2012-07-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Litera Y w życiu biegacza... (czytano: 1281 razy)
O 8:39 siedząc przy biurku w pracy postanowiłam napisać i wylać z siebie morze myśli...morze, które zalewa mnie ostatnio!!! W radiu (RMF Classic James Horner - For a Love of a Princess)...za oknem niebo przysłonięte chmurami...!!!
W zasadzie nie wiem jak poskładać słowa aby przekazać to co jest we mnie...zacznę od tego, że po GPSie (Półmaratonie Słowaka) miałam takiego kopa, taka siłę i taka wiarę, że od razu ustaliłam sobie nowe cele: a) porządnie przebiegnięta dyszka w Biegu Opalińskich, b) życiówka na Chyżej Dyszce, c) Bieg Zbąskich w tempie 6min/km, d) dłuższe treningi...i tak mogłabym do ostatniej litery alfabetu i nagle STOP!!! wielki stop...wielki jak stąd nad ocean...skąd to się wzięło. Tłumaczyłam sobie wszytsko zmianą pracy, niemożnością ogarnięcia się w nowym światku, kiepską pogodą ale co tu tłumaczyć, przed Słowakiem to walczyłam codziennie a teraz mam nogi jak z ołowiu i w głowie jakieś siano. W zasadzie najgorsze jest w tym wszytskiem moje poczucie winy, z którego sobie doskonale zdaję sprawę i mówię o tym otwarcie bez jakiegokolwiek czynu w kierunku zmian...WERAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Kiedy widzę biegacza buzia mi się śmieje, kiedy pomyślę o imprezach biegowych, które sobie zaplanowałam uśmiecham się w duchu, czując że dam radę jakoś przezwyciężyć moją dziwną niemoc...
Tęsknię za bieganiem, z którego czerpałam pełnymi garściami, za bieganiem, które powodowało, że uśmiechałam się na trenigu, bieganiem które dawało mi poczucie zpełnienia, poczucie dobrze przeżytego dnia, poczucie kobiety czynu...
Patrząc sobie na literkę Y dochodzę do wniosku, że kilka razy zbliżałam się do tego rozgałęzienia na dwie niewaidome ścieżki...kiedyś jeszcze w LO kiedy zdecydowałam się zerwać ze sportem w wydaniu hot i teraz ale nie z myślą o zerwaniu ale o wytrwaniu na tym rozstaju, podjęciu mądrej decyzji i biegu dalej w prawo lub lewo...po prostu przed siebie...
Z morza myśli wyszedł mały stawek...dziś chyba nie ma dnia na słowotok, na wyrażenie wszytskiego...
RATUNKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
fot. Samotność biegacza...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Przemes6 (2012-07-16,09:22): Hmmmmmmm........Wydaje mi się,że pora zrobić sobie listę od A do Z ze swoimi celami i po kolei się za nie brać i skreślać po wykonaniu.Nogi z ołowiu? No to trzeba stopić ten ołów na treningu biegowym i już :) Czasem jest ciężko ale bywa,że trzeba zacisnąć zęby i do przodu !!! Pozdrawiam gorąco ;]
P.S. Co do siana w głowie-nie żartuj..... :d snipster (2012-07-16,09:55): wyskocz na skromnego kiloska późnym wieczorkiem, bez patrzenia na zegarek, bez celu, tak tylko mały jeden kilosek, tysiąc metrów... zapewniam, na pewno poczujesz się lepiej, to będzie takie mini catharsis, który otworzy w tobie nowe spojrzenie na świat :) następnego dnia albo następnego znowu poczujesz chęć do wszystkiego z bieganiem na czele :) Honda (2012-07-16,19:16): Wera! Po pierwsze nie myśl o niebieskich migdałach, o wyjazdach Bóg wie gdzie! Ja też mam czasem ochotę rzucić to wszystko i odlecieć byle gdzie, byle daleko... ale życie jest życiem i nic na to nie poradzimy.. Po drugie: regularne treningi! daj se na nim trochę w kość, tak jak ja wczoraj a od razu poczujesz odżycie! Po trzecie: przed nami kilka fajnych imprez biegowych, wtedy na maxa wrócimy do rytmu :)) Jestem z Tobą - Twoja młodsza upierdliwa siostra:)) Werq (2012-07-18,08:09): Człowiek jest w gorącej wodzie kąpany...czas za rada Piotrka machnąć kilometr;) i nacieszyć ciało;)
|