2014-05-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Deszczowy krakowski maraton (czytano: 380 razy)
Do Krakowa wyjeżdżali¶my w strugach deszczu i z obawami, czy bieg w ogóle się odbędzie. Alarmistyczne doniesienia o pogodzie na południu Polski, zagrożenie powodziowe i podtopienia sprawiły, że po drodze szukali¶my komunikatów organizatora XIII Cracovia Maraton. Wreszcie pojawiła się informacja, że ze zmienion± w ostatniej chwili tras±, ale maraton jest.
Wieczór przed zawodami, zwłaszcza maratonem, to pora szczególna. Wszystko już raczej zrobione: przygotowania treningowe, starty sprawdzaj±ce, dieta, dobór stroju (z przypiętym numerem startowym)....i prawie słychać Korę, która ¶piewa: ”Ocean wolnego czasu, Kraków, Kraków, Kraków”. Ale o spokój trudno. Rozmowa koncentruje się głównie na omawianiu pogody, przewyższeniach trasy, zakładanych czasach i międzyczasach (tak zwanych oczywi¶cie). Jeszcze tylko krótki spacer po Rynku, powrót do hostelu położonego tuż obok (ul. ¦w. Tomasza) i spać (o 22). A Kora dalej ¶piewała: „Wódka za wódk± , głowa w dymie, alkohol leje się strumieniem….”.
Niedzielny chłodny i bezdeszczowy (póki co) poranek pozwalał uwierzyć, że będzie dobrze. Potruchtali¶my trochę po Małym Rynku i Floriańskiej, a po rozgrzewce, tuż przed startem, spotkanie z Magd± Narel – zawodniczk±, lekkoatletk±, teraz kibick± doskonał± (Magda na mo¶cie było mi potrzeba Twojego dopingu) i jej mężem Sławkiem – Kraków był jego 93 maratonem, współorganizatorem ŁódĽ Maraton Dbam o Zdrowie. I do roboty…
Pierwsze kilometry zgodnie z planem (zakładałem, że w Krakowie zejdę poniżej 3:40:00), zacz±łem nawet zyskiwać lekki zapas czasu (na połowie dystansu prawie minutę), ale wiadomo, że maraton zaczyna się po trzydziestym kilometrze, więc trudno było, na tym etapie o samozachwyt. Tym bardziej, że pierwsza pętla pokazała wymagania trasy. Organizatorzy nie byli łaskawi: kilka kilometrów na każdej z dwóch pętli urozmaicili podbiegami, które w sumie dawały ponad 300 metrów przewyższenia.
Około 30 kilometra połykaj±c ostatni żel (nazwa firmy się nie pojawi, bo to byłaby reklama) pomy¶lałem, że może się uda pobiec nawet lepiej niż zakładałem. Siły były, głowa mocna i ¶wiadoma, lał już deszcz, więc o przegrzaniu nie mogło być mowy.
Żelowe wspomaganie zaplanowałem (po jednej saszetce 45g.) na 10, 20 oraz 30 kilometrze
i był to dobry plan. W tym miejscu również duże uznanie dla wszystkich wolontariuszy obsługuj±cych na trasie punkty odżywcze. Byli aktywni, nie brakowało wody, izotoników, czekolady i bananów. Odebranie kubka odbywało się wła¶ciwie bez utraty tempa i rytmu biegu.
Czas, który pokazywał mój Garmin na 38 kilometrze był nadal lepszy od zakładanego i pozwalał na jeden wniosek: teraz już nie można odpu¶cić. Mimo zmęczenia i chęci chociaż chwilowego zwolnienia biegu. Jeszcze 4 kilometry i aż 4 kilometry Ostatnie dwa, to jednak bieg w¶ród licznie przybyłych kibiców i mieszkańców Krakowa, którzy nie oszczędzali gardeł dopinguj±c biegaczy. Wbieg na Rynek i koniec. Czas: 3:36:45.
Zmęczenie, medal, woda i satysfakcja. „Pi±tka” z Tomkiem, Arturem i Jackiem (to był jego 99 maraton!).
Trzy rekordy życiowe i przedostatni krok Jacka do elitarnego klubu Stu Maratonów.
Sieradz biega .
Podziękowania dla wszystkich wolontariuszy w biurze zawodów, na trasie i mecie, organizatorów i kibiców.
Rafał Błaszczyk
Grupa Biegowa "Sieradz biega"
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |