2012-02-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Śćięta sosna (czytano: 413 razy)
Synoptycy nadają, że idzie ocieplenie. Przewidywane temperatury sięgną + 4 stopnia Celsjusza. Więc piękna zimowa sceneria niechybnie się skończy i powstaną roztopy. Pomimo padającego śniegu i wiatru postanowiliśmy udać się na ulubiona trasę biegową do lasu Giełczyn i Czerwony Bór. Od czasu do czasu przejeżdżające w tygodniu samochody drwali i leśników przetarły trasę nadającą się biegania. Pobocznie śnieg sięgał powyżej kostek. A tak mogliśmy biec po śnieżnej puchowej pierzynce w oszałamiającej scenerii obsypanych drzew z ociężałymi konarami pod wpływem ciężkiego śniegu. Niekiedy spadały jego większe ilości rozpraszając wszechogarniającą ciszę mąconą tylko tupotem naszych stóp. Niby trasa znana ale jakże inna każdego dnia przy przeobrażającej się pogodzie. Zmieniają się drzewa, ślady na śniegu i odgłosy ptaków. Na 6 kilometrze zaskoczenie. Napotkaliśmy na tunel pociętych bali sosen ułożonych tak na odcinku jakieś 200 metrów. Wydzielał on taki oszałamiający zapach eterycznego olejku sosnowego, że w oddechu robiło się bardzo przyjemnie. Dawka takiego świeżego aromatu na pewno nie zaszkodziła naszym płucom a wręcz przeciwnie wdychanie tegoż okazało się bezcenne. Nigdzie nie można doświadczyć takiego pięknego aromatu, oczyszczającego drogi oddechowe, do tego w takiej scenerii i tak bardzo łapczywie wchłaniać te dobroczynne powietrze przepełnione zapachem świeżo ściętych drzew. Osobiście bardzo lubię taki zapach i przypomina mi się smak nalewki sosnowej ale tu taka dawka została nam podarowana bezpośrednio przez naturę. Dodało mi to dodatkowej energii. W tej zimowej pięknej scenerii (być może ostatniej w takim wydaniu w tym okresie) spotkaliśmy jeszcze jednego biegacza, który już wracał czerwonym szlakiem, wytrwałego spacerowicza, który zapuścił się w rozpasany las a na końcu dwie starsze panie, które przytwierdziwszy narty biegówki raźno poszusowały na przetarty przez nas szlak, którego ślady wciąż zasypywał padający ciągle śnieg. Być może wczorajsze zwycięstwo „naszej królowej nart” zdopingowało te panie a może własna inwencja bo wdać, ż narty miały używane już nie pierwszy raz. Widok tych dwóch kobiet napełnił mnie dodatkowo energią gdyż fajnie jest zobaczyć aktywnych ludzi niezależnie od wieku i pogody, która tylko zza okna wydaje się beznadziejna bo pada i trochę wieje, ale dla leniwych każda wymówka jest dobra. Reasumując, nie tylko też nasza trójka biegała w tej urokliwej zimowej scenerii i nie tylko my mieliśmy taki dobry pomysł by mimo wszystko ruszyć się z ciepłego domku. Robi to przecież cała masa ludzi pozytywnie nakręconych o czym można z duma przeczytać na tym i podobnych portalach. Więc to może nic szczególnego, bo każdy robi to co lubi ale zapach sosnowych galaków jest niepowtarzalny i serdecznie polecam.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |