2014-09-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pracownicy morza (czytano: 3880 razy)
Jegomość ... ograniczał się do mechanicznej funkcji życia.
Do tego stanu mogą dojść najdzielniejsi nawet ludzie, jeśli zostaną pozbawieni idei, którą żyją. Dzieje się tak, gdy egzystencja zostanie pozbawiona celu. Życie jest podróżą, idea jest drogowskazem. Gdy go zabraknie, człowiek zatrzymuje się. Skoro cel zostanie zagubiony, zamierają siły. Los ma jakąś posępną, nieograniczoną władzę. Może dotknąć swoją różdżką nawet nasza istotę duchową. Rozpacz jest niemal wyzbyciem się duszy. Opierają się temu tylko silni, najsilniejsi duchem, i to nie zawsze.
Jest (albo był) – podobno – jednym z największych francuskich romantyków. Romantyzm, ten jego romantyzm jest kłamstwem, ale kłamstwem czarownym. Jest nieprawdą, ale pełną powabu. Jest gorzki swoją słodyczą. Jest nieuczciwy, ponieważ niczego nie obiecuje oprócz bólu i cierpienia, i jest w tym nad wyraz słowny. Jest oszustwem poprzez bycie tak prawdziwym. Prus też jest romantykiem, ale romantykiem pozbawionym złudzeń, romantykiem stojącym obiema nogami na ziemi. Jego romantyzm jest prawdziwy, namacalny, wyobrażalny, a przez to wręcz straszny, sprawiający, że człowiek czuje się jak zwierzę w pułapce bez wyjścia. Z drugiej strony to poczucie zwyczajności, wyobrażalności sytuacji powoduje, że łatwiej jest się ze wszystkim uporać. Na szczęście u Francuza jego romantyzm jest zbyt literacki, by mógł być codziennym. Na nieszczęście ta jego literackość sprawia, że swoboda manewru nie istnieje. Jak to zwykle bywa, siła jest słabością, a słabość siłą.
Znam ten styl prozy, można powiedzieć, że się na nim wychowałem. Przemawiał do mnie swoją prostotą i złożonością, konstrukcją zdania, metafory, obrazowością, suchym przedstawieniem faktów, nic nie sugerującym, a przez to nad wyraz wymownym. Słownictwem, które nie będąc staroświeckim nie jest również nowoczesnym. Odszedłem do niego dosyć dawno, czasem, z rzadka, powracam. Współczesność karmi się zwykle emocją, sprawiając mimowolnie, że uczucia blakną. Dystans, opis sytuacji, możliwość nabrania stosunku i wyciągnięcia samemu wniosku poraża.
Kiedyś przeczytałem: [dla odmalowania podobnych obrazów trzeba by pióra
najznakomitszego z naszych poetów, autora: „Pracowników morza”]. To prawda, autor był poetą. Czuć to w jego prozie, tak jak czuć w niesamowitej prozie Poe, że jego dusza przynależy do poezji.
Pracownicy morza czekali wiele lat. Oczarowali mnie od pierwszej strony, od pierwszego zdania. Wiedziałem, że tak będzie; cóż z tego, wszak wiedza nie zmniejszyła ani zaskoczenia ani wielkości zarzuconego czaru.
Żaden opis, żadna recenzja którą znam, nie potrafi przybliżyć tego, co zostało tak wspaniale opowiedziane. Co gorsza sporo opisów mija się po prostu z prawdą. Szkic nakreślony ręką autora jest plastyczny, obrazowy, próba sprowadzenia go do zapisu emocjonalnego, co jest treścią większości współczesnej pisaniny, prowadzi kompletnie na manowce. Albo ociera się o banał albo tropi kraba w jaskini ośmiornicy.
Niezwykła książka.
PS: Jules Verne wspomina w swoim najsłynniejszym chyba dziele dwie książki. Pierwsza to "Fizjologia smaku", zrobiłem o niej już kiedyś wpis. Anthelme Brillat-Savarin i Victor Hugo.
- Oto co się nazywa okolicznością.
- Dziwną.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2014-09-22,08:41): dzięki Arturze za bardzo ciekawą propozycję na jesienne wieczory. Pozdrawiam amd (2014-09-22,09:07): Bardzo proszę. :-)
|