2010-03-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Don"t think like a looser. Even if you can"t win, fight (czytano: 1883 razy)
Think like fighter. Do ostatniej krwi. No, może nie aż tak drastycznie. Ale kilka razy musiałam sobie tę frazę powtórzyć.
Bo wczoraj był ostatni etap Ekomaratonu. I wlasciwie już przed startem wiedziałam, że do tego Monako nie pojadę (zreszt±, i tak bym urlopu nie dostala w tym czasie :)). A poza tym - to jest sport, walczy się do końca.
Wydobylam gdzie¶ z głębi siebie te cz±stki fightera i wystartowalam. Na samym starcie minimalnie zostalam (bo ruszylysmy we trzy z drugiej linii, zaraz za ¶cigaczami). Nieodmiennie irytuj± mnie osoby, w tym dziewczyny, ktore staj± w pierszej linii, wiedz±c, że pobiegn± wolniej, niż ci za nimi. Ale to tak na marginesie, nawet na Ekomaratonie byly take 3-4 osoby, które notorycznie startowały przede mn± i gnaly przez 500 metrów po to, zeby finalnie skonczyc 10 minut pozniej.
Podobnie jak dwa tygodnie temu zaraz po starcie musialam przyspieszyć, zeby nadrobić minimalne opoznienie reakcji startowej. Ale po jakich¶ 700 m dogonilam dziewczyny i wysforowalam się przed nie. Postawilam wszystko na jedn± kartę - albo skończy się jak poprzednio, czyli na drugim kółku stanę, albo będę walczyć. Taktyka była ryzykowna, raz się sprawdziła, raz - nie.
Zaczęłysmy bardzo szybko - pierwszy kilometr - 4:20. Drugi - 4:28. Na trzecim - mały problem, bo jakie¶ 30-50 m po kostce brukowej z której zszedł już lód. Kolce chrzę¶cily niebezpiecznie. Zreszt± w ogóle chrze¶ciły na trasie. Ale trzymałam się za to trasy jak mucha sufitu. Spowolnienie na kostce nadrobione na lodzie zaraz po. Drugie kółko. Mała walka w glowie. Dam radę, spróbuję trzymać tempo. Wiem, ze kto¶ jest zaraz za mn±, ale nie wiem kto (może obie dziewczyny?).
Drugie kółko minimalnie wolniej, ale nadal w okolicach 4:30/km. Na trzecie wybiegam nadal pierwsza, ale wiem, że Marzenka jest tuż za plecami. Pocz±tek trzeciego. Staram się nie zwolnić, ale Marzenka prowdzona przez kolegę klubowego Pawla napierw zrównuje się ze mn±, a potem - leciutko wyprzedza. Próbuję się doniej przykleić, byc tuż za jej plecami, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Ucieka mi - na 10 m, 15, 30... 50. Już chyba jej nie dogonię. Paweł co jaki¶ czas sie ogl±da, sprawdza, jak daleko jestem za nimi.
Ja chyba lekko zwolnilam, motywacja mi siada. Na 8. km na zakręcie widzę, że Marzenka z Pawłem s± prawie 100 m przede mn±, już ich nie dogonię. Widze też, że za mn± na przestrzeni kolejnych 100 m nikogo nie ma. Niefajnie się biegnie samemu. Zwlaszcza, jak masz ¶wiadomo¶ć, ze już nie walczysz.
Don"t think like a looser - powtarzam sobie. Think like fighter. Inaczej ta cala zabawa w sport nie ma sensu. Przyspieszam jeszcze, finisz - mimo że 24 sekundy za Marzenk±, jednak w miarę przypomina finisz.
Wpadam na metę druga. 46 minut jak obszył.
I zamiast tradycyjnie się w¶ciec, jestem zadowolona. Bo to byl dobry bieg.
Bo walczyłam. Walczylam do końca. Do ostatniego kroku. Nie odpu¶ciłam ani na chwilę.
Nie my¶lę jak looser. Przecież nie przegrałam.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |