|
| Przeczytano: 626/1342591 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Mój maraton w Nowym Jorku | Autor: Andrzej Wojakowski | Data : 2013-11-09 | Dzięki dobremu rezultatowi z maratonu w 2012 roku w swojej kategorii wiekowej (M50-55), ale też pewnie dzięki trochę szczęściu, bo po ok. miesiącu od przyznania miejsc przez organizatorów, z mojego odwołania, uzyskałem akces na liście startowej Maratonu Nowojorskiego.
Szczęście moje nie znało granic, bowiem start w maratonie z serii World Marathon Majors jest dla mnie tym czym dla himalaistów zdobycie ośmiotysięcznika. Niby każdy klasyczny maraton ma tą samą długość, może stopień trudności na trasie jest różny, ale każdy maraton z WMM jest bardzo prestiżowy spośród wszystkich odbywających się maratonów, a start w nim to duże wyróżnienie. Ja osobiście uważam maraton w NYC za numer 1 na świecie, chociażby ze względu na ilość biegaczy, czy na znaczenie medialne. Ja uzyskałem swoje miejsce ze względu na dobry czas z kwalifikacji, nie kupi-łem tego miejsca za duże pieniądze (np. poprzez sporą dotacje na fundusz walki z rakiem), tym bar-dziej doceniam zaszczyt biegu w tej metropolii.
Przygotowywałem się dosyć solidnym treningiem, a w ostatnim tygodniu dbałem szczególnie o dietę i kąpiele solankowe. Przyleciałem do NYC na 5 dni przed startem, aby przestawić swój zegar biologiczny na czas wschodnioamerykański.
W Czwartek udałem się do Javits Center, celem uzyskania zestawu startowego z moim nr bib (4041). Byłem z siebie dumny, bo przyznano mnie start z tzw. pierwszej fali (1st wave), z 4 bloku (4th corral). Znaczy to że byłem dosyć wysoko rozstawiony, w tej masie biegaczy będę startował z począt-ku. Jest to dla mnie ważne ze względu na możliwość płynnego biegu. Ustawiam się w długiej kolejce i spotykam tam red. Macieja Kurzajewskiego z TVP ze swoją ekipą. Drobne pozdrowienia, b. krótka rozmowa o. tym na jaki czas liczy.
Jako celebryta planował uzyskać czas w granicach ok. 5 godz., bo-wiem za dwa tygodnie startuje w kolejnym maratonie , tym razem na Antarktydzie. Taki to pożyje, ale jak się ma takich sponsorów (TVP i PKO BP), to nic dziwnego, ja muszę liczyć na własne siły (czytaj „nogi”). Podczas rejestracji na targach spotykam też kilka osób z polskiego biura podróży Maraton Travel. Oprócz uzyskania zestawu startowego zwiedzam targi sportowe Fittness Expo, gdzie szereg firm wystawia się. Jako łakomczuch oczywiście częstuję się licznymi próbkami, zbieram też różne gadżety. W Piątek przed maratonem udaję się po południu na ceremonię otwarcia maratonu. Pierwszy raz z czymś takim na maratonie się spotykam.
Jednym z punktów tej uroczystości w Central Park jest przemarsz reprezentacji biegaczy z każdego kraju (a było ich wiele, bo aż z 115 krajów). Ja , pomimo że nie byłem zaproszony, przyłączam się do naszej reprezentacji. Woluntariuszka obsługująca nasz kraj była nawet zadowolona, bo nie wszyscy którzy byli na liście zaproszonych przyszli. W oczekiwaniu na przemarsz poznaję innych biegaczy zaproszonych do tej ceremonii, wymieniamy się uzyskanymi czasami, doświadczeniami. Wśród naszych uczestników była jedna , ładna młoda polka z NY w stroju krakowskim, z którą robię sobie wspólne zdjęcie. Nasza reprezentacja była pomiędzy reprezentacją Peru a reprezentacją Portugalii. Obie reprezentacje miały liczne gadżety reklamujące ich kraj np. biegacze z Peru mieli na sobie długie ładne czerwone poncha, a tyłu nazwa ich kraju, czy reprezentac-je innych krajów były w koszulkach narodowych.
Nasza reprezentacja dostała od organizatorów małe polskie flagi, jeden z uczestników prywatnie przyniósł dużą flagę, no i była też krakowianka, a my ubrani byliśmy normalnie. Żadna z polskich instytucji państwowych (a jest ich kilka w NY). nie pomyś-lała o promocji Polski. Kilka koszulek, czapeczek, itp. zrobiłoby wrażenie, koszty tak niewielkie, a jaka 2 promocja Polski na tak dużym forum, na takiej imprezie. Jak w czasie poniedziałkowej rozmowy z polskim konsulem poruszyłem ten temat, to uzyskałem odpowiedź , że powinniśmy się zwrócić z tym do Konsulatu. Tylko że biegacze przyjechali tutaj indywidualnie i prywatnie z różnych stron Polski z USA (polonia amerykańska). To My mieliśmy o tym pomyśleć, a za co biorą pieniądze w Konsulacie osoby odpowiedzialne za wizerunek Polski, za jej reklamę ? Miałem z Konsulem odmienne zdanie na ten temat.
W czasie przemarszu poczułem się jak olimpijczyk na ceremonii otwarcia igrzysk. Światła, flesze, niesamowity doping i oklaski z trybun, występ grupy akrobatycznej, liczne kamery telewizyjne zrobiły na mnie duże wrażenie. Teraz już rozumiem olimpijczyków, jakie to jest wrażenie uczestniczyć w takiej ceremonii. Po przejściu wszystkich reprezentacji odbyła się gala mistrzów: przedstawiani byli oczywiście Kenijczycy, ale też mistrzowie na wózkach. Ceremonię kończy się wykonaniem znanego szlagieru: „New York, New York the City never sleeps” przez piosenkarza, a później nastąpił ok. 20 min. pokaz fajerwerków nad Central Park.
W ramach energetycznych przygotowań do maratonu w Pt i Sob. urządzam sobie indywidu-alne Pasta Party (w tym kolacja makaronowa z moja bratanicą na Betfordzie, gdzie knajpek, resta-racji, barów jest bez liku)
W Niedzielę wczesna pobudka o 4.45 (dzięki zmianie czasu w USA na zimowy zyskuję dodat-kową godz. snu), ale i tak jest wcześnie. Skromne śniadanie, przebrany w strój biegowy i dres udaję się do metra. A w metrze w wagonikach o tej porze tylko maratończycy. Ze stacji promowej South Ferry płyniemy promem na Staten Island (dzielnica–wyspa NY)- miejsce startu. Prom eskortuje straż przybrzeżna. W czasie ok. 20 min. przeprawy promowej przepływamy obok Statui Wolności, jest jeszcze dosyć ciemno, pięknie wygląda w podświetleniu.
Na Staten Island jedziemy autobusami do strefy startowej. Wszędzie widać dużo policji i security. Po wypadkach w Bostonie zaostrzono środki bezpieczeństwa, organizatorzy wolą dmuchać na „zimno”. Idę do swojej 1 fali.. Wszystko jest znakomicie zorganizowane, pomimo tak dużej ilości biegaczy wszystko gra jak w zegarku. Ja miałem tylko jeden indywidualny kłopot. Po oddaniu swojego bagażu wraz z dresem zostałem w stroju biegowym. Było jednak dosyć zimno i nieźle wiało. W samym stroju sportowym długo bym nie wytrzymał z zimna, ale dostałem od organizatorów długi plastikowy worek i ciepłą polarową czapkę na uszy, a później znalazłem bluzę dresową, którą natychmiast włożyłem na siebie. Biegacze byli na taką pogodę przygotowani. Każdy miał wierzchnie okrycie które później zrzucał z siebie.
Taką ilość dresów, spodni sportowych, wiele w b. dobrym stanie to jeszcze nie widziałem, starczyłoby na ubranie kilku polskich miasteczek. Wg informacji od organizatorów oddane rzeczy przekazywane są na cele charytatywne.
Po otwarciu 4 bloku robię sobie rozciąganie i skłony, bo o rozgrzewce biegowej nie ma mowy, jest za dużo osób na małej przestrzeni. Następnie udajemy się na miejsce startu, robi się trochę cieplej lekko przebłyskuje słońce. Krótkie przemówienia, głośna muzyka, a za moment salut armatni-to sygnał startu. Wbiegam na most Verrazano-Narrow. I tu spotyka mnie drobny pech, dwa razy zatrzymuję się i poprawiam sznurówki (strata ok. 30 sek.). Most ma długość dwóch mili, (ponad 3 km), pierwsza mila jest pod górę, druga w dół.
Nad brzegami mostu widać kilka helikopterów, jedne z policji inne ze stacji telewizyjnych. Pogoda do biegania była według mnie b. dobra, szczególnie dla dobrze przygotowanych maratończyków. Dosyć chłodno, ale lekko słonecznie, jednak z trochę przeciwnym zimnym wiatrem. 1 fala najpierw łączy się z 3, a po ok. 8 km. wszyscy biegną już razem. Ja obawiałem się że będę biegł w gęstym tłumie, ale ulice i aleje były szerokie, naturalna selekcja możliwości biegowych uczestników też zrobiła swoje, mogłem prawie swobodnie biec, stale jednak uważając co się koło mnie dzieje. Stacje napojenie i nawodnienia były b. często, śr. co 2,5 km, po obu stronach ulicy. Każda mila oznakowana, a km co pięć. Przy większości mil były również tablice z wyświetlanym upływającym czasem.
W tym maratonie można było w ogóle biec bez żadnego czasomierza. Trasa maratonu biegnie przez 5 dzielnic NY. Z ciekawszych mijanych miejsc to m.in. Williamsburg, widać tutaj było wielu Żydów w ich klasycznych strojach. Później biegnie się m. in. na Manhattan Avenue, głównej alei na Greenpoincie (polska dzielnica). Nie oglądałem się za polskimi flagami, ale jedną przed mostem Pułaskiego widziałem. Tuż przed mostem jest półmetek, mój czas 1:35:22. Jest nieźle, ale jak będzie w drugiej połowie, bowiem prawdziwy maraton, zmaganie z sobą odbywa się w drugiej części. Kolejnym trochę trudniejszym akcentem było pokonanie długiego mostu Queensboro nad East River łączącego dzielnicę Quenns z Manhattanem. Na Manhattanie biegnie się długą, prostą, szeroką Pierwszą Aleją (First Avenue) stronę Bronxu.
Na tej alei widać było sznur biegaczy na kilka km. Na trasie wszędzie dużo kibiców, ale tylu osób, taki krzyk jak na Pierwszej Alei, to nie widziałem i nie słyszałem jeszcze. Może mnie to nie uskrzydliło, ale miło słychać doping od kibiców zamiast klaksonów i wyzwisk, jak podczas niektórych biegów w Polsce doświadczyłem. Po krótkim pobycie biegowym na Bronxie wracamy na Manhattan. Poprzez Harlem wbiegam na Piata Aleję na wysokości Central Park. Na kolejnych milach kontroluję czas, jest dalej w sumie nieźle, ale o żadnym rekordzie nie ma mowy. Staram się trzymać tempo, nie przesadzam jednak, nauczony moimi wcześniejszymi doświadczeniami, że na ostatnich 3 km łapią mnie niekiedy skurcze. Tutaj jednak szczęśliwie uniknąłem tej sytuacji.
Mniej więcej po środku wbiega się na teren Central Parku, to już ostatnie km, ale nie najłatwiejsze, bo teren lekko pofałdowany, a ostatnie 400 m jest lekko pod górkę. Na ostatnich 100 m jeszcze znacznie przyspieszam. Wpadam na metę z uniesionymi rękami. Patrzę na czas brutto ok. 03:23:18, znaczy że będzie lepiej. Ostatecznie uzyskałem czas netto 03:22:30. Jest to z trzech maratonów których brałem udział w tym roku najlepszy rezultat. I tu mała dygresja. Wczoraj jak na plakietce magnesowej nalepianej na lodówkę wydłubywałem cyfry, to zdałem sobie sprawę z symetrii liczb w moim czasie. Proszę spojrzeć, idealna symetria w połowie liczb. Czy to coś znaczy ? Nie jestem zwolennikiem numerologii, ale w przypadku maratonów z serii WMM jestem dokładnie w połowie, ukończyłem już trzy (Berlin-2007, Boston-2013, New York-2013) , ale dalsze trzy przede mną, (Londyn, Chicago, Tokio ???), kiedy , nie wiem.
Po mecie długi spacer po mój bagaż. Jako że miałem niski nr startowy, moja ciężarówka była b. daleko. Wszystko tak pomyślane, aby po biegu jedni drugim nie przeszkadzali, nie kolidowali ze sobą. A teraz trochę statystyki. Zająłem 3124 miejsce , a w swojej grupie wiekowej byłem 221.W maratonie podobno brało udział ok. 47 000 biegaczy, w tym 98 osób z Polski i z USA (polonia amerykańska i nie tylko, bo podobno startowali amerykanie którzy jako kraj reprezentowania wybrali Polskę). Ja ze swoim czasem byłem 13 , ale w swojej kategorii wiekowej byłem najlepszy. Fantastyczny maraton, wrażeń wiele, ta krótka relacja nie odda tego co widziałem , co przeżyłem, czego doświadczyłem.
Jeśli czytelnicy myślą że po maratonie to tylko kąpiel i leżenie w łóżku, to są w błędzie. Wieczorem poszedłem do Madison Square Garden na mecz koszykówki Knicksów. Ja w ogóle nie przyjeżdżam do danego miasta nie tylko na maraton, ale żeby zwiedzić i zobaczyć jak najwięcej. A szczególnie w NYC jest „co nieco” do zobaczenia. Ja w czasie swojego tygodniowego pobytu w NYC byłem m in. w operze MET, w dwóch galeriach obrazów (MET i Jewish Museum – wystawa czasowa Marca Chagalla), na meczu hokejowym Rangersów (również w MSG), na paradzie Halloween, spotkałem się też z tutejszym polskim historykiem, nawet w szachy na pieniądze zagrałem (niestety przegrana 2 $).
W Poniedziałek udałem się do Konsulatu RP, gdzie maratończycy zaproszeni byli przez Konsula na spotkanie. Sam Konsulat leży w centrum Manhattanu, jest to pałacyk, a jego reprezentacyjne sale wyglądają tak jak te np. w Pałacu w Wilanowie (z tej dzielnicy w Warszawie pochodzę). Miłe spotkanie, rozmowa z Konsulem, wywiad dla polskiej lokalnej telewizji w NY, nawiązanie nowych znajomości to efekty tej wizyty. Wg mnie gwiazdą tego spotkania był. p. Radosław Dudycz który uzyskał 17 miejsce w kat. generalnej z czasem 2:22:07 („tylko” cz aż o 1 godz. lepszy od mojego?!) Panie i Panowie biegacze – czapki z głów. Ja poznałem tego maratończyka jako skromną osobę, ciężko pracujący jako trener, nie miał w sobie nic z celebryty. Życzę mu dalszych sukcesów.
We Wtorek jako ostatni akcent mojego pobytu w NYC w ramach walki z zakwasami (chociaż po tym maratonie czułem się wyjątkowo dobrze), udałem się na ślizgawkę przy Rockeffeler Center, gdzie przez 1,5 h jeździłem intensywnie na łyżwach. I myślę że jeździłem nieźle stylowo, cały czas. Była to dla mnie wielka frajda, bo zimą lubię jeździć na łyżwach, jeżdżenie zaś w tym miejscu to duża przyjemność. I na tym chyba koniec. Wieczorem, nocny powrotny lot do Warszawy, powrót do polskiej rzeczywistości. Na razie planuję m-czny odpoczynek od biegania, robię tak zawsze po jesiennym maratonie. A później czas pomyśleć o kolejnym wyzwaniu, tylko skąd na to wszystko brać pieniądze?
Warszawa, 7 Lis. 2013
|
| | Autor: MARATHON TRAVEL, 2013-11-02, 23:15 napisał/-a: Tomasz Lis to inny niz ten o ktorym myslicie.
Wlasnie trwa akcja przypinania numerow, pakowania zeli i innych gadzetow.
eniu mysle powaznie o Jerozolimie...Jak wroce to zrobie oferte.
Pozdrawiamy wszystkich cieplo. Juto podam wyniki
| | | Autor: henry, 2013-11-03, 13:35 napisał/-a: Z tego co mi wiadomo z numerem 27 wystartuje Jarosław Dudycz, od lat w maratonie Nowojorskim nie startował żaden Polak z wyczynowców. Transmisja za 2 godziny a więc oni już są na starcie , amatorzy czekają na start nawet 4 godziny. | | | Autor: bkryske, 2013-11-03, 16:20 napisał/-a: LINK: http://trackmyrunners.ingnycmarathon.org
http://trackmyrunners.ingnycmarathon.org/Runners.aspx | | | Autor: jacekb84, 2013-11-03, 16:53 napisał/-a: Radosław Dudycz ;) | | | Autor: henryko48, 2013-11-03, 18:02 napisał/-a: Kenia na topie,szkoda mi troche tej Etiopki,zostala jednak wyprzedzona w koncowce.. | | | Autor: Krzysiek_biega, 2013-11-03, 18:42 napisał/-a: 10msc niesamowity Yuki Kawauchi z czasem 2:12.29, Radosław Dudycz na 27msc czas 2:22.07 | | | Autor: kasar, 2013-11-03, 20:47 napisał/-a: Radosław Dudycz startował z 27 numerem, ukończył na 17 miejscu. | | | Autor: paulo, 2013-11-08, 08:22 napisał/-a: Gratulacje dla Radka! Piękny wynik i miejsce wśród najlepszych. | | | Autor: henry, 2013-11-09, 22:43 napisał/-a: Dobra rada dla debiutantów jeśli chodzi o ubiór przed biegiem, jak można było przeczytać kolega tego nie wiedział i zmarzł , a w NJ na start czeka się nawet do 4 godzin. Na wszystkie maratony rozgrywane jesienią i zimą ubieramy się w zużyte już ubiory i czekamy w strefie startowej. Dopiero na 2- 3 minuty przed startem rozbieramy się i wyrzucamy ciuchy za barierki. Wszystko to później jest zbierane i przekazywane instytucja charytatywnym. Przy okazji informacja , jutro na i programie TV Polskiej relacja z NJ maratonu o godz 11, 15 . | | | Autor: picol1, 2013-11-13, 12:02 napisał/-a: Pragnę podziękować Edycie Bartkowiak - organizatorowi wyjazdu na maraton do NYC za udany wyjazd i pobyt w tym magicznym mieście.
Pozdrawiam. | |
|
| |
|