2012-05-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| przedłużona majówka cz.III (czytano: 1034 razy)
Stoję w holu wielkiego i przepięknego dworca kolejowego w Lipsku, a dokładnie przed ladą punktu obsługi klienta Deutsche Bahn i staram się dowiedzieć od miłej i kompetentnej pani odzianej w odpowiedni uniform, dlaczego nie przyjechał mój pociąg do Drezna. To dla mnie ważna informacja, bo korzystając z następnego połączenia na tej trasie, nie jestem już w stanie zdążyć na ostatni pociąg do Wrocławia. A to oznacza, że utknę na noc w Niemczech. Nie tylko zresztą ja, bo okazuje się, że mimowolnie stałem się przedstawicielem sześcioosobowej grupy Polaków, będącej aktualnie w tej samej sytuacji.
- (…) widzi pani, bo następny pociąg nie da rady nas dowieźć na ten ostatni jadący z Drezna do Wrocławia. To jest 8 minut różnicy. Czy oni tam nie mogą na nas poczekać?
- Niestety nie
- No i co z nami będzie? Mamy nocować na podłodze na dworcu w Dreźnie?
- Oczywiście, że nie. Będziemy musieli załatwić wam hotel. Proszę mi pokazać bilety i chwilę poczekać, muszę się skontaktować z Dreznem
Następuje rozmowa telefoniczna, z której wyławiam sformułowania: wolne miejsca w hotelu, taksówki, poranny pociąg. Pani ma dość nieszczęśliwą minę i każe szukać swojemu koledze jakichś połączeń.
- A przepraszam – zagaduję ją – co się właściwie stało, że ten pociąg nie przyjechał?
- No on w ogóle nie wyjechał ze stacji początkowej
- Dlaczego?
- Bo obsługa znalazła jakiś pakunek pod siedzeniem w pustym wagonie i wobec podejrzenia o podłożeniu bomby wezwano odpowiednie służby (!!!)
Kompletny odpał. Pani zaczyna nam coś wypisywać na biletach. Rozmawia jeszcze dwukrotnie przez telefon. I nagle jej oczy rozświetlają się.
- Jest jeszcze inna możliwość – mówi – możecie pojechać ICE do Drezna, który przyjeżdża wcześniej na stację niż ten drugi pociąg RE i będziecie mieć czas na przesiadkę!
- Tak, to świetnie! A ile będziemy mieć tego czasu?
- Trzy minuty.
- Pani żartuje? Trzy minuty, a dworzec w Dreźnie jest duży i do tego dwupoziomowy. Jak znajdziemy właściwy peron? Zagwarantuje mi pani, że zdążymy.
- No faktycznie nie. Proszę poczekać muszę zadzwonić.
Następuje kolejna rozmowa telefoniczna, z której wyłapuję stwierdzenia: grupa, peron, góra, czekać.
- No dobrze – odrywa się od słuchawki – to się powinno udać.
- Poczekają?
- Tego jeszcze nie powiedzieli, ale wsadzimy was tu w taki wagon, który zatrzymuje się przy schodach, którymi zbiegniecie na dół, skręcicie w lewo i wybierzecie pierwszy peron po lewej. To będzie numer 9.
- Mamy to zrobić w trzy minuty? A jak nie zdążymy to uznacie, że to z naszej winy i będziemy musieli spać na dworcu.
- Proszę poczekać, muszę zadzwonić.
Następuje rozmowa telefoniczna, z której nic nie wyłapuję, bo pani się odwraca do mnie plecami.
- Wszystko powinno być dobrze, poczekają.
- A ile poczekają?
- Tego nie wiem, ale powinno być dobrze. Ja tu dopilnuję, żebyście wsiedli w odpowiedni wagon.
Fajnie, fajnie ale martwi mnie ta asekuracja słowna typu: powinno. Mówię „danke” i prowadzę grupę na odpowiedni peron. Czekamy. Zbliża się godzina odjazdu pociągu, a tego ani widu ani słychu. Słucham lewym uchem zapowiedzi i … nagle dociera do mnie komunikat, że dziś ICE do Drezna odjedzie z innego peronu. Patrzę w stronę wyjścia, a tam pędzi pani w uniformie macha i pokazuje mi coś ręką. Krzyczę na grupę, zbieramy się i zasuwamy w kierunku, który ewidentnie wskazuje kobieta. Dopadamy pierwszy lepszy pociąg, który stoi na wskazanym nam peronie, wsiadamy. Dobiega pani i upewnia się, że znajdujemy się w wagonie 8. Kiwam jej głową na pożegnanie.
Dojeżdżamy do Drezna. Mieliśmy być 17:28, a już jest 17:30. Pociąg do Wro odjeżdża za minutę! Zebrałem grupę przy wyjściu, stoimy, patrzymy się po sobie i nerwowo przebieramy nóżkami. Myślę sobie, że gówno z tego będzie, i że DB to taki sam syf jak PKP. 17:31. Kręcę zrezygnowany głową, bo nasz pociąg dopiero hamuje. Otwieram drzwi, wyskakuję na peron i widzę, że naprzeciwko stoi pociąg z napisem na cyfrowej tablicy Dresden – Wroclaw! Tablica informacyjna na słupie mówi to samo. Komunikat w tle: …odjedzie dziś wyjątkowo z peronu drugiego… Skubańcy, podstawili nam pociąg pod nos. Krzyczę do wszystkich, żeby nie biegli na schody, tylko wsiadali do tego pociągu, który stoi naprzeciwko. Ludzie są zdezorientowani, ale robią, co każę. Udało się. Zajmujemy miejsca. Chwilę jeszcze stoimy – dokładnie pięć minut – i jedziemy. Jest dobrze. Jeśli pociąg nie spłonie lub nie porwą go kosmici dzisiejszą noc spędzę we własnym łóżku. A marzę o tym, bo dopada mnie zmęczenie po maratonie.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga |