2015-04-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Połówka w Dąbrowie (czytano: 985 razy)
Po wczorajszej połówce w Dąbrowie Górniczej mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony czas 1:50:59 (1:50:15 netto) to jak na mnie całkiem przyzwoicie, ale z drugiej, muszę przyznać, że liczyłem na więcej. Przynajmniej na mocne złamanie 1:50, a po cichu myślałem nawet trochę o życiówce, czyli o wyniku jeszcze o trzy minuty lepszym. Czułem się mocny i chciałem tę moc wykorzystać. Wyszło jednak tak sobie…
Zaczęło się bardzo dobrze. Po pięciu kilometrach miałem średnie tempo lepsze od życiówki. W sumie nie mogło być inaczej, bo te pierwsze kilometry prowadziły fajnie z górki, więc nogi same niosły. Druga piątka wyszła mi trochę wolniejsza, ale nie przejmowałem się tym zbytnio, bo przecież zbiegi już się skończyły, a ja na półmetku dalej miałem czas dający realne szanse na poprawienie PB. Wystarczyło tylko utrzymać średnie tempo takie, jak do tej pory… Niestety, ale wtedy zaczęło się coś psuć. Każdy kolejny kilometr biegłem o parę sekund dłużej, choć bardzo się starałem, aby nie zwalniać. Tu trzy sekundy, tu pięć, tu siedem… i strata robiła się coraz większa. Jeszcze trochę liczyłem, że uda mi się zmobilizować na koniec i odrobić to wszystko na finiszu, ale nic z tego. Najpierw podbieg na 19 km, a potem w parku tuż przed metą nie dały mi szansy. Szczególnie ten pierwszy odebrał mi siły i chęć do walki. Szeroka nasłoneczniona ulica z jadącymi obok samochodami i wiatr w twarz – to wszystko sprawiło, że ten jeden kilometr przebiegłem o jakieś 40 sekund wolniej od średniej z poprzednich, i o dobrym wyniku mogłem już całkiem zapomnieć.
Zastanawiam się teraz, dlaczego tak wyszło. Myślę, że przede wszystkim zabrakło mi świeżości. Ostatnio dość dużo i mocno trenowałem, a przed półmaratonem nie zrobiłem sobie odpowiedniej regeneracji. Przed startem czułem, że nogi mam trochę ciężkie, takie „drewniane”. Może trzeba było sobie ostatni tydzień przed startem zrobić bardziej ulgowy. Do tego doszło… niewyspanie. Akurat poprzedniej nocy nasz kot wpadał na pomysły, aby robić chyba wszystko, czego robić nie powinien. Trzy razy budziłem się i musiałem wstawać, aby sprawdzić, czy wszystko z nim (i sprzętami w domu) w porządku. A ciężko jest potem zasnąć, gdy człowiek myśli sobie: „musisz teraz szybko spać, bo jutro masz ważny bieg i powinieneś być wypoczęty”. Przewracałem się więc z boku na bok i nawet piwka nie mogłem sobie wypić na sen – no bo przecież rano bieg… Ostatnia przyczyna porażki, to chyba zła taktyka połączona z nieznajomością trasy. Może gdybym zaczął wolniej i zostawił sobie więcej sił na końcowe podbiegi… Ale tak to sobie można zawsze gdybać.
W każdym razie mam nad czym myśleć i co poprawiać. Na pewno cieszę się, że spróbowałem powalczyć o życiówkę i że sukces wcale nie był niemożliwy do osiągnięcia. To sprawia, że z optymizmem patrzę na kolejne starty. Dalej chce mi się trenować i poprawiać wyniki. Mam nadzieję, że jakąś życiówkę uda mi się zrobić wcześniej niż za rok. A w przyszłym roku do Dąbrowy na pewno wrócę, jeśli tylko czas i zdrowie pozwoli. Bo tak w ogóle, to sam bieg bardzo mi się podobał. Bardzo ładnie poprowadzona trasa (oczywiście z wyjątkiem ostatnich kilometrów :) ), fajna koszulka, a organizacja - 10 punktów na 10.
A na zdjęciu - ostatnie metry przed metą.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2015-04-14,07:39): Krzysztof u Ciebie od lat jest zawsze ta sama przyczyna słabszego wyniku - głowa. Zawsze piszesz, w takich po biegowych relacjach o wietrze, podbiegu, temperaturze,niewyspaniu, ale chyba za tym wszystkim kryje się Twoja słaba głowa? Nie ma rady musisz nad nią popracować ;-) paulo (2015-04-14,08:28): wiesz, zawsze mierzymy wyżej niż w rzeczywistości możemy, ale to nas potem mobilizuje do dalszej pracy (biegów) :) Gratulacje! creas (2015-04-14,09:29): Damek, o głowie to ja już nawet nie wspominam, bo to, że ona mi przede wszystkim przeszkadza, to oczywista oczywistość :). Ale już się prawie pogodziłem, że niewiele z tym mogę zrobić. Staram się więc poprawiać inne elementy, aby głowa jak najmniej mogła zaszkodzić. creas (2015-04-14,09:30): Dzięki Paulo! Powodzenia w wiosennych biegach!
|