Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [28]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
AgaR.
Pamiętnik internetowy
Kiedy, jak nie teraz...?

Agnieszka
Urodzony: 1980-03-30
Miejsce zamieszkania: Gdynia Miasto z Morza i Marzeń
76 / 106


2009-11-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Jesienny Tułacz 2009 - część II (czytano: 655 razy)

 

Ostrzegam...to poniżej może być nudne...spisałam to wszystko właśnie tak, a nie inaczej, aby kiedyś do tego wrócić (a nawet wracać)...i oczami wyobraźni potułać się jeszcze raz. Wszak „pierwszy raz” jest zawsze wyjątkowy (cokolwiek to oznacza...).

Na zdjęciu: osoba bez głowy to Ziemek...za Ziemkiem Sławek w rzece, której w sumie nie widać...

Na początku moja radość sięgała zenitu i tak z bananem na twarzy dotarliśmy do miejsca wydawania map. Dostałam swoją i patrzę....czarno biała, skala 1:25000 i nadziabdziane tam, o masakra...
Gdyby nie fakt, że Sławek obiecał, iż jest dobrym nawigatorem, a jak się później okazało Ziemek też nieźle sobie radzi, wpadłabym w lekką panikę. Ale w związku z powyższym, spokojnie dałam czas chłopakom na zapoznanie się z terenem i rozkładem punktów.
Nie ma się co oszukiwać – nawigować nie potrafię, choć z czytaniem mapy nie jest tak źle. Po prostu nigdy się w to nie bawiłam, ale...wszystko przede mną.

Teraz kilka informacji formalnych...
Kolejność zaliczania punktów była obowiązkowa. Była oczywiście możliwość pomijania punktu, ale bez prawa powrotu do pominiętych (przykładowo można było od razu zaliczyć PK12, ale już wtedy nie można było zaliczyć żadnego innego).
Nasza trasa TP 30km składała się z 12 punktów kontrolnych (PK), których pokonanie optymalną trasą zajęłoby 30,2km. Aby było "fajniej" były także tzw. Punkty Mylne (PM) i Punkty Stowarzyszone (PS).
PS i PM w realu niczym nie różniły się od PK. Tylko świadomość, gdzie się aktualnie znajdujemy, podpowiadała czy to jest PK czy PS.
I rzecz najważniejsza....limit czasu wynosił 7h + 1h dozwolonego spóźnienia, karana jednak punktami karnymi. Punkty karne dostawało się również za brak zaznaczonego punktu oraz za wszelkie pomyłki w zaznaczaniu punktów.

I tak z bananem na twarzy dotarliśmy do PK1. W sumie, jak po sznureczku, ale podobno PK1 zawsze jest prosty – na zachętę hehe. Ja nadal uchachana, podśpiewuję, kicam wesoło i w ogóle jest fajnie. Pogoda niezła, wiatru brak, a mgła i ogromna wilgoć dodają smaczku...
W sumie po PK1 włączyła mi się nutka rywalizacji i widząc światełka rywali za sobą zarządziłam wyłączenie czołówek i bieg przez pole na skróty. To była dobra decyzja, zgubiliśmy ich!
PK2 też jest łatwy, choć troszkę kręcimy się przy nim, bo ma w sąsiedztwie PS-y. Jak się później okazało, zaznaczyliśmy właśnie PS-a (było 25m różnicy pomiędzy PS i PK, do tego oba na rozwidleniu dróżek....to jest 1mm na mapie!!!).

Nie będę szczegółowo opisywała kolejnych PK, ale napiszę ogólnie, co działo się na trasie...

Przede wszystkim było ciemno w tych lasach, jak nie wiem co. Oglądając się za siebie, miałam czasem wrażenie, że zaraz coś z tej ciemności na mnie wskoczy. Dlatego starałam się nie oglądać... (no i przecież miałam 2 bodyguardów, więc luzzzz).
Ta ciemność miała 1 ogromny plus – nie widziałam dokładnie, w co włażę i jak okrutnie brudzę moje kochane Asicsy z goretexem...

