2014-09-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Moje bariery (czytano: 292 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=65&code=34140&value=14395
Długo nie potrafiłem przełamać się, aby pobiec w jakiejś oficjalnej imprezie. Czaiłem się miesiącami, bo i tak nie należę przecież do przeciętnych biegaczy. Zawsze miewałem problemy z chęcią uczestnictwa w grupowych imprezach. W końcu jednak po namowie kolegi...
Zanim jednak zdołałem się przekonać i ochoczo zgłosić się do swoich pierwszych zawodów to jednak minęło sporo czasu, zanim zrzuciłem balast i się trochę rozruszałem. Wziąłem się za siebie kilka lat temu. Może ze 3 lata. Może 3 i pół. Nie zastanawiając się dłużej, spojrzałem ostatni raz na wagę, kiedy ona wskazywała tylko więcej i więcej. Kolejny urlop i znowu kolejne 5 kg więcej. 118 kg to był chyba ostatni moment, żeby coś zadziałać. Początkowo uderzyłem w Ducana i takie tam. Bez strasznych rygorów wykluczyłem kilka produktów. Waga poleciała, ale ile można tak? Na Ducanie się nie da ciągnąć bezustannie. Żeby nie przybierać to coś trzeba było robić po za pracą. Jedyne co mi przyszło do głowy to bieganie. Tu nie ma dużej filozofii, a liczy się tylko systematyka. Nie kosztuje to wiele, a grunt to mobilizacja i samozaparcie.
Jak wielu początkujących cieszyłem się z każdego pokonanego kilometra. Tym bardziej, że jakieś 20 lat nie biegało się specjalnie. Teraz wiem, ile straciłem z życia nie będąc aktywnym fizycznie. Bieganie otwiera zupełnie inny wymiar myślenia. Przekonywałem się coraz bardziej do biegania publicznego, a przecież w dalszym ciągu wyprzedzam tylko ludzi z wózkami lub kijami.
W końcu po jakimś roku biegania zaczęła chodzić po głowie chęć uczestnictwa w biegu publicznym. Zbliżała się szybkimi krokami impreza biegowa prawie pod samym nosem. "V Gliwicki Bieg Uliczny". Z jednej strony miałem wielką ochotę w końcu spróbować i zobaczyć jak to jest uczestniczyć. Z drugiej zaś krępacja przed pokazaniem się publicznie między ludźmi, którzy biegają od lat i wyglądają, jakby urodzili się tylko po to, żeby biegać. Wydawało mi się, że to jednak moja cholerna psychologiczna bariera, jeśli chodzi o uczestnictwo w większej imprezie, w jakiejkolwiek imprezie, gdzie łatwo kogoś ocenić. Mijały dni a impreza biegowa zbliżała się coraz bardziej i zostało zaledwie tydzień do startu i już nie miałem odwagi na przełamanie się w tej kwestii.
Jednak wystarczyło się zastanowić nad odpowiedzią na dwa proste i podstawowe pytania postawione przez kolegę:
1. "Co ci szkodzi?"
2. "Nie będziesz żałował?"
Podkreślił, że taka impreza sportowa zawsze pozostawia po sobie jakieś miłe wspomnienia. Warto spróbować - namawiał.
Nie minęło może pięć minut a już byłem zarejestrowany do tego biegu, na który się czaiłem. Na imprezę nie mogłem się w końcu doczekać z nastawieniem, które nie opuszcza mnie do dzisiaj - "Byle dobiec". Jestem pod wrażeniem, każdej nawet najmniejszej imprezy biegowej, a pierwsza, czyli "V Gliwicki Bieg Uliczny" (08.VI.2014) mimo pewnych niedociągnięć pozostanie na długo w pamięci. Mimo nieścisłości wyników, przedostatnie miejsce osiągnięte bez wysiłku :)
A radość z uczestnictwa i oczekującej żony wraz z synkiem na mecie - niezastąpiona.
Pierwsza bariera psychologiczna nadłamana. :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu (2014-09-02,07:34): wspaniale, gratuluję. Podjąłeś swoje wyzwanie i wygrałeś, to się liczy. Czas czy tempo biegu nie ma żadnego znaczenia. Zwycięstwo jest w głowie, trzymam kciuki za dalsze. Pozdrawiam
|