Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [16]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
truchtam.wordpress.com
Pamiętnik internetowy
Truchtam po mój pierwszy maraton

Mirowski Bartek
Urodzony: 1984-12-10
Miejsce zamieszkania: Piła
12 / 12


2012-10-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Jestem maratończykiem...! (czytano: 1062 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://truchtam.wordpress.com/2012/10/22/jestem-maratonczykiem/

 

Na ten start czekałem od momentu, gdy zdecydowałem się na udział w poznańskim maratonie. Im było bliżej, tym bardziej rosły moje wyobrażenia tego, co miało się dziać na trasie. Czekałem na ścianę, która dopada biegaczy po 30 km i na radość która przychodzi na ostatnich metrach. Pomimo, że do Poznania mam tylko 100km, pojawiłem się tam już w sobotę. Chciałem poczuć ten maraton wraz z całą otoczką. Po dotarciu na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich, zdałem sobie sprawę z ogromu tego wydarzenia. Wielkopolska gościnność i gospodarność widoczne były na każdym kroku, a jak się później okazało, przeniesienie strefy biegacza do centrum było strzałem w dziesiątkę.

Do biura zawodów dotarłem już w sobotę wspólnie z Waldkiem. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Biura Zawodów, w końcu właśnie tam czekały na nas upragnione pakiety startowe. O prócz chipu i numeru startowego, organizatorzy wyposażyli nas w koszulkę techniczną, całkiem przydatny worek sportowy i kilka innych pierdołek Z pakietami udaliśmy się do Marka, Ady i reszty Brooksowej ekipy. Później jeszcze pozwiedzałem targi i udałem się na zasłużony odpoczynek i rozmyślanie o tym co miało przyjść jutro. Długo zastanawiałem się jak się ubrać i jak biec. Ostatecznie stwierdziłem, że wieczorem nic już nie wymyślę, a na rozmyślanie czasu miałem sporo… Noc była trudna, ciągle się budziłem, chyba dlatego, że nie chciałem zaspać…

Rano wstałem około 6:30, może to i dobrze, bo dzięki temu mogłem w spokoju się ogarnąć. Na początek sprawdzone śniadanie, w postaci energy cake’a, dwa banany i nawadniacz. Podczas spaceru do strefy biegacza oceniłem, że będzie ciepło i pobiegnę na krótko. Przed szatniami spotkałem Andrzeja i Wieśka i dalej poruszaliśmy się ju razem. Tam też uzgodniliśmy z Wieśkiem, Andrzejem i Gaśnicą, który dotarł chwilę później, że pobiegniemy razem. Przed startem odbyłem 10 minutowy trucht i kilku minutowe rozciąganie. Po czym przywitałem się z tablicą 42km, zrobiłem sobie z nią zdjęcie i pomyślałem… “będę tu za cztery godziny”. Znalazłem chłopaków i ustawiliśmy się przed zającami lecącymi na 4:00. Przez pierwsze 10km mieliśmy truchtać w tempie 5:40/km, a później lekko przyspieszać.

Emocje rosły z każdym momentem. Za minutę dziewiąta jeszcze raz spróbowałem sobie wyobrazić ten bieg. Chwilę później zagrały Rydwany ognia i ruszyliśmy. Towarzyszyła mi radość spowodowana startem w maratonie i niepewność tego co będzie za trzydzieści kilka kilometrów. Na trzecim stwierdziłem, że takie tempo jest dla mnie za wolne i przyspieszyłem do 5:30/km, a w okolicach 10km endomondo pokazało 5:19/km. W tym momencie przyjąłem pierwszego żela i z tempem w przedzile 5:16/km – 5:19/km dotarłem do półmetka. Tam zobaczyłem Roberta, który do swojego maratonu i swoich sił podszedł zbyt optymistycznie – wystartował z tempem na czas 3:30. Chwilę pobiegliśmy razem, ale później postanowił jeszcze zwolnić. Ja kontynuowałem zgodnie z nowymi założeniami. Dobre samopoczucie na 30km wskazywało, że to był dobry ruch. Tam po wizycie w punkcie odżywczym przyjąłem trzeciego żela i zacząłem oczekiwanie na to co przede mną.

