2015-07-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegam w snach (czytano: 1188 razy)
Nawet ten kto potrafi długo biec
musi się w końcu zatrzymać
Ciężko to pojąć i zaakceptować komuś
kto wciąż uparcie prze naprzód bez oglądania się za siebie
ale czasem warto posłuchać głosu płynącego z wnętrza swojego ciała
i zrobić coś dla siebie niepopularnego.
Dla mnie w długim bieganiu nie chodzi o to aby biegać jak najdalej
lecz aby móc biegać jak najdłużej
U progu sezonu 2015
odkrywam w sobie niezwykłą rzecz
coś się we mnie skończyło
wyczerpało
pomimo usilnych prób utrzymania się w biegu
w końcu zatrzymuję się
i stwierdzam fakt
zmęczenie materiału.
Nie nie ostatnim dniem
nie ostatnim biegiem
ani sezonem
zmęczyłam się wszystkim co zrobiłam do tej pory.
Niczym sprana i wytarta od ciągłego użytkowania zimna poduszka
- przytulanka mojego syna
mam ochotę uciec od uścisku tego co jest mi najbliższe
Mam 31 lat
i 34 ukończone biegi na dystansie maratońskim bądź dłuższym
To dla mnie dużo
ale bieganie nauczyło mnie też o sobie
że w tym co robię ważne dla mnie nie są ani suche liczby ani konkretne osiągnięcia.
Najbardziej nauczyłam się cenić
wolność jaką daje trwanie w biegu
tę możliwość wymykania się na chwilę rzeczywistości
oraz drogę jaką pokonuję do celu
ciekawość tego co czeka za każdym zakrętem
która nie pozwalała mi się poddać na żadnym
nawet najbardziej męczącym biegu
Dzięki bieganiu wiele dowiedziałam się o sobie
ale też byłabym człowiekiem bardzo ubogim
gdyby mój świat zaczynał się i kończył na bieganiu
W tym roku mój syn Aleksander już nie taki mały kończy 5lat
a ja kończę w pracy staż na kolejny stopień awansu
W sensie partnerskim jest to też moment przełomowy
gdyż udaje nam się wreszcie przejść przez trudny okres kryzysu
i otworzyć nowy rozdział w związku
decydujemy się na drugie dziecko
Pomaga nam fakt
że dla Mojej Szybszej Połowy również jest to czas przerwy
wymuszonej przedłużającą się kontuzją
która okazuje się złamaniem zmęczeniowym kości piszczelowej
dla mnie jest to też ostrzeżenie że wszystko ma swoją cenę
i nie można bezkarnie nadużywać biegania.
Bieg alpejski RMD Winter Run w Szczyrku
choć jeszcze o tym nie wiem pokonuję będąc już w ciąży
Choć jej objawy tak subtelne że prawie nieodczuwalne
na ten czas nie sugerują mi takiego stanu.
Jedno co wiem i co nie jest dla mnie nowością od jakiegoś już czasu
czuję się ciężko
za ciężko nawet jak na bieg pod górę.
Nie pomaga również fakt że większość biegaczy wokół od startu nadaje mocne tempo
co sprawia że po niecałym kilometrze jestem w ogonie stawki.
Coraz więcej idę, a mniej biegnę
jeden z wyprzedzających mnie biegaczy
żartuje nawet z klubowej koszulki którą mam na sobie
Jacek biega czy Jacek idzie?
Kwituję ten komentarz uśmiechem i męczę się dalej
bo profil trasy biegu na pierwszych kilometrach nie daje wytchnienia ani na moment.
Gdy jednak robi się bardziej płasko
i pozostali towarzyszący mi wokół biegacze przyspieszają
ja podrywam się z trudem do biegu.
Nieoczekiwanie meta nadchodzi jednak szybciej niż sądzę
Nie widząc jej z zza zakrętu wybiegam nagle ze zdziwieniem i lekkim rozczarowaniem
że to już.
I tak po biegu mogłabym sobie powiedzieć że cały wyjazd to niewypał
gdyby nie pewien przypadek.
Przy biurze zawodów znajduje się kiermasz książek górskich
Nie tylko o bieganiu
Biorąc pod uwagę że gdy zwykle wchodzę do księgarni
znalezienie czegoś interesującego w tym gatunku graniczy z cudem
a teraz mam oto całą ścianę książek napisanych pod wpływem
fascynacji człowieka górami
nie wiem dosłownie za co się złapać
Jak dziecko w sklepie z zabawkami
zachwycam się wszystkim co wpadnie mi w oko
i odkładam z powrotem na półkę
aż w końcu mój wzrok zatrzymuje się na jednej pozycji.
Edurne Pasaban " Moje ośmiotysięczniki"
Jest to książka dla mnie o tyle ciekawa i wyróżniająca się spośród innych
że jest napisana również przez kobietę
a traktuje o jej życiu i zmaganiach w drodze
do zdobycia 14 najwyższych szczytów świata
Biorąc pod uwagę fakt że z każdym dniem
biega mi się coraz trudniej
a otoczenie w większości znajomych biegaczy
nie pomaga nie myśleć o bieganiu
Tym razem nie bieganie a lektura tej książski staje się dla mnie swoistą
ucieczką od rzeczywistości
Wspinaczka i alpinizm w ogóle
są mi zarówno dalekie jak i bliskie
Bliskie poprzez miłość do gór
a dalekie ze względu na specyfikę tej aktywności
przebywanie przez dłuższy czas w przejmującym zimnie
nie wiedząc czy przygotowywana miesiącami ekspedycja
zakończy się sukcesem czy nie
jest dla mnie niewyobrażalnym
Czytając kolejne rozdziały wiele się dowiaduję od Edurne
nie tylko o górach ale i o jej sposobie patrzenia na świat.
Okazuje się że w wysokich górach oprócz dobrego przygotowania
ważne jest rówież to aby wiedzieć kiedy się wycofać.
Pierwsze zmagania autorki z ośmiotysięcznikami
nie kończą się sukcesem
choć czasem do szczytu brakuje zaledwie kilkuset metrów
paradoksalnie decyzja o odwrocie tak blisko od celu
w takich warunkach może uratować życie
Choć przywykłam do postawy że zawsze wszystko muszę doprowadzić do końca
W mojej obecnej sytuacji dobrze ją rozumiem
Zarówno w życiu jak i w sporcie są czynniki na które nie mamy wpływu
możemy się złościć że coś nam się nie udaje ale to i tak nic nie da
Ważniejsze od tego czego tu i teraz nie da się zrobić
jest to co dzięki temu okresowi zyskujemy
przede wszystkim czas
Dla mnie ten czas to regeneracja
jednych części organizmu poprzez zaangażowanie innych
Zauważam że choć biegam coraz mniej
wcale nie tęsknię za wysiłkiem
Nie wiem czy pod wpływem ciążowych hormonów
czy też dlatego że było mi to właśnie potrzebne
moje ciało powoli wytraca siłę rozpędu.
Nie walczę z tym
dochodzę do wniosku że ciąża nie jest dobrym momentem
na udowadnianie całemu światu że jest się supermenem
lub jak woli mój syn spidermanem w damskim wydaniu.
Moją aktywność dostosowuję więc do samopoczucia
gdy dopada mnie popołudniowa senność
zamiast biegania wybieram drzemkę
Z czasem głównie z powodu rosnącego brzucha uciskającego przeponę
oraz nadprogramowych kilogramów
bieganie staje się dla mnie wysiłkiem bardzo dużym.
Zamiast się buntować przechodzę do marszu
chodzę do lasu na jagody
odpoczywam nad morzem
bawię się z dzieckiem
tylko w snach wciąż biegam
jakby w ten sposób moje ciało rekompensowało sobie
ten stan ducha od którego jestem uzależniona
i do którego na pewno z powodzeniem wrócę
A póki co czytając o wielkich górach
uczę się cieszyć z rzeczy małych
z kobiecości
maluję paznokcie u stóp
nareszcie mam wszystkie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2015-07-15,18:28): Książki doskonale potrafią odciągnąć od paskudnej rzeczywistości. Dzieci zresztą też! Truskawa (2015-07-15,18:30): Świetne podejście do ciąży Patrycja. Szczęśliwego rozwiązania. :) Joseph (2015-07-16,17:05): Cudowny wpis. To niesamowite jak wiele może nauczyć się facet od kobiety w stanie błogosławionym :) Patriszja11 (2015-07-16,19:29): Dziękuję Iza, rzeczywiście książka jest dobra na wszystko, a dzięki dzieciom to wszystko ma sens Patriszja11 (2015-07-16,19:48): Joseph dziękuję to bardzo miłe słowa :-) prawdę mówiąc zastanawiałam się czy widząc na zdjęciu kobietę w ciąży jakiś facet to w ogóle przeczyta :-) Cieszę się, że wpis Ci się spodobał. Ciąża rzecz kobieca, ale problemy podobne jak przy każdym innym powodzie nie biegania. Joseph (2015-07-17,10:34): Przeczyta, przeczyta :)
ps. Moja żona - podwójna matka, polonistka i redaktorka w jednym - upoważniła mnie do wypowiedzenia w jej imieniu: "Suuuuper napisane". Pozdrawiamy :) Mahor (2015-07-17,23:13): Jak zwykle czytanie Twoich wpisów to wielka przyjemność.Wieczorna rozkosz po trudzie całego dnia:) Patriszja11 (2015-07-21,17:28): Dziękuję Maćku :-) Inek (2015-07-21,21:28): Gratuluję :)))
|