Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

GrandF
Panfil Łukasz
LKS Maraton Turek

Ostatnio zalogowany
2024-10-17,17:31
Przeczytano: 879/448580 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/1

Twoja ocena:brak


Najlepsze maratony w... lipcu
Autor: Łukasz Panfil
Data : 2014-07-20

Sport jako dziedzina napędzana przede wszystkim siłą ludzkich mięśni zależna jest od okoliczności jej uprawiania. Suma czynników decydujących o końcowym sukcesie jest zupełnie różna w przypadku dyscyplin uprawianych na powietrzu i pod dachem.

Zaawansowany stopień rozwoju technologicznego pozwala stworzyć w pomieszczeniach zamkniętych komfortowe warunki do znoszenia bólu. W odniesieniu do zawodów rozgrywanych na odkrytym terenie oprócz zmęczenia wywołanego samym faktem sportowej orki, dochodzi jeszcze pogoda. W przypadku konkurencji lekkoatletycznych ta potrafi skutecznie swoimi narzędziami popsuć widowisko z najznakomitszymi aktorami. A to wiatr wypaczy rywalizację sprinterów i skoczków, a to zimno popsuje plany zawodnikom w konkurencjach technicznych, deszcz z rzutni zrobi lodowisko, a upał niczym tłuczek schabowe porozbija mięśnie długodystansowców. Właśnie ten ostatni czynnik sieje największe spustoszenie w organizmie podczas wysiłków o charakterze wytrzymałościowym.

Analizując kalendarzowe zagęszczenie najlepszych rezultatów w maratonie nietrudno dostrzec ich znikome występowanie w miesiącach letnich. Absolutną pustynią wynikową jest lipiec. Maratończycy to naród wciąż głodny, dostępność 42-kikometrowego przysmaku musi być zatem całoroczna. Lipiec omija od lat cały maratoński top, zarówno światowy jak i krajowy. Inną sprawą jest brak dostępności „szybkiego” i kasowego maratonu w siódmym miesiącu roku.

Najlepsze lipcowe wyniki w historii oscylujące w okolicach 2:10 uzyskano właściwie w trzech biegach maratońskich. Te najbardziej wartościowe uzyskali zawodnicy z NRD w jednym z dziwniejszych biegów na 42km i 195m w historii światowego maratoningu. Oto w 1984 roku, bojkotująca Igrzyska w Los Angeles reprezentacja Wschodnich Niemiec udała się wraz z resztą towarzyszy wiadomego bloku do Moskwy i Pragi celebrować radośnie atrapę sportowego święta. Na sukces enerdowczyków złożyło się 19 medali w tym 8 złotych.

Niemcy walczyli prawie we wszystkich konkurencjach. Prawie. Oprócz jednej – maratonu. Maraton zorganizowali sobie sami 3 tygodnie wcześniej w berlińskiej dzielnicy Grunau. Reprezentanci NRD Jorg Peter i Michael Heilmann pomknęli 4 minuty szybciej niż Duńczyk John Skovbjerg dwa miesiące później podczas właściwego, komercyjnego Maratonu Berlińskiego. Peter czasem 2:09:14 poprawił o 41 sekund rekord kraju należący do dwukrotnie złoconego Waldka Cierpińskiego. Młodziutki, 23-letni Heilmann zameldował się 16 sekund za jego plecami. Wyniki, które enerdowscy zawodnicy wówczas uzyskali plasowały ich na czwartym i szóstym miejscu podsumowania sezonu na świecie! Trasa maratonu widmo spełniała wszystkie wymogi IAAF...


Ron Hill

Wśród najlepszych lipcowych rezultatów poniżej 2:10:00 widnieją jeszcze dwa – wspomnianego Cierpińskiego z montrealskich igrzysk (2:09:55) i Rona Hilla. Kiedy Hill – zwierzę maratońskie miał już na swoim koncie tytuł mistrza Europy i fantastyczny rekord życiowy 2:09:28 uzyskany właśnie lipcową porą w Edynburgu, Cierpiński dopiero szukał swojej drogi. Był przyzwoicie zapowiadającym się przeszkodowcem, jednak z dobrego Waldka wyrósł przeciętny Waldemar. Na 2 lata przed Igrzyskami w Montrealu dorosły Waldi postanowił spróbować swoich sił w maratonie. 2:20:28 w debiucie nie napawało optymizmem. W roku 1974 przed Waldkowym wynikiem znalazło się na świecie jeszcze 250 lepszych...


Waldemar Cierpiński

Cierpliwy Cierpinski cierpiał jednak dalej na treningach wierząc w możliwość znalezienia się w olimpijskiej reprezentacji NRD. Upór procentował. Rok później było 2:17:30 i awans do światowego „top 80”, a wiosną olimpijskiego ’76 roku Waldemar w niewielkim Wittenberg uzyskał światowy rezultat 2:12:21. Wynik poddawany był oczywiście lawinie wątpliwości. Przecież najlepsze przedolimpijskie rezultaty padały podczas Mistrzostw USA w Eugene i Mistrzostw Polski w Dębnie!

Waldek pojechał jednak do Montrealu. Zawodnicy mieli w ten dzień szczęście pogodowe – 31 lipca spadł deszcz i padał przez cały czas trwania maratonu. Cierpiński kolejne „piątki” pokonał w: 15:19 , 15:31 , 15:10 , 15:12 , 15:32 , 15:16 , 15:48 , 15:48. I wygrał w czasie nowego rekordu olimpijskiego 2:09:55.

"Nie spodziewałem się tego zwycięstwa, za swój życiowy sukces uważałem zakwalifikowanie się do reprezentacji NRD. Po prostu chciałem dać z siebie wszystko, ukończyć bieg na możliwie najlepszym miejscu. W miarę upływu czasu czułem się coraz lepiej. Odpowiadał mi profil trasy, lubię też typ pogody, który panował w dniu biegu. Kilometry mijały, a ja stale, bez większego wysiłku utrzymywałem się w czołówce. Zaryzykowałem wreszcie samotny atak, to przecież była moja życiowa szansa. Udało się, wygrałem. Powtórnie uwierzyłem w swoje możliwości. Przecież nie ma co ukrywać, nie byłem zawodnikiem wielkiej klasy. Raz jeszcze się okazało, że praca nie idzie na marne."

Rezultat Niemca jest do dnia dzisiejszego siódmym wynikiem w historii tych uzyskiwanych na olimpijskich trasach.

Poza obszarem lipcowych rozważań leżą wyniki uzyskiwane w australijskim Gold Coast. Wyrównany rekord tegoż miesiąca należący do Jorga padł właśnie tam kilkanaście dni temu. Silah Limo z Kenii uzyskał 2:09:14. Jako, że średnie najniższe i średnie najwyższe temperatury lipca wahają się w Gold Coast pomiędzy 9 a 20 stopni Celsjusza, nie jest to maraton podlegający najgorętszej katordze.

Najlepsi Polacy również wybierali lipcową porę, jednak trend ten już dawno przestał być trendem. Mistrzostwa Polski w maratonie ośmiokrotnie na przestrzeni lat 1949 – 1972 rozgrywano w lipcu. Rekordzistą mistrzostw w tym piekielnym terminie jest Edward Stawiarz, który 4 lipca ‘71 pokonał trasę maratonu w Dębnie w 2:21:00. Rok później z aspiracjami olimpijskimi ten sam Stawiarz uzyskał tamże 2:18:35. W związku z tym, że minimum olimpijskie wynosiło 2:18:00, a maraton w Dębnie nie miał rangi Mistrzostwa Polski postanowiono Edwarda „przetargać” jeszcze raz przez ponad 42km w celu upewnienia się czy aby na pewno zasługuje na wyjazd do Monachium. Kiedy mijał Stawiarz Dębniańską metę 24 czerwca nie spodziewał się, że otrzyma niespodziankę – bonus w drodze do olimpijskiego maratonu w postaci... maratonu!


Edward Stawiarz

"Wiecie, tu trzeba lepiej, rozumiecie… Potwierdzić trzeba wiecie… Bo tu brakuje, wiecie pół minuty ponad. I to trzeba być w Polsce najlepszym, rozumiecie..."

I w ten właśnie sposób wielce zasłużony, 32 letni reprezentant kraju został zmuszony do udziału w Mistrzostwach Polski 4 tygodnie później. Na radomskim, lepiącym się do butów asfalcie, w prowizorycznych warunkach, wysokiej temperaturze, przy braku równorzędnych rywali Stawiarz zdobył wymagany tytuł mistrza kraju. Wynik był jednak najlepszym dowodem na zupełny bezsens działań olimpijskich decydentów. 2:27:54...

Edward Stawiarz otrzymał jednak olimpijski paszport. Zawodnikiem był zawsze twardym. Potrafił wsiąść na „Junaka” o 4:30 rano, przejechać obładowany bagażami 550km do Wałcza i jeszcze w ten sam dzień wziąć udział w mitingu na 1000m z końcowym rezultatem 2:24.2. Nawet terminator ma jednak ograniczoną odporność. Półtora miesiąca po radomskiej masakrze Stawiarz w Monachium pobiegł 10 minut wolniej od rekordu życiowego zajmując 40-te miejsce. Wyrównanie życiówki dałoby mu awans 30 oczek wyżej...

Wśród komercyjnych maratonów krajowych wymienić należy przede wszystkim Toruń, który do roku 1993 rozgrywany był regularnie w lipcu. Na 2 tygodnie przed maratonem olimpijskim w Barcelonie, Krzysztof Niedziółka uzyskał w grodzie Kopernika bardzo dobre 2:17:28. Najlepsze wyniki w szerszym wydaniu padały podczas Otwockiego Maratonu Trybuny Ludu. Bieg ten rozgrywany dwukrotnie w lipcu przyniósł w 1979 roku 31 rezultatów poniżej 2:30:00, a Józef Stefanowski uzyskał lipcowy rekord ziemi polskiej 2:16:07. Z ciekawszych rezultatów uzyskanych w siódmym miesiącu należy wymienić 2:17:10 aktualnego Burmistrza Ostródy Czesława Najmowicza uzyskane 25 lat temu w Olsztynie i 2:18:32 drugiego na tamtejszej mecie Jarka Lewandowskiego. Lipcowy rekord Polski dzierży Zbigniew Pierzynka. 2:13:47 osiągnął w 1979 roku w na moskiewskiej trasie.

Można przebiec maraton w lipcu? Można. Ale raczej należy przygotować się na wyniki niższych lotów, niż te z półki, którą nazywamy stabilizacją. Wśród tysiąca najlepszych wyników w historii nie ma żadnego uzyskanego w lipcu. Najwyżej notowany Jorga Petera znajduje się na 1315 pozycji. Wśród tysiąca najlepszych zawodników w historii znajduje się tylko pięciu, którzy swoje rekordy życiowe osiągnęli w siódmym miesiącu roku. Na tysiąc najlepszych polskich rezultatów, tylko 12 uzyskano lipcową porą.

Monika Brodka w utworze Varsovie śpiewa – „obudź mnie w lipcu”. A co na to my? My maratończycy? Jak zwykle przewrotni zapadamy w głęboki sen lipcowy...



Komentarze czytelników - 2podyskutuj o tym 
 

Autor: Ryszard N, 2014-07-21, 11:49 napisał/-a:
Aby właściwie ocenić trud i wyniki w lipcu konieczny były by temperatury w danym dniu. Jak wiadomo w naszym klimacie w lipcu może być i 38 stopni i 18,...

 

grappa6

Autor: grappa6, 2014-07-21, 19:49 napisał/-a:
To będzie mój pierwszy 42 km odcinek non stop. Mam nadzieję, że nie ostatni i chociaż nie liczę na rekord, to w lipcu nie zasypiam... nawet gruszek w popiele. Formę trzeba trzymać cały rok. Nigdy nie wiadomo, kiedy Ci się to przyda, ale...trzeba być czujnym!

 



















 Ostatnio zalogowani
kostekmar
20:55
jaro13G
20:50
JW3463
20:39
Brytan65
20:36
faf600
20:32
placekjacek
20:25
zielonystan
20:21
Wojciech
20:11
bogaw
19:54
Gocliczek1989
19:38
Raffaello conti
19:08
WaldekB-tok
19:06
entony52
19:00
mlysien79@gmail.com
18:59
staszek63
18:56
Pędziwiatr
18:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |