2013-09-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Moja ósma różowa kropka, czyli pół - maraton w Pile. (czytano: 385 razy)
Jeśli chodzi o Piłę to uparcie a wręcz maniakalnie bombarduje mnie 27 litera alfabetu. Bo o pól – maratonie w Pile można napisać tylko bardzo pozytywnie; porządna organizacja, prawidłowy przebieg całej imprezy - zatem poprawny tekst jednak płaski i bez polotu, jako że brak mi najwyraźniej nań pomysłu. Piękna pogoda, prawie płaska trasa przez miasto i poza nim. Część trasy na szczęście poruszamy się pośród drzew, bo w przeciwnym razem o porażenie słonecznie nietrudno. Pomijam kurtyny wodne, dzięki którym pewnie porażająca większość biegaczy nie doznała poważnego uszczerbku na zdrowiu. Przez ponad połowę trasy próbowałam znaleźć powód, dla którego biegnę i nic oprócz korony mi do głowy nie przyszło. Mimo pięknej muzyki powiało przeraźliwą nudą i próba podwojenia a nawet potrojenia wysiłków z mojej strony nic nie przyniosła. Wiedziałam, że z pół – maratonu na pół – maraton mój potencjał biegowy powoli pikuje w przepaść, co oznaczało praktycznie pogorszenie wyniku. Pal licho wynik ! Pozbyłam się złudzeń, co do powtórki rekordów z początku roku. Prognozy były i tak przekomicznie kiepskie. Nie ukrywam, ze nie za bardzo chciało mi się przebiec ten dystans a to oznaczało, że jestem potwornie zmęczona. Zatem wczoraj powtarzałam sobie, że przecież zostały mi jeszcze dwa pół - maratony żeby się zmotywować, że potem już nie muszę biegać kolejnych dwóch no chyba, że będę bardzo chciała. Wczoraj, czyli w Pile. P jak Poznań i takie też mam skojarzenia. Trasa przypominała niesforną, poplątaną kokardkę zawiązaną nieumiejętnie przez dziecko. Trzy pętle. Każda innej długości przecinające się kilka razy. Jaka miła niespodzianka, gdy grunt nie usuwa się spod nóg a każdy krok stawia się pewnie, bo stąpa się po asfalcie w odróżnieniu od piaszczystej trasy maratonu w Kórniku ! A do tego wysublimowanie poznawcza wycieczka po Pile i okolicy. Bieg połączono z obchodami 500 – lecia, zatem było, co świętować. Pogoda też dopisała a nawet powiedziałabym, że aż zanadto – czyste błękitne niebo pozbawione chmur i miejscami upał. Ponad 2500 zawodników robi wrażenie podobne do tego w Poznaniu, mimo iż tu było prawie 3 razy tyle startujących. Podobno swój debiut mieli też początkujący biegacze, którzy poznawali uroki tej prostej, pięknej, pro – zdrowotnej formy ruchu. Potężny, pulsujący własnym rytmem tłum na starcie wyglądał prawdziwie imponująco – pojawiły się różne kluby, których przedstawiciele poubierani byli identycznie, paleta barw strojów i różne napisy na koszulkach. Czasami były to nazwy klubów, czasami imiona zawodników pisanie pismem przeróżnych kształtów a czasami po prostu koszulki z innych imprez biegowych. Było co pooglądać i…poczytać na plecach przed sobą.
Magia 27-ej litery alfabetu…..
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2013-09-10,09:01): Gratuluję tej ósemki :) Ja już czwarty raz biegałem w Pile :) i tak jak poprzednimi razy miałem po kiepski nastrój, tak tym razem przyjechałem szczęśliwy. jacdzi (2013-09-10,10:21): Wielkie gratulacje! Ja biegnac tez czesto zaczytuje sie tym co widze na koszulkach biegnacych, nieraz nawet bawie sie w zgadywanie.
|