Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [3]  PRZYJAC. [20]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kozibar
Pamiętnik internetowy
Biegaczy nie sieją , sami się rodzą

Bartłomiej Kozłowski
Urodzony: 1972-05-19
Miejsce zamieszkania: Kielce
1 / 15


2011-10-18

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
....z szuflady.. (czytano: 171 razy)



Historia taka jak setka innych

...w końcu siadam do pisania, czekałem sporo na to co chce wam przekazać, kilkoro osobom tutaj to się należy ..Podłączam więc słuchawki puszczam Marvin Gaye - I Heard It Through The Grapevine, w oczekiwaniu stroi gitarkę B.B King nastrajam swoje emocje, pobudzam zmysły , chcę to zrobić dobrze aby każdy kto przyczynił się do spełnienia mojego marzenia poczuł się wyjątkowy , bo taki był i jest........

...pamiętam początki , dwa lata temu byłem szczęśliwy że mogę przebiec dystans hahaha dystans!!? były to 2 minuty truchtu bez odpoczynku a zarazem zadowolony że potrafię jeszcze biegać! Cieszyłem się z każdego straconego kilograma , z każdego treningu na którym wyznaczałam sobie nowe cele, wyzwania . Zastanawiałem się jakie jeszcze postępy potrafi zrobić mój organizm? Jeśli ktoś w tedy powiedział by mi że za dwa lata wezmę udział w maratonie i go ukończę ! popukałbym się w głowę , było to dla mnie bardzo abstrakcyjne jak lot na księżyc, miliny na koncie..! Po roku harówki , przepychanki ze swoimi słabościami , lenistwem , nastała pierwsza rocznica mojego nie palenia, potrafiłem w tym okresie przebiec 10 do 14 km bez odpoczynku, docierały do mnie szczątkowe informacje o biegach ulicznych półmaratonach , maratonach itp. Postanowiłem uczcić te 365 dni bez papierosa biegiem na dystansie półmaratonu , nie liczył się czas , liczyło się ukończenie zamierzonego celu, jak niektórzy pamiętają cel został osiągnięty........i zostałem trafiony)) Tutaj muszę wspomnieć pierwszą osobę która ukierunkowywała moje myślenie w stronę biegania, podsuwała mi fachową literaturę , dawała pierwsze wskazówki i rady. Panią Mariolę spotkałem podczas półmaratonu Warszawskiego , w Poznaniu spotkaliśmy się na trasie i tam i tu nie pozostałem bez wsparcia i rady, cenne wskazówki którymi teraz ja dziele się z innymi .Nie sposób nie wspomnieć o Kasi) wiochmenka z Warszawy jak czasem mniema tak o sobie mówić, pomagała mi swoim telefonami , rozmowami , mobilizowała , zachęcała do treningów w zimowe wieczory, sama przy tym wszystkim trenując. Tak doczłapaliśmy do półmaratonu Warszawskiego, przebiegliśmy go razem , cieszyliśmy się jak dzieci , byliśmy dumni..cel jednak był daleki , odległy , abstrakcyjny,mało realistyczny........Półmaraton mnie wykończył , a tu głośno krzyczeliśmy jesień będzie nasza!!!!!!!gdybym w tedy wiedział że to nie takie proste.....!! Nie przywykłem składać broni , choć miałem wielki szacunek do dystansu 42 km, powiedziałem A więc muszę powiedzieć B i postawić kropkę nad I, tak zacząłem mozolne przygotowania. Pamiętam pierwsze długie wybiegania jakie pokonywałem 14 km , 16 , 20 , 23 , 25! 26km, okupiłem je skurczami, upadkami z bieżni , stłuczeniami , nadciągnięciami mięśni , straciłem paznokcia, zszedł jak naklejka , setki bąbli , potem ran.itp ......ale każdego dnia chciałem więcej , dzień bez biegania był jak herbata bez cukru , schodami bez poręczy,jak niebo bezchmurne które traci błękit....Dołączyłem do treningów dziesiątki godzin na rowerze treningowym, biegałem rano , biegałem w nocy , biegałem do pracy , biegałem z pracy , biegałem z żoną , biegałem za jej rowerem)) biegałem i z dnia na dzień zakochiwałem się w bieganiu, w ciszy , spokoju , w mgle która spowijała mnie co rano , chłodzie który mnie otulał , wieczorne gwiazdy które były jedynym światłem, szumem trawy , śpiewem ptaków............nie tęsknie za spalinami samochodowymi , dymem z palonych papierosów jakimi raczyli mnie przechodnie , chamskimi kierowcami którzy chcieli mnie ustrzelić na pasach , moherowymi babciami które czasami puściły mi wiąchę abym się wziął za pracę zamiast durnie tracić energię na bieganie.......Tak mijały dni , tygodnie , miesiące , na początku sierpnia stanąłem przed dylematem , kurde nie jestem przygotowany do maratonu!! Tutaj podziękowania śle do Radka , zmobilizował mnie , swoją jazda na rowerze , dzwonił, dopytywał się , razem ze swoja małżonka spowodował że przystąpiłem do treningów ze zdwojoną energią . Niestety nie ustrzegłem się niespodziewanych kontuzji , urazów (( wyrwany ząb , a raczej dziura po nim była powodem że musiałem zrezygnować z maratonu Warszawskiego pozostawiając Kaśkę na lodzie , nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre , pieniążki jej nie przepadły , na wiosnę już umówiliśmy się na Cracowia maraton!! Wa-wa przepadła więc zacząłem szukać innego biegu i znalazłem Poznań maraton, największy maraton w Polsce , jadę, zapisuje się , płacę wpisowe!! W Poznaniu mieszkają przyjaciele i znajomi , jedna pewna dama z Litwy obchodziła swoja 2 rocznice więc powód był poważny i uroczysty, poznaliśmy naocznie Bettte Coco, oraz przemiłego Aleksandra , Olek ! jeśli będzie dane Ci to czytać pamiętam co powiedziała Danka!!.....W drodze do Poznania przeżyliśmy chwilę grozy ale i też poznałem rodziców Radka , tutaj składam im pozdrowienia i podziękowania za uroczyste i wykwintne śniadanie jakim nas ugościli. Uroczystym sobotnim obiado/kolacją i huczną rocznicą Danki zakończyliśmy dzień przed maratonem , wszyscy zgodnie stwierdzili że muszę się wyspać. Tak!! potrzebowałem snu bardzo , bardzo ,w ostatnich 2 dobach spałem 8 godzin ,co dało znać potem na trasie maratonu.Dzień biegu... tutaj pozostawię kilkudniowa pauzę , o samym biegu chce napisać osobno, to temat na innego rodzaju posta........


Podziękowania..)))))))!!!
....specjalne , jedyne w swoim rodzaju, składam podziękowania swojej małżonce , moim dzieciom, za wyrozumiałość , wsparcie duchowe ,zrozumienie..gdyby nie wy nie byłoby tego wszystkiego..stary facet ! a mam teraz mokre oczy.......
.....Marioli Jamróz za danie mi czegoś wspaniałego , jedynego w swoim rodzaju , niepowtarzalnego uczucia jakim jest bieganie...
...Kasi wiochmence z Warszawy za wiarę jaką we mnie pokłada, za uśmiech , optymizm , radość życia...
...Radkowi , Agnieszce za zdrowy sceptycyzm , za wsparcie , za rywalizacje rowerowo/biegową,za uczucie braku osamotnienia w tym co robię..
...Danusi za PRZEOGROMNE SERCE!!!za wiarę , wielki szacunek Litwinko!!
...Magdalenie twardej góralce za szczerość, mocne stąpanie po ziemi..
...wszystkim tym których spotkałem na swojej drodze w dążeniu do spełnienia swego marzenia Vinowi, Patrycji , Bubie ( wstrętna palaczka!! szkoda , poczekam na nią)Ani Radom aniołowi Jabłuszkowa)))!! Beccie , Coco za wspaniały doping,Felkowi (sie weź chłopaku odezwij!!),Krisowi , Izie i Sławkowi za potęgę spokoju i miłości,Dorce , Dolores, Zbyszkowi GW( mam nadzieje że nie pali)jego przemiłej Krysi , Mamuńce Janince!!Samowi ,Kubutkowi( podobno pali wstręciuch!)..oraz wielu innym których nie wymieniłem, dziękuję moim przeciwnikom z którymi miałem radość i szczęście się spierać , choć już jest mi to dziś obce))



Dziękuję wam wszystkim za TO ze mogłem dotknąć ręką nieba!!!!!!!!!!!!!!!...


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Admin
10:43
rlebioda
10:42
uro69
10:41
Bartuś
10:31
Gapiński Łukasz
10:27
arturM
09:59
dejwid13
09:58
Wojciech
09:57
smszpyrka
09:43
Gaśnica
09:40
bobparis
09:37
marcoair
09:32
fit_ania
09:31
marekwroc
09:18
Baart1980
09:02
cinekmal
08:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |