2008-05-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Kilka refleksji z Krakowa i nie tylko (czytano: 1470 razy)
Po pierwsze najpierw powinienem zgubić trochę brzucha. Niestety jest on jak na bieganie w tempie, które mnie interesuje dość imponujący. Jak wchodzę na wagę zastanawiam się gdzie to wszystko się mieści? Może to nie jest odkrywcze.
Po drugie jak byłem młody to lubiłem biegać w deszczu i chłodzie. A teraz to chyba wolę bardziej neutralne warunki. Może wtedy byłem szybszy i tarcie powietrza mnie ogrzewało. Bo przecież teraz mam taką warstwę tłuszczu, która powinna spokojnie wystarczyć a tu nic.
Po trzecie rolkarze to fajni ludzie, szkoda, że nie wszyscy. Jak ktoś chce przetoczyć się przez trasę tyłem to może powinien ustawić się w takim miejscu żeby nie przeszkadzać na początku, kiedy jest największy tłok. Ciekawe w ile osób wjechał, jeśli twierdzi ze w nikogo to znaczy, że kłamie, albo mało spostrzegawczy. Ogólnie pomysł fajny, tyle, że nie widział niczego poza sobą.
Inna sprawa ze biegacze maja to samo- zamiast ustawiać się w miejscu odpowiadającym aspiracjom, co jest bezpieczniejsze, pchają się do przodu, do zdjęcia czy sam nie wiem po co? A później na początku taki młyn, że szkoda gadać. Wiem nie mam wyrozumiałości, skostniały już jestem.
Kolejny raz wstydziłem się za biegaczy, za to jak traktuje się wolontariuszy. Wiem, że jest tak jak z rolkarzami- większość rolkarzy to sympatyczni ludzie, ale trafia się kilka czarnych owiec i oni irytują. Kilku naszych kolegów zamiast podziękować i po imprezie napisać do organizatorów- pokażcie to czy tamto żeby wolontariusze robili to inaczej, robią im awanturę, albo wyzywają się jakoś inaczej. A w standardzie powinno być tak, że każdy po imprezie podchodzi do jakiegoś wolontariusza i mu dziękuje. Bez ich cichej pracy nie będzie biegania- jak by to wyglądało- nawet numeru by nie było, komu wydać.
Pierwszy raz od dłuższego czasu biegłem maraton nie wypruwając flaków. Spokojnie mogłem popatrzeć jak piękny jest Kraków i to nie tylko ten „turystyczny”, nacieszyć się tym moim bieganiem. Tyle, że chyba wole się ścigać. Co prawda z sobą? Jakoś kręci mnie to przesuwanie własnych granic.
Kilka drobiazgów nie przesłoniło mi ogólnego wrażenia- było super. Teraz Łódź i chyba dopiero coś na jesieni. Może Wroclaw, ale to lekka bezczelność brać takie wpisowe za maratonowi no name, bo to w końcu pierwsza impreza tych ludzi, chyba na pewno Bytów. I ty by było na tyle, może jeszcze coś latem, ale też tak na pół gazu.
Jest pięknie- uwielbiam biegać wiosna, kiedy wszystko zaczyna kwitnąć łąki pachną nie tylko rozrzuconym nawozem i słychać te wszystkie ptasie trele (ale jestem romantyczny, aż chce mi się zakląć, ale nie wypada). Nie wyobrażam sobie biegania z jakąś muzyką, traciłbym to, co najlepsze.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |