2007-07-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ciechanowska Piętnaska (czytano: 1339 razy)
Stało się. Kolejny bieg mam za sob±. Z wielk± obaw± wybierałem się do Ciechanowa. Półtora miesi±ca przerwy w zawodach spowodobane naderwanymi ¶cięgami w lewej łydce dlatego z rezerw± podochodziłem do biegu. Ostatnie treningi zwyżkowały form±. O 7 rano wyruszyli¶my ze Zbyszkiem Koprem do Ciechanowa. Na miejscu o 9:30. Zapisy, spotkanie ze starymi znajomymi. Janek Kowalewski już cieszy się i zapowiada walkę. Start we Władysławowie (nie tym nad morzem). Do Opinogóry z wiatrem potem zakręt i do Ciechanowa pod wiatr. Biegnę w grupie za Jankiem, po cichu liczę na czas poniżej godziny. Wiem, że stać mnie na to. Szybko jednak oceniam, że dzi¶ będzie to niewykonalne. Zwalniam, biegnę po 4:15 na kilometr. Sekundy uciekaj± i marzenie o czasie poniżej godziny pryska. Wiatr daje znać o sobie. Czuje się ¶wietnie, biegnie mi się lekko. Wszystko pracuje jak należy. Na 11 km wbiegamy do Ciechanowa. Skręt w lewo i odrazu lepiej. Lżejszy wiatr. Dochodze grupę biegn±c± przede mn±. Wyprzedzam. Biegnę ok. 4:00 na km. Czuje luz w nogach i spory zapas sił. Wydłużam krok. Jest ok. Na krętych uliczkach i małych podbiegach w Ciechanowie radzę sobie doskonale. Na plecach czuję oddech Janka. Wbiegamy na ostatni± prost±. Janek przy¶piesza. Biegniemy na maksymalnych obrotach. Wygrywa ze mn±. To stary specjalista od finiszów. W my¶lach wiem, że Ľle to rozegrałem. Czas 64 minuty. Dzi¶ jest satysfakcjonuj±cy chcoć biegałem już dużo lepiej. Dzi¶ nic więcej nie mogłem zrobić.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |