2013-11-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego. (czytano: 524 razy)
Tyle łamaniec językowy. Zna go każdy, chociaż nie każdy potrafi powtórzyć bez zająknięcia. Ja potrafię, ale pozostaje jedynie wierzyć mi na słowo. Teraz należy się komentarz.
Nie jestem królową. Nie mam na imię Karolina. Nie znam króla Karola i nie dostałam żadnych korali. Ale dostałam KORONĘ !
Leży przede mną królewski atrybut władzy. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nie włożyłby go na głowę przedstawiciel żadnej z panujących rodzin królewskich. Po pierwsze, dlatego, że najadłby się wstydu, bo jest skromna i prosta a po drugie nijak się jej założyć nie da, dlatego że jest …płaska. Mimo to, wygląda jak najprawdziwsza miniaturowa korona. Nie jest to na pewno najdroższa korona świata, bo ta watra jest milion dolarów. Moja ma wartość jedynie symboliczną. Tamta wysadzana jest niemal 2400 diamentami i 14 rzadkimi okazami pereł. Moja ma zaledwie 3 szkiełka z każdej strony. Ale jest śliczna. Nie przypuszczałam, że aż tak mi się spodoba. Co więcej ? Nawet nie wiedziałam, że dostanę taki medal ! Ktoś niebyt dobrze poinformowany mówił mi o małej brązowej odznace. Zapewniał, że cała ta korona to naprawdę NIC wielkiego ! Ja bym się ucieszyła nawet z małej odznaki ! W końcu ciężko pracowałam na nią cały rok próbując pokonać moją wrodzoną niechęć do biegania i moje genetycznie zakodowane biegowe lenistwo, które objawia się za każdym razem, gdy spojrzę na buty do biegania, ( dlatego przezornie leżą w kartonie w szafce żeby nie wzbudzały niepotrzebnych emocji ) ! A tu taka niespodzianka ! Zamiast odznaki uroczy medal. Patrzę na moją koronę NIE jak rozsądna kobieta, za którą się uważam, tylko jak przysłowiowa sroka ! Podoba mi się, bo ładne i świeci ! Można krakać z zachwytu ! Naprawdę wstyd !
Koronacja miała miejsce w sali gimnastycznej po dekoracji uczestników półmaratonu w Kościanie. Wprawdzie korony nie zakładano nikomu na głowę tylko wieszano na szyi, to jednak każdy przez sekundę mógł poczuć się królem lub królową. Okazało się, że jest nas spora grupka. Nie za duża, ale i nie za mała. Nie za duża w stosunku do ogólnej liczby biegających w półmaratonach, bo tych liczy się w tysiącach, ale i nie za mała, jeśli wziąć pod uwagę statystyki z ubiegłych lat, kiedy to nikomu nie udało się ukończyć wymaganej liczby półmaratonów. Potem przez wiele lat była typowa posucha by wreszcie nieśmiało w kolejnym roku pojawiła się zaledwie jedna osoba a potem nagle liczba ta gwałtownie wzrosła. Wyraźnie rysuje się tendencja wzrostowa. Po angielsku takie zjawisko określa się jednym prostym słowem: BOOM. No więc nastąpił booom biegowy. Niemal go było słychać. Wszystko wskazuje na to, że nasze biegowe królestwo się rozrasta. Może nie płynie w nas błękitna krew, ale korona to przecież korona ! Można przez chwilę poczuć się władcą.
Moja Korona leży na biurku w zasięgu ręki. Jak dla mnie bardzo oryginalna. Nadal tkwię w niemym zachwycie. Ciekawe jak długo jeszcze ?
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2013-11-12,13:18): no cóż, możesz się poczuć Królową Półmaratonów Wielkopolski :), przynajmniej do prztszłego roku :). Gratuluję! jacdzi (2013-11-13,06:33): Krolowo, na ta korone zasluzylas i zapracowalas. Gratulacje!
Namorek (2013-11-13,19:41): Nie chciałam a dostałam . Nie lubię biegania lecz wolę to od od stania .Kocham jazdę na rowerze w koronę i tak nie wierzę :-) Nurinka6 (2013-11-13,21:27): gratuluję rymowanki :) Teraz mogę jeździć w Koronie na rowerze zamiast kasku ;) Nurinka6 (2013-11-13,21:33): dzięki Jacku, po którym HM polubiłeś bieganie ? bo ja wciąż czekam na oświecenie !
|