BŁOTO BYŁO........WSZĘDZIE !!!

Do tego, na polach najczęściej rozrzucony był obornik (tak się robi jesienią, aby użyźnić ziemię). Zapachy przecudne, tak więc można było chłonąć wszystkimi zmysłami...zasuwając przez to pole, zapadając się w zaoraną, błotnistą ziemię i ten obornik...poezja. I pomyśleć, że my za to zapłaciliśmy...

Większość trasy pokonywaliśmy jednak marszem, czasem bardzo szybkim i energicznym marszem (nawet ciężko się kanapkę jadło w tym tempie).
Aaaaa, jedzenie to osobna kwestia. Moja refleksja jest taka....nigdy, przenigdy, żadna zwykła bułka ze zwykłym żółtym serem i zwykła czekolada z orzechami, nie smakowała mi tak bardzo, jak tamtej nocy...

Często podejmowaliśmy ryzykowne decyzje...


CD (i ostatni) nastąpi........

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


AgaR. (2009-11-19,09:36): Obornik to nie jest żadne nowe określenie...no ale może za Twoich czasów, do tego na wlkp. był gnój ;-)
Kedar Letre (2009-11-19,09:45): No co jest, Aga! Po 2 punkcie nas zostawiasz?! A jako zaprawiony w bojach "orientalista", wiem ( a przynajmniej mam nadzieję),że dalej będzie tylko lepiej, czyli.....więcej błota, obornika lub - jak kto woli - gnoju, szlamu, brudu, potu, zmęczenia i innych takich tam :))) Czekam!!!
AgaR. (2009-11-19,09:52): Spoooooko, będą i inne punkty :D Choć mi się już wszystko pokręciło w głowie przez to błoto....Śni mi się błoto i do pracy chodzę lasem, co by dzienną dawkę błota zażyć...no błoto i błoto...
Aurora (2009-11-19,10:11): Dla ciała jakie odżywcze to błoto. Michałek przyoszczędzi na spa dla Ciebie:-)))
AgaR. (2009-11-19,10:28): A ja ze stajni.
shadoke (2009-11-19,17:58): Aga! Błoto to lekka zaprawa przed Katorżnikiem, na który się przecież wybierasz;)
jacdzi (2009-11-19,20:47): Zapachy blogostanu po imprezie,czyz to nie urocze?
AgaR. (2009-11-20,08:39): O tak, to chyba była leciutka zaprawa przed Katorżnikiem....o losie, w co ja się pakuję....:))
Hepatica (2009-11-20,09:50): Aga, Katorznik odbywa się za dnia i doskoale widzisz w co włazisz:)))). Niestety musisz podczas niego trzymac sie wąsko wyznaczonej trasy, żdnych innych wariantów. Zobaczysz bedziesz szczęśliwa:))). A teraz pisz co było dalej, jak udało sie Wam uciec ze strefy obornikowej itp.:))). No nie daj sie prosić:)))
Kedar Letre (2009-11-30,09:43): No teraz ,to już przeginasz Aga :) Piszesz ,czy nie ?! Bo jak nie, to.........???:)
Marysieńka (2010-01-12,14:55): Hahaha...mieszkam na wsi, doskonale wiem jak "cudne" zapachy mogliście sobie na tym polu powdychać...podobnego w żadnym sklepie z kosmetykami nie znajdziesz:)))







 Ostatnio zalogowani
kolor70
17:32
gora1509
17:20
Pawel63
17:20
pyrek
17:02
Gocliczek1989
16:59
gpnowak
16:51
Admin
16:49
malkon99
16:41
marczy
16:39
Wojciech
15:56
Ziuju
15:35
VaderSWDN
15:29
uro69
15:14
chris_cros
14:54
martinn1980
14:52
BOP55
14:39
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |