2013-09-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegowych przygód ciąg dalszy! (czytano: 1274 razy)
Po Bolewicach nabrałam jeszcze większej ochoty na bieganie:)
23 czerwca – Świebodzińska Dziesiątka
Do Świebodzina wybrałam się wraz z ekipą ze szkoły. Po rozgrzewce wszyscy ustawili się na starcie i gdy skończyło się odliczanie, ruszyliśmy na trasę z uśmiechami, ponieważ pierwsze 250m było z górki i biegło się żwawo i przyjemnie. Niestety później nie było już tak fajnie. Zrobiło się duszno, wyszło słońce i na dodatek nie wzięłam ze sobą wody, więc podczas biegu umierałam z pragnienia. Gdy po pierwszej pętli dobiegłam do punktu z wodą, wzięłam od razu dwie butelki i jedną wylałam na siebie, a drugą zagasiłam pragnienie. Tak, jak na początku biegu biegło się fajnie, ‘z górki na pazurki’, tak na metę trzeba było się prawie wspinać...Ukończyłam bieg z czasem 59 minut. Był to wynik o minutę gorszy niż w Bolewicach, ale biorąc pod uwagę pogodę i niezbyt łatwe podbiegi, można powiedzieć, że nie było źle. Po biegu zostaliśmy na losowaniu nagród, jednak nikomu nic nie udało się wygrać. Nie obyło się jednak bez zdjęć na tle pomnika Chrystusa Króla i wielu innych. :)
6 lipca- Sławno
W nadmorskiej miejscowości Jarosławiec, co roku odbywa się ‘Międzynarodowy bieg po plaży’ na dystansie 15 km, a dzień wcześniej, w Sławnie, można wziąć udział w ‘Biegu 12 mostów’ i zmierzyć się z trasą ok. 7 km. W zeszłym roku biegał tam mój tata. W Jarosławcu mogłam poznać część ekipy GKB, w tym Rafała.
W tym roku jechaliśmy już razem i spędziliśmy tydzień w Darłówku. 6 lipca pojechaliśmy do Sławna. Pogoda, jak to we wakacje, była upalna. W dzień biegu bolało mnie gardło i kiepsko się czułam, jednak miałam ze sobą butelkę wody i mimo złego samopoczucia udało mi się dobiec do mety. Czas, który uzyskałam to 41:43. Największą niespodzianką tego biegu było jednak to, że załapałam się na podium w swojej kategorii. Za 1 miejsce otrzymałam duży puchar oraz nagrodę pieniężną :) Było to pierwsze pudło w mojej krótkiej karierze biegowej, więc byłam bardzo zadowolona i wróciłam do domu w dobrym humorze. Na drugi dzień w Jarosławcu dopingowałam swojego tatę i Rafała oraz innych znajomych, którzy dali z siebie wszystko i osiągnęli całkiem niezłe wyniki. Wyjazd jak najbardziej udany! :)
20 lipca- Pętla Krosowa Grodziskiego Klubu Biegacza
Kolejny bieg, kolejne emocje i adrenalina i kolejny raz świetna zabawa. Trasa prowadziła przez las. Zawodnicy musieli pokonać ok 6 km. przez liczne wzniesienia i górki. Już wcześniej miałam okazję biegać tą trasą i wiedziałam że nie będzie ona dla mnie lekka, dlatego podeszłam do tych zawodów z lekkim dystansem i spokojem. Biegłam powoli, tak, żeby równo rozłożyć swoje siły, poradzić sobie z wszystkimi podbiegami i dobiec do mety. Udało mi się to zrobić w czasie 39 minut i 55 sekund. Po biegu kiełbaska, napój uzupełniający siły i przyjemnie spędzony czas w miłym towarzystwie.
4 sierpnia- XXII Bieg Opalińskich
Trzeba zacząć od tego, że w drodze do biura zawodów wraz z Moniką i Rafałem zmokliśmy tak, że nie było na nas suchej nitki. Na domiar tego, gdy chciałam się zarejestrować w biurze zawodów, okazało się, że nie ma mnie i kilkunastu innych osób na liście startowej. Na szczęście problem ten został w miarę możliwości szybko rozwiązany i mogliśmy udać się do autokaru, który przewiózł nas do Sielinka, gdzie znajdował się start. Bieg miał się rozpocząć o godzinie 11, jednak wystartowaliśmy z półgodzinnym opóźnieniem. Podczas biegu zaczęło znowu padać, jednak tym razem deszcz mi nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie, biegło mi się bardzo dobrze. Od 3 kilometra mogłam liczyć na wsparcie taty, który jechał przy mnie na rowerze. Na trasie spotkałam też rodzinę i znajomych, którzy również nie zawiedli. Tym oto sposobem na mecie zameldowałam się z czasem 57 minut i 12 sekund. Życiówka ! Mała, bo mała, ale zawsze jest :) Mimo, iż opinie na temat tego biegu są podzielone i dla jednych była to świetna impreza, a dla drugich totalny ‘niewypał’ ( przez pogodę, opóźniony start i problemy z wynikami), ja jestem zadowolona :)
31 sierpnia- III Chyża Dziesiątka
Tutaj moim założeniem była kolejna życiówka, jednak okazuje się, że chcieć, to nie zawsze móc. Przed startem, nie wiadomo dlaczego, byłam tak mocno zestresowana, że nie mogłam przełknąć śniadania, ani nawet batona żeby nabrać trochę energii. Do tego było strasznie duszno i już na pierwszym kilometrze stwierdziłam, że z życiówki raczej nici… Tak jak się obawiałam, podczas biegu było mi słabo i nie czułam się na tyle dobrze żeby trzymać tempo, które pozwoli mi na zrobienie dobrego wyniku. Najważniejsze jednak, że udało mi się dobiec szczęśliwie do mety z czasem 58:30. Mimo wszystko uważam, że zawody były zorganizowane bardzo fajnie. Po biegu można było skorzystać z masażu, wypić kawkę i zjeść coś smacznego na uzupełnienie kalorii. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie okazja aby tam pobiec i podejmować kolejne próby poprawienia wyniku, tym bardziej, że jest to trasa z atestem :)
Jak widać wkręciłam się w te ‘biegowe klimaty’, z czego bardzo się cieszę. :)
Pochwalić się mogę także pierwszym miejscem w kategorii wiekowej na jesiennej edycji nowotomyskiego testu coopera. Nabiegałam 2338m., czyli lepiej niż na wiosnę w Opalenicy, gdzie udało mi się zrobić 2300m, jednak do 2400m jeszcze parę kroków brakuje. Wszystko przede mną :)
Najbliższy start to Rakoniewice- Dycha Drzymały. Moim celem jest 55 minut. Pomóc w jego osiągnięciu ma mi Rafał, który będzie mi towarzyszyć podczas biegu. Różnica między dotychczasowymi wynikami nie jest mała, więc będzie trudno, ale jedno jest pewne- nie poddam się bez walki! :) A czy się uda, okaże się już za tydzień. :)
Fotka zrobiona w Sławnie :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |