Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

straszek
Stanisław Grabowski
Kraków
Eskadra Kraków

Ostatnio zalogowany
2024-11-24,17:22
Przeczytano: 484/749659 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Szwajcaria: Davos K42
Autor: Staszek Grabowski
Data : 2013-08-06

Szwajcaria... Po coście tam pojechali?! Przecież to daleko, kraj nie należy do Unii, góry mają jakby zwyczajne, ino trochę wyższe od Tatr. Że mają swoje banki i szwajcarski ser?

Biegów u nas brakuje? To na pewno nie wchodzi w rachubę. Można przecież w kraju sprawdzać się co tydzień, w każdy weekend, do woli. Campingi mają lepsze? Ten, na którym mieszkaliśmy nie powalał wysokim standardem, w dodatku, w nocy musiałem spać w dwóch śpiworach, żeby nie zmarznąć. W sanitariatach co prawda czystych, zdarzył się brak papieru, he, he, he. Miejsce dostaliśmy pod nasz namiot koło metalowego płotu. Za nim, w odległości niespełna 10 m, były tory kolejowe. 2 tory i przystanek kolei Rhatische Bahn - Davis Glaris. Kilkanaście pociągów w ciągu dnia, w jedną stronę i tyle samo z powrotem.

Wpisowe na bieg nie jest małe i jeszcze w dodatku wybrana maratońska trasa należy do najtrudniejszych. Tu muszę dodać, że absolutnie nie mierzy się ona z biegami ultra, te to wyższa bajka.

A jednak pojechaliśmy...

Rozmyślam, czy może lepiej by było, gdyby to raczej Szwajcaria przyłączyła Unię do siebie? W każdym razie, mimo Schengen, pytają się na granicy dokąd jedziemy i czy nie wieziemy alkoholu; każą otworzyć bagażnik. Szwajcarskie Alpy jednak rzeczywiście są wyższe i nie pobierają biletów wstępu jak robi to Tatrzański Park.

Sery szwajcarskie – kupiłem kawałek emmentalera z jakiejś promocji (ok. 30 zł/kg) - jest dobry, pewnie ze szwajcarskiego mleka, od szwajcarskiej krówki:

Biegów jakie oferuje Swiss Alpine w Davos 27 lipca 2013 jest aż 9. Począwszy od MINI dla dzieci aż do K78 (km)

Oprócz dziecięcych, wszystkie w terenie górskim. Nasz K42 zaczyna się w Bergun a kończy na stadionie lekkoatletycznym (na czerwonym tartanie, jak na AWF!) w Davos Platz.

Na start jedziemy w sobotnie przedpołudnie oczywiście pociągiem. Potwierdza się nasze odczucie sprzed 4 lat, kiedy mieszkaliśmy na tym samym miejscu, że pociągi nie przeszkadzają! Jeżdżą bardzo cicho! O 22:00 gaśnie światło na stacji a na campingu nikt nie rozrabia. Konduktorów w pociągach nie widać, obsługi stacji też nie.

Przez cały tydzień bez przerwy korzystamy z kolei, bo jako mieszkańcy campingu i dodatkowo uczestnicy maratonu mamy bilety za darmo. Wysokie wpisowe już się trochę kompensuje! Oprócz tego mamy bezpłatne jazdy 6-ma kolejkami linowymi na okoliczne szczyty. Nie ma czasu wszystkich skosztować.

Ale do rzeczy – start jest o godz. 11:30. Upał „na dole” (1380 mnpm), wszyscy chowają się w cieniu, wychodzą w ostatniej chwili. Start naszego K42 podzielony jest na 2 grupy, bo na wyższych odcinkach trasy jest wąsko - na 1 osobę!

Trasa generalnie wznosi się coraz wyżej i wyżej. Biegacze idą, idą, ja też. Mając aparat ze sobą robię zdjęcia (Sławek pewnie kręciłby fajny film!)

Nie zaniedbuję picia, walę po 2 kubki na każdym punkcie. Punktów z piciem i jedzeniem nie brakuje, także specjalnie montowanych pryszniców dla ochłody; nawet helikopterem dowożą kontenery z zawartością dla biegaczy:

Zbliża się bardzo powoli, w pocie czoła, schronisko Keschhutte:

Nagle jakby mnie ktoś podciął! Oglądam się do tyłu.

Coś pomóc? - Pyta idący za mną zawodnik.

Nie rozumiem o co chodzi, przecież musiał mnie trącić w nogę! Za chwilę to samo, ale już wiem, że to skurcz mojego podudzia. Na szczęście zaraz przy schronisku jest punkt opieki medycznej i proszę magnez. Niewiasta z zadowoloną miną - bo jest przygotowana - sięga po dzbanek z mętną wodą jak z lodowca i nalewa mi pełny kubek.

Proszę bardzo!

Pomaga szybko. Ale jeszcze do zdobycia pozostaje przełęcz Sertigpass (2739 mnpm). Bardzo mnie cieszy spory kawał sfirnowanego śniegu:

Od tego miejsca (23,5 km) zaczyna się zejście, zbieg do Davos. Trasa bardzo urozmaicona, jest trochę cienia, ale też są małe podbiegi. W sumie oceniam, że pewnie 1/3 trasy szedłem, czyli był taki mega Galloway… Kilometrów przebiegniętych w tempie <6 min/km naliczam tylko 3! A tych przebytych z prędkością >10 min/km jest aż 13!...

Za metą (1538 mnpm), gdy szwendam się po zielonej, sztucznej trawie stadionu, zaczepia mnie z tyłu jakaś biegaczka: mówiąc:

Przepraszam, czy mówisz po polsku? Bo widzę koszulkę Cracovia Maraton, biegłeś tam?

Mieszka w Szwajcarii, po chwili przedstawia mi swojego chłopaka, ale ten po polsku (jeszcze) nie umie. Nie wiem, czy przypatrzyła się mojemu nakryciu głowy z napisem AZS AWF Kraków Masters, bo biała czapka wygląda na wielce sfatygowaną, jest mokra i brudna! Potem pozujemy do wspólnego zdjęcia.
Czekam. Spiker wyczytuje biegaczy przed metą i jest!

Krystyna!

Lecę z aparatem na linię mety, ale ona jest szybsza. – Jest, jest! Mateusz podaje jej potem piwo, oczywiście bezalkoholowe, bo takie dostajemy z przydziału, na bloczek:

Dystans K42 kończy 1037 biegaczy, 37 dociera tylko do półmetka. Davos 2013... Po biegu, także w następnych dniach, stwierdzamy, że nie bolą nas nogi, jedynie moje gardło dostaje chrypkę, bo oprócz ciepłego bulionu, piłem zimne napoje, które chłodziły dobrze, ale były za zimne!

No i po tośmy tam pojechali?! Warto było?!

staszek gra



Komentarze czytelników - 5podyskutuj o tym 
 

wrokerad

Autor: wrokerad, 2013-08-06, 13:24 napisał/-a:
Bardzo pięknie opisałeś tą imprezę. Już wiem, że będę się starał tam kiedyś pojechać. Czy znasz trasę maratonu karkonoskiego i możesz ją porównać z K42?
Pozdrawiam i życzę wielu udanych startów.

 

proch

Autor: proch, 2013-08-06, 16:46 napisał/-a:
Gratuluję. Był to z pewnością wielki wysiłek.
Też byłem na jednym biegu w Szwajcarii (Bazylea). No, ale to był bieg uliczny i dystans zdecydowanie krótszy. Organizacja perfekcyjna. Chcę jednak wrócić do pytania z nagłówka tekstu: "Szwajcaria... Po coście tam pojechali?! Przecież to daleko, kraj nie należy do Unii..." U mnie było podobnie. Wszyscy pukali się w czoło: "30 godzin jazdy w autobusie w jedną stronę, aby biec 30 minut". Ale to już chyba choroba jeśli nie zboczenie. Warto było.

 

ona

Autor: ona, 2013-08-06, 17:09 napisał/-a:
z wielką uwagą to czytałam, piękny opis, oraz zdjęcia..życzę dalszych sukcesów i śle pozdrowienia

 

henry

Autor: henry, 2013-08-06, 19:41 napisał/-a:
Biegałem, biegałem. Biegałem 67 km na mecie każdy otrzymywał nie medal a kryształ górski. Do zobaczenia w Krynicy.

 

straszek

Autor: straszek, 2013-08-11, 19:03 napisał/-a:
Maraton karkonoski biegłem 3 lata temu, ale była skrócona trasa. Teraz jeszcze start jest na dole. Bieganie w Karkonoszach jest na dużo niższych wysokościach, co jak sądzę czyni go łatwiejszym. Dróżki, ścieżki w K42 oceniam jednak jako bardziej przyjazne od karkonoskich.

 



















 Ostatnio zalogowani
Daniel Wosik
23:49
Hieronim
23:46
rolkarz
23:42
pjach
23:30
romangla
23:28
szczupak50
23:23
andreas07
23:03
fit_ania
22:59
kruszyna
22:43
wwanat46@gmail.com
22:29
Namor 13
22:25
Raffaello conti
21:57
staszek63
21:55
Henryk W.
21:16
slawroz60
21:13
Jarek42
20:29
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |