Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [16]  PRZYJAC. [24]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kubasmta
Pamiętnik internetowy
Pamiętnik początkującego

Daniel Matusiak
Urodzony: 1984-09-23
Miejsce zamieszkania: Łódź
2 / 8


2011-09-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Maraton Warszawski 25.09.2011 - 3:35:36 (czytano: 1178 razy)

 

Miał być wynik lecz niestety znowu porażka, na którą składa się szereg czynników.

Wszystko zapowiadało się dobrze patrząc jeszcze na początku zeszłego tygodnia, dobra forma, udane treningi i sporo czasu wolnego na odpoczynek przed maratonem.

Zacznę od początku.. w sobotę dość wcześnie się położyłem by wstać w miarę rano i być choć trochę wypoczęty przed biegiem (właściwie cały tydzień kładłem się spać wcześnie, więc nie mogłem narzekać na zmęczenie). Bieg zaczynał się o 9 rano a wyjazd z Łodzi mieliśmy o 6 więc spokojnie czasu było dość dużo by dojechać, przebrać się i rozgrzać przed samym biegiem.. wszystko szło gładko z dojazdem dopóki nie wjechaliśmy do Warszawy, tam zaczęły się problemy z trafieniem do celu.

W Warszawie byliśmy kilka minut po 8 więc w 1h liczyłem że spokojnie zdążę wykonać wszystkie czynności przed startem, lecz.. :( zgubiliśmy się i błądząc po Warszawie na zegarku wybiła godzina 8:45 a my nadal nie byliśmy na starcie .. zacząłem się denerwować.

Dojechaliśmy na miejsce gdzie trzeba było jeszcze dojść na start, przebrać się i odebrać od znajomego nr startowy i chip :/ w tym tłumie najlepiej było umówić się koło linii startu tak też zrobiliśmy, ja w krzaczki ostatnia toaleta i przyklejenie plastrów..później już na to czasu nie byłoby.. moi znajomi poszli już na linię startu, więc pobiegłem za nimi ale ich zgubiłem (sporo ludzi jednak tam było).

Na jakieś 200m do linii startu usłyszałem że za 1min start biegu... a Ja nadal nie byłem wśród zawodników jak również nie znalazłem znajomego który miał mój nr startowy i chip (bez tego ani rusz) ależ byłem zły i jednocześnie zawiedziony.

Jak igły w stogu siana zacząłem poszukiwania mojego znajomego biegając jak oszalały od jednego miejsca do drugiego.. zawodnicy już ruszyli a Ja nadal po za trasą biegu :( ręce mi opadały.. widziałem tylko oddalających się zawodników i pacemakera którego miałem trzymać się od samego początku czyli tego na 3:20.. nagle zupełnie niespodziewanie (już miałem się poddać i biec bez chipa i bez nr startowego zupełnie dla relaksu) znalazłem znajomych a wraz z nimi osobę z nr startowym i chipem, więc szybkie przypięcia i ruszyłem na linię startu już odbiegał mi nawet pacemaker na 4:15, widziałem ich kawałek z przodu ale nie dało się zbyt szybko manewrować pomiędzy tysiącem ludzi biegnącym całą szerokością jezdni. Także zostało mi spokojne pokonywanie dystansu z wyszukiwaniem nadarzających się sytuacji do wyminięcia troszkę wolniejszych zawodników.

Pierwsze 8 km było dość spokojne bo w centrum gdzie ciężko było znaleźć możliwość wyprzedzania ze względu na ograniczoną przestrzeń, a ciągłe bieganie po chodnikach, torowiskach i pasmach trawy nie było zbyt dobrym rozwiązaniem.

Po wybiegnięciu z centrum można było zacząć nadrabianie strat (z perspektywy czasu nie wiem czy to było dobrym pomysłem, ale teraz na przyszłe biegi już będę o tym pamiętał), chciałem dogonić swojego pacemakera na 3:20 i trzymać się go przynajmniej do 38km.

Udało mi się go dogonić na 17km i trzymałem się go mniej więcej 27km gdzie sukcesywnie zaczął mi uciekać, niestety ale wydaje mi się że zbyt dużo siły włożyłem w gonitwę by móc później utrzymać jego tempo.

Od 33km zaczęły się jeszcze większe problemy, otóż moja kondycja, ból kolan zaczęły dawać znaki, i po raz pierwszy w tym biegu musiałem na 2 min przespacerować :( na punkcie z wodą zacząłem również przystawać by zjeść jakiś owoc i napić się nie w biegu.

Na 4km przed metą udało mi się przyspieszyć i zacząć wyprzedzać dość sporą grupę biegaczy, ostatecznie na mecie pojawiłem się z wynikiem 3:35:36 czyli o wiele gorszym niż zakładałem.

Na końcu muszę powiedzieć że pomimo dość rozczarowującego wyniku, jestem zadowolony gdyż w przeciągu 3,5 miesiąca poprawiłem swój wynik w maratonie z 4:41 na 3:35 więc ponad 1h progresu, po za tym każdy bieg to dodatkowe niezbędne doświadczenie które zaowocuje w późniejszych biegach.

No i najważniejsze bieg bez kontuzji, dziś mam zakwasy ale żadnego bólu więc jutro moźe w środę wracam do lekkiego treningu ;)



Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
orfeusz1
00:55
camillo88kg
00:14
przemcio33
23:50
fit_ania
23:47
conditor
23:28
janeta75
23:27
andreas07
23:20
witold.ludwa@op.pl
23:08
arco75
23:02
grzedym
22:46
hajfi1971
22:44
Januszz
22:32
Fred53
22:22
stanlej
22:16
romelos
21:47
jaro kociewie
21:42
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |