2018-10-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ciągłe wybory. (czytano: 1036 razy)
Mój plan może nie był zbyt ambitny ale przecież nie każdy musi brać udział w kilkudziesięciu imprezach w sezonie. Dlatego zdecydowałem się na udział w kilkunastu biegach, a jednym z ważniejszych miał być półmaraton "Pokonaj Twierdzę". Wcześniej zadzwoniłem do organizatora, by dowiedzieć się, czy będę mógł pobiec z Norkiem, bo to jednak miasto i zabytkowa twierdza.
- Nie ma problemu, proszę bardzo - usłyszałem odpowiedź. Wprawdzie kolega wspominał, że ta ekipa pokomplikowała strasznie jakiś bieg w Łodzi ale pomyślałem, że przecież to nie jest pierwsza edycja tego biegu. Zapisałem się, zapłaciłem i niedługo przed zawodami dostałem informację, że bieg się nie odbędzie, bo ... takie tam różne, ważne rzeczy. Całe szczęście, że zwrot pieniędzy otrzymałem niezwłocznie. Co robić? W kalendarzu znalazłem kilka innych imprez. W Bardzie, w którym często biegałem, była impreza na 5, 10, 15 km. Piętnastka byłaby dla nas, za ten półmaraton. Sprawdziłem listę i okazało się, że jest tylko dwadzieścia kilka osób zapisanych. Nie wiem dlaczego nie chcą biegać w tej miejscowości, przecież do tej pory tamtejsze imprezy nie były złe, a może konkurencję zrobił Kamieniec Z.? Jakoś mi się odechciało. Potem okazało się, że 15 km. biegły tylko 4 osoby, a do tego część ludzi się pogubiła. To dziwne, bo zazwyczaj ja się gubię, a mnie nie było. Mogłem pojechać do Nowej Rudy ale mnie ta miejscowość nie pociąga. Tam okazało się, że ekipa od pomiarów (albo sprzęt) nawaliła i czasy były ulotne. Nastawiłem się więc na bystrzycki "Puchar Jesieni". Blisko mnie, w fajnym miejscu z ciekawą, pagórkowatą trasą po lesie, a do tego za darmo. Tyle tylko, że pomiar miała robić wspomniana wyżej ekipa. Eee tam czas, ważny bieg.
Sponsorem było Nadleśnictwo Państwowe. Leśni ludzie ciągle blokują mi Złodziejską Ścieżkę, bo wycinają drzewa, w związku z czym muszę robić ominięcia z ostrymi podbiegami, to teraz zedrę z nich koszulkę i inne rzeczy związane z zawodami - taki miałem plan.
Do wyboru był bieg - 8,5 km lub NW - 6,5 km. W zeszłym roku startowałem w NW, to teraz zdecydowałem się na bieg, tym bardziej, że Norek z kijkami nie bardzo lubi chodzić.
Żona poszła oglądać pokazy z sowami i innymi ptakami a myśmy wystartowali. Biegło mi się dosyć dobrze a Norek wyjątkowo zasuwał bez ciągłego podsikiwania. Na mecie dałem mu w nagrodę koralik karmy ale go wypluł. Może jest zbyt zmęczony - pomyślałem.
Gdy szliśmy oddać chip, to usłyszałem panią, która powiedziała: zabrał ci? Odwróciłem się i spytałem czy to Norek coś wziął.
- Tak, zabrał synowi (mały dzieciak) bułkę, ale on już nie chciał - powiedziała z lekkim uśmiechem. Spojrzałem na psa a ten właśnie kończył przełykać. Co za złodziejskie nasienie. Dobrze, że palców nie przywłaszczył.
Impreza była fajna, dla dorosłych i dzieciaków, z ogniskami i innymi atrakcjami na leśnej polanie.
Trochę się zdziwiłem na mecie, bo końcówkę chciałem przyśpieszyć (żeby nie za wcześnie - myślałem, że zostało półtora kilometra), a tu koniec. Czas był całkiem piękny. Myślałem, że trasa została skrócona. Okazało się, że nie, że tak ładnie pobiegłem.
Wróciłem do domu i sprawdziłem czasy. Gdybym w tym roku poszedł NW, to z zeszłorocznym czasem zająłbym II miejsce open, a wtedy miałem VI. Gdybym w zeszłym roku pobiegł z tegorocznym czasem, to byłbym na 17 pozycji a nie na 30, tak jak teraz. Aż strach wybierać w przyszłym roku, NW czy bieg. Wspomniałem o tym dylemacie żonie, a ona wypaliła: Norek woli bieg.
No tak, jak mógłbym pójść sobie bez psa.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2018-10-02,07:03): Fajnie ten Norek ma. Twoje bieganie bez Notka byłoby o wiele skromniejsze:) Hung (2018-10-02,07:17): To prawda, Pawle, jest radość.
|