Budzi nas szum silników, trochę głośniejszy niż w Boeingach. No tak, przecież nie lecimy naszym B-767 tylko Tu-154M Aerofłotu - rejsem z Moskwy do Irkucka.
Lot trwa 5.5g i w Irkucku lądujemy o 6 rano (WAW+7g), stewardesa dziękuje za lot i informuje że jest -14° C. Nie jest źle z tą temperaturą, w styczniu było -34°, ale, jak później powiedzą nam miejscowi, wiosna przyszła wcześniej. A pogoda jest ważna, bo zamierzamy pobiec maraton przez zamarznięte jezioro Bajkał.
![](foto/_ilust/2009/bajkal91.jpg)
We czterech tworzymy Alpinus Running Team; Krzysztof – manager z Alpinusa, Jerzy - geograf, Michał – inżynier, nasz operator kamery, Andrzej – steward w PLL „LOT” - wszyscy dobrzy i doświadczeni maratończycy.
![](foto/_ilust/2009/bajkal92.jpg)
Irkuck, duże 650 tysięczne miasto, hala przylotowa lotniska ....nie podejmuję się tego opisać...Okazuje się, że kolega zostawił w samolocie aparat fotograficzny, idziemy do okienka. Pytają, sprawdzają, niestety -aparata niet (widocznie stewardesy nie zrobiły cabin-sweep...)
Na „przylotach” czeka na nas Sasza, dziewczyna z biura maratonu. Jedziemy ponad godzinę do osady Listwianka nad samym Bajkałem.
![](foto/_ilust/2009/bajkal93.jpg)
![](foto/_ilust/2009/bajkal94.jpg)
Hotel Majak, tuż nad jeziorem, będzie naszą bazą (5.5 tyś rubli za osobę za noc, pokój z widokiem na Bajkał, my mamy wersję za 2,2 tyś, przy kursie 1zł=10rubli).
![](foto/_ilust/2009/bajkal95.jpg)
Jest środa rano, maraton jest w sobotę 1 marca, mamy, więc trzy dni na aklimatyzację. Następnego dnia jedziemy do Irkucka - marszrutką za 70 rubli.
Wysiadamy przy rynku. Wokół drewniane domki, okna na wysokości chodnika, okiennice na niebiesko -no tak, jesteśmy na Syberii.
![](foto/_ilust/2009/bajkal96.jpg)
Trochę zagubieni szukamy jakiegoś centrum. Spokojnie, ulicami Dzierżyńskiego, Marksa, Lenina (Lenin na pomniku) dochodzimy do skweru Kirowa, głównego placu miasta z hotelem Angara.
![](foto/_ilust/2009/bajkal97.jpg)
W miejscu zburzonego Kazańskiego Soboru jest teraz Dom Deputatów, ogromem swoim przysłaniając trzy świątynie będące kiedyś symbolem miasta. Dwie cerkwie prawosławne- Bogojawleński Sobor i Spasska Cerkiew oraz - polski kościół.
![](foto/_ilust/2009/bajkal98.jpg)
Ceglany neogotycki kościół p/w Wniebowzięcia NMP (posiadający jedyne we wschodniej Syberii organy), zbudowany ze składek polskich zesłańców w 1881-83 r. w miejsce drewnianego z 1825r, który spłonął przy pożarze centrum miasta w 1879 r. W 1938 r. komuniści zabrali kościół, a proboszcza, ks. Antoniego Żukowskiego zesłali do Tomska i tam rozstrzelali. Obecnie w kościele znajduje się sala koncertowa. Wydzielono jedynie małą kapliczkę, gdzie tylko w niedziele pozwalają odprawić mszę świętą.
![](foto/_ilust/2009/bajkal99.jpg)
Chcemy wejść do środka niestety nie można - tylko w czasie koncertów. Władze nie oddały kościoła w centrum, ale w 1999, dano społeczności katolickiej plac za rzeką pod budowę nowego.
Wychodzimy na końcowej pętli tramwaju nr 1. Na wzgórku stoi duży, nowy kościół – katedra, największej terytorialnie diecezji katolickiej na świecie. Obszar 30 razy większy od Polski; na północy rozciąga się do Półwyspu Czukotka, na wschodzie obejmuje Kołymę i Magadan i dociera do Władywostoku, na południu graniczy z Mongolią i Chinami, na zachodzie aż do Krasnojarska.
Taki ogrom, a tylko 8 księży i kilkanaście sióstr zakonnych.
Wieczorem wracamy do Listwianki. Następnego dnia, chcąc przetestować sprzęt Alpinusa, rozbijamy namioty jakiś kilometr w głąb jeziora.
![](foto/_ilust/2009/bajkal910.jpg)
Nie jest łatwo wbijać śledzie w lód. Zaczyna padać śnieg, wreszcie mocujemy odciągi do brył lodu.
Nasze dwa namioty wzbudzają zainteresowanie Niemców przybyłych na maraton, tym bardziej, że wyciągamy śpiwory i idziemy spać...
![](foto/_ilust/2009/bajkal911.jpg)
![](foto/_ilust/2009/bajkal912.jpg)
Sobota dzień maratonu. Rano -12°C - nie jest źle, nie pada śnieg i bez wiatru, którego obawiamy się najbardziej. Oficjalne rozpoczęcie imprezy. By zdobyć przychylność boga Bajkału - Burhana, trzeba wypełnić odpowiedni rytuał, wiec gospodarze wyciągają butelki wódki....
![](foto/_ilust/2009/bajkal913.jpg)
W maratonie wystartuje tylko 46 zawodników, ponad 20 Niemców i Szwajcarów, nasza czwórka z Polski, Białorusin, Japończyk, no i Rosjanie. Po raz pierwszy mamy szansę być w pierwszej pięćdziesiątce na mecie - nie to co w Chicago, Nowym Jorku czy Berlinie...
![](foto/_ilust/2009/bajkal914.jpg)
Wsiadamy do samochodów i jedziemy eskortowani przez dwa poduszkowce tamtejszego GOPRu, 40 kilometrów na drugi brzeg Bajkału do osady Tanhoj.
![](foto/_ilust/2009/bajkal915.jpg)
Ogromna, biała, lodowa pustynia, w oddali widać góry Sajeńskie i tylko nasza karawana samochodów... kilka czarnych punkcików na horyzoncie.
![](foto/_ilust/2009/bajkal916.jpg)
W paru miejscach musimy wysiadać i pchać zakleszczony w lodzie łazik.
Mamy opóźnienie. Jest już 12:00, przy limicie czasu 6 godzin i zachodzie słońca o 18 z minutami, powinniśmy już wystartować.
![](foto/_ilust/2009/bajkal917.jpg)
W końcu docieramy na drugi brzeg, na miejsce startu. Aleksiej - dyrektor maratonu, odczytuje listę zawodników i IV Lodowy Bajkał Maraton rozpoczęty!
Zaczynamy powoli, każdy swoim tempem, tym bardziej, że, jak się okazuje, większość biegaczy ma buty z kolcami. Ale po przetartym śladzie samochodowym, po śniegu nie jest źle, gorzej na wywianych miejscami polach, gdzie biegnie się po lodzie.
![](foto/_ilust/2009/bajkal918.jpg)
Na 10 km punkt odżywiania - z każdą chwilą coraz mniej gorąca herbata, chleb, kiełbasa, no i specyficzny napój „izotoniczny” tego kraju- wódka. Byliśmy na wielu maratonach, ale nigdzie nie podawali alkoholu na trasie. Cóż, tu wszystko jest trochę inne.
![](foto/_ilust/2009/bajkal919.jpg)
Po 21 km stawka się rozciąga. Na 30 km punkt odżywiania. Robi się wieczór i coraz chłodniej, dopinamy wszystkie zamki w kurtkach, bluzach i kamizelkach. Boimy się zatrzymać, by nie wychłodzić rozgrzanego organizmu. W ruchu utrzymujemy jakąś normalną ciepłotę, choć buty przemoczone.
Trasa oznaczona jest co 250 m chorągiewkami, ale po 30 km, jest taki moment że każdy jest sam, z przodu nikogo, za plecami też pusto. No tak, jest nas mała grupka i rozciągnęliśmy się na tej lodowej pustyni. Mimo zmęczenia podziwiamy surowe piękno i ogrom Bajkału. Biała, zamarznięta przestrzeń aż po horyzont, ograniczona pasmem gór.
![](foto/_ilust/2009/bajkal920.jpg)
Syberia, piękna, ale i tragiczna dla pokoleń Polaków. Ziemia, miejsce zsyłek i męczeństwa. To tutaj, gdzieś koło Irkucka byli zesłani i Józef Piłsudski i o. Rafał Kalinowski - na katordze na wyspie, na Angarze. Wielu sławnych i bezimiennych. W drodze na lotnisko o. Włodzimierz pokazuje nam odkryte w 1989 r. miejsce kaźni. Rzędy rowów zapełniane były ciałami pomordowanych; ofiary to Rosjanie, Żydzi, Ormianie, Polacy.
A teraz my biegniemy po Bajkale. Odpowiednio przygotowani i wyposażeni w doskonały sprzęt. Na ostatnich metrach Andrzej zdejmuję flagę z ramion i trzymając biało-czerwoną, wbiega na metę.
![](foto/_ilust/2009/bajkal921.jpg)
Ukończyliśmy – a to właśnie było celem. Nie poddać się zmęczeniu, pogodzie, śniegowi, sterczącym na sztorc płytom lodowym.
![](foto/_ilust/2009/bajkal922.jpg)
Każdy osiągnął rezultat na miarę swoich możliwości. Oczywiście w żaden sposób nie można tego porównać z wynikami z „asfaltowych” maratonów.. Kolejny ekstremalny bieg za nami.
Do zobaczenia na następnej zwariowanej imprezie.
![](foto/_ilust/2009/bajkal923.jpg)
Tekst: Andrzej Wiśniewski
Foto: Krzysztof Nigot, Andrzej Wiśniewski
Opracowanie: Michał Jakub Skoczylas
|