wisienką.
W końcu nadszedł czas na wymarsz.
Młody Książę dzielnie wszystko znosił, ale tylko matka Królowa zobaczyła strach w jego oczach.
Obawiając się o życie swojego ukochanego synka postanowiła- w tajemnicy przed mężem Królem – wysłać ze swoim dzieckiem doświadczoną i zaufaną służącą, 85 letnią Monix Mayeur.
Równo o godzinie 7.00 mały bohater ruszył na SZLAK.
Tuż przed wymarszem zdenerwowany Książę wypowiedział (pierwszy raz od dwóch lub trzech lat) znamienne – jak się później okazało – słowa do towarzyszącej mu służącej:
- Kurwa! Mayeur! Ruszamy czy nie!
Ruszyli.
Przy udekorowanej girlandami i kwiatami trasie stało mnóstwo gapiów, którzy mocno wspierali zmęczonego coraz bardziej Księcia.
Podczas wyczerpującego marszu ,Księcia pozdrawiały przechadzające się SZLAKIEM kobiety w ciąży, weterani wojenni, którzy widząc przechodzącego syna królewskiego przystawali i opierając się na kulach gorąco go pozdrawiali i nagradzali rzęsistymi brawami.
Cały lud był bardzo dumny, że po raz pierwszy w historii ich kraju, syn Króla zdecydował się pokonać tak morderczą i wyczerpującą trasę.
Kiedy wyczerpany do granic możliwości Książę, - po przejściu niemal tysiącapięciuset metrów – usiadł przy drodze, Monix natychmiast wezwała podążający za nimi w pewnej odległości powóz.
Kiedy po tygodniu dotarli do malutkiej osady, gdzie miała zakończyć się wyprawa – i tu trzeba nadmienić , że SZLAK miał tę właściwość, że nikt nigdy nie wiedział gdzie On się zaczyna , a gdzie kończy – Książę przypomniał sobie nagle, że nie zjadł przygotowanych przez matkę ptysia z kremem truskawkowym i torcika z wisienką.
Może by i je zjadł, ale zatrzymując się co kawałek w przydrożnych oberżach, tak się tam obżerał, że na śmierć zapomniał o prowiancie.
Wtedy to odezwał się po raz drugi podczas tej wyprawy i wypowiedział znamienne(znów) słowa do swojej opiekunki Monix:
- Szam Monix! Matka mnie zajebie, jak zobaczy , że nie zszamałem prowiantu!
Posłuszna Monix zjadła, i pewnie to było powodem jej zejścia z tego świata, co nastąpiło niebawem, ale...nie uprzedzajmy faktów.
Kiedy dotarli do pałacu, matka Królowa zapytała Monix:
- Dlaczego tak długo was nie było?! –a ta. podniosła wykrzywioną grymasem bólu twarz, i zdążywszy powiedzieć tylko:
- Tydzień Dziecko Szło…! – padła martwa.
Kiedy rodzice zobaczyli syna, niemal Go nie poznali.
Przytył kilka kilogramów, a na jego błękitnym tużurku świeciły się wielkie tłuste plamy, ślady po tygodniowym obżarstwie.
Mimo wszystko ojciec Król, matka Królowa jak i cały dwór i lud cały, byli dumni ze swego Księcia.
Wszystkie przygody spisano ku pamięci a Król zarządził co następuje:
Na cześć tego wydarzenia, co rok, młodzi i silni chłopcy oraz niemniej silne i, niemniej młode dziewczęta mają się mierzyć ze SZLAKIEM.
SZLAK będzie się zaczynał w miejscu, skąd wyszedł królewski syn, a miejscowość ta będzie się nazywała – na cześć pierwszych słów jakie wypowiedział podczas swojej wyprawy Książę – czyli Kurwamayeur, która to po zmianie granic i na przestrzeni dziejów, przybrała ostatecznie jakże podobnie brzmiącą nazwę Courmayeur.
SZLAK będzie się kończył w miejscu, gdzie dotarł królewski syn, a miejscowość ta będzie się nazywała – na cześć ostatnich słów, jakie wypowiedział podczas swojej wyprawy Książę , czyli - Szammonix, która to po zmianie granic i na przestrzeni dziejów, przybrała ostatecznie jakże podobnie brzmiącą nazwą Chamonix.
SZLAK nazwany został TDS, tym razem ku czci służącej Monix, i jej słów, które wypowiedziała po powrocie, zanim padła martwa, wyczerpana trudami podróży, lub – jak podają inne źródła – zjadłszy nadpsuty prowiant Księcia.
Król, nie chcąc przypisywać jakichkolwiek zasług jakiejś tam służącej, nie zamierzał przyjąć tej nazwy, lecz aby nie urazić żony -do której zapałał po 15 latach nową , gorącą miłością – zgodził się pozostawić TDS ,ale od Sur les Traces des Ducs de Savoie , co w języku kraju ,z którego pochodził Król, znaczyło po prostu: NA KSIĄŻĘCYM SZLAKU*!
*( Marta wybacz, ale muszę tak przetłumaczyć , bo nijak mi do koncepcji nie pasuje) :))
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2013-03-21,12:08): Do diabła ze szlakiem, księciem, służącą i jego starymi. Ja bym tylko chciała ten diamentowy nocniczek wysadzany rubinami. :) dario_7 (2013-03-21,12:47): Ciekawe ile przytył Radzio po tym 28-godzinnym obżarstwie??? ;))) Marysieńka (2013-03-21,13:09): Jeśli tyle "żarcia i picia", tam gdzie ja się wybieram będzie....ja żarłok...chyba przeżyję:))) mamusiajakubaijasia (2013-03-21,13:40): "Słynął zaś z tego, że BARDZO BRZYDKO się wyrażał." WARTO było czekać pół roku na ciąg dalszy!!! aż szkoda, że na główną to nie przejdzie:( jacdzi (2013-03-21,14:04): Czy ja w poprzednim wcieleniu nie bylem przypadkiem Ksieciem? jakubulung (2013-03-21,14:14): Super. Podoba mi się :D Kedar Letre (2013-03-21,14:27): Niestety Iza, cały czas jest...zajęty:) Kedar Letre (2013-03-21,14:28): Tym razem Radzio za dużo nie pochłaniał i przytyło mu tylko kolano:) Kedar Letre (2013-03-21,14:29): Przeżyjesz na pewno Marysiu, ale jak Cię znam , to tak będziesz gnała, że nie będziesz miała czasu na konsumpcję :) Kedar Letre (2013-03-21,14:33): Wypowiedzi Kasięcia i tak w mocno okrojonej formie po tym jak tekst wpadł w ręce bezlitosnej cenzorki Krystyny :) Kedar Letre (2013-03-21,14:34): Bardziej pasujesz mi na Króla, Jacku :) Kedar Letre (2013-03-21,14:35): Dzięki Kuba. Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłem , że właśnie Ty to napisałeś. snipster (2013-03-21,15:15): zacny SZLAK hehe ;) się uśmiałem :) niezłe, nieźle, nie dałbym rady tyle... biec, znaczy się jeść ;) Inek (2013-03-21,20:41): Cudna bajka i opisana z takim polotem! Szkoda tylko, że służącej nie udało się odratować! amd (2013-03-21,21:42): Wspaniałe, Radziu !!! Kedar Letre (2013-03-22,09:03): Dałbyś, dałbyś Piotrek. Byś sie najadł, byś pobiegł ;) Kedar Letre (2013-03-22,09:05): Spokojnie Inek. Niektóre źródła podają, że śmierć służącej była sfingowana, ponieważ dość już kobiecina miała tej roboty :) Kedar Letre (2013-03-22,09:07): Czy wspaniałe to nie wiem. Jedno jest jednak pewne. Ten bieg pozostawił trwały ślad w mojej psychice;) adamus (2013-03-22,10:01): Szlaku by to trafił, nic nie zrozumiałem!! To jest opowieść na faktach autentycznych? :)) Kedar Letre (2013-03-22,10:05): Powiedziałbym nawet tak: To fakt, ta historyjka faktycznie oparta jest na autentycznie autentycznych faktach :)) Inek (2013-03-24,00:52): Toś mnie Radek pocieszył, wielkie dzięki:) Wcześniej "uleciał" mi gdzieś cudzysłów, a Twoja ciekawa opowieść rzeczywiście wygląda na bardzo autentyczną, a momentami nawet na niezwykle współczesną!!! natalia0101 (2013-03-25,16:22): Całkiem nieźle, hi hi ty ŁAKOMCZUCHU WALCZĄCY O ŻARCIE JAK LEW!Ja tylko bym wspomniała jeszcze o pięknej Księżniczce, która nie obżerając się podążała przed Księciem, któremu to uprzednio dała kosza mówiąc Vat"en ! TREBI (2013-03-25,18:36): Gratuluję Weny Radzio, super się czytało:) Toya (2013-03-26,23:45): Nie wiem co wziąłeś, żeby wyprodukować ten tekst, ale nie wzięłabym tego samego..
|