Na Serbskiej, gdzie usytuowany był 34 km, zaczął się mój maraton. Tam wraz z pokonanym dystansem rósł wymagający podbieg na dystansie blisko 2km. Ten odcinek kosztował mnie sporo sił. Moje tempo spadło do 5:50/km, a odległość pomiędzy następnymi km zdawała się być coraz to większa. Po uporaniu się z Serbską i Aleją Solidarności trasa zaczęła się obniżać, co pozwoliło mi ostatni raz przyspieszyć, chwilę później dopadł mnie kryzys. Coś zaczęło się dziać w mojej głowie, ale wmawiałem sobie “nie zatrzymuj się, biegnij! Starałem się…! Jeszcze mi wychodziło.

Na Śródce zobaczyłem kibicującego Grześka. Tam znalazłem nawet siły, aby wyskoczyć i przybić Bykowi “piątkę”. Później długa prosta pod wiatr i długi podbieg na Aleję Niepodległości. Tempo mojego biegu zaczęło spadać wprost proporcjonalnie do wysokości n.p.m. Kolejny długi podbieg, zmęczenie i wiatr wiejący z naprzeciwka zmusiły moją głowę do marszobiegu. Na 39/40 km jeszcze raz zobaczyłem Byka, ale tam już nie znalazłem sił na ekspresyjne witanie się z nim. W Punkcie odżywczym znowu głowa powiedziała maszeruj. Na szczęście tylko na chwilę. Gdy odpocząłem wróciłem do biegu i raz jeszcze powtarzałem… “nie zatrzymuj się! biegnij! Jeszcze kawałek i meta.

Na Powstańców Wielkopolskich znowu podbieg, ale biegłem, bo widziałem już PKP i Targi Poznańskie, a to oznaczało, że meta faktycznie jest blisko! Postanowiłem jeszcze raz nacisnąć i pewnie dlatego na Mości Teatralnym złapał mnie skurcz uda i znowu maszerowałem Doping kibiców i pragnienie mety spowodowały, że szybko uporałem się ze sobą i mogłem lecieć dalej. Ostatni akt mojego pierwszego maratonu rozegrał się 15 metrów przed metą tam skurcz chwycił oba uda. Zatrzymałem się i chwilę zawyłem z bólu i ruszyłem. W końcu meta była już na wyciągnięcie ręki.

Po przekroczeniu mety w czasie 3:53:03 i odebraniu medalu nadszedł czas na radość. Cieszyłem się jak dziecko razem z innymi biegaczami i kibicami. W głowie krążyła mi myśl, że na tę radość pracowałem cały rok ciężko trenując i walcząc z przeciwnościami losu. A teraz jestem maratończykiem! Z wielkim bananem na twarzy, zmieniającym się czasem w grymas bólu, udałem się do strefy biegacza. Tam radości nie było końca. W końcu zrealizowałem swój cel, przebiegłem maraton, a przy tym złamałem 4h. Szkoda tylko że nie udało się przebiec bez zatrzymywania. Wiosną w Krakowie powinno się udać!

A jak z organizacją? W kilku słowach mogę powiedzieć, że to fantastycznie zorganizowany bieg. Wykorzystanie targów dało ogromne możliwości. Trasa ciekawa, choć płaska nie była. Biuro zawodów jak i cała oprawa wokół bardzo mi się podobała. Czuło się tam nowoczesność i sprawność organizacyjną.

Teraz trzy tygodnie przerwy pd biegania, później wracam po więcej. Czas na nowe wyzwania!

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2012-10-23,00:47): Gratuluje i czekam na info o pokonanym 100-tnym maratonie :-)))
renia_42195 (2012-10-23,07:31): Gratuluję bardzo :))) Fajny jest ten maraton, co? Mnie już niesie na trening ...
truchtam.wordpress.com (2012-10-23,11:42): Na początek wystarczy 10 ;)
truchtam.wordpress.com (2012-10-23,11:43): Renia, maraton fajny, to prawda :) Mnie też ciągnie do biegania, ale powtarzam sobie jeszcze 2 tygodnie ;)







 Ostatnio zalogowani
Fred53
22:22
stanlej
22:16
Januszz
22:06
romelos
21:47
jaro kociewie
21:42
VaderSWDN
21:38
Admirał
21:19
anielskooki
21:19
gpnowak
21:05
Wojciech
20:56
Grzegorz Kita
20:50
andreade
20:47
kos 88
20:33
waldekstepien@wp.pl
20:25
StaryCop
20:07
kostekmar
19:48
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |