2011-08-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pierwszy półmaraton (czytano: 1290 razy)
Przebiegłem dziś swój pierwszy półmaraton. Konkretnie był to XX Półmaraton "Cud nad Wisłą" Radzymin- Ossów.
Krótko o przygotowaniach. Gdzieś od połowy czerwca mniej więcej regularnie biegałem raz w tygodniu dłuższe dystanse. Zaczynając od 10+km. Zwiększając dystans z treningu na trening. Jakieś 2 tygodnie przed startem był najdłuższy trening 21,4 (wg. google map) w czasie 2h 23min z kilkoma krótkimi przerwami.
Dzień startu. Oczywiście piękna, słoneczna pogoda. Na miejsce dojechaliśmy troszkę późno. jakieś 40 minut przed startem. Ale biuro zawodów sprawnie działało. Start w sumie bez rozgrzewki.
Na starcie, na trasie i na mecie gorący doping ze strony kibiców. Zwłaszcza na trasie taki doping dodaje skrzydeł.
Pierwszy raz mierzyłem się z tym dystansem na zawodach. Jako cel wyznaczyłem sobie barierę 2h. Wystartowałem dość pewnie. Pierwsze kilometry połykałem niezłym tempem. Gdzieś do 40 minuty regularnie wyprzedzałem.
Ale potem tylko gorzej. Gdzieś od godziny to mnie zaczęli wyprzedzać. Na pewno zwolniłem ale starałem się jakoś trzymać.
Na 14,5 km był nawrót i pomiar czasu z chipów. Wszystko dobrze, tylko nie wiedziałem który to kilometr. Dopiero sporo dalej mijający mnie biegacz z pulsometrem poinformował mnie, że za nami około 17,6km. Była chyba wtedy 1h 42 min na moim stoperze. Szybko to sobie policzyłem, że powinno się udać złamać te 2h.
Długa ostatnia prosta, meta której nie mogłem się doczekać. Spoglądanie na zegarek. Widzę metę uciekające sekundy ale nie miałem sił przyśpieszyć i powalczyć. I... nie udało się. Zabrakło 50 sec do bariery 2h. Ale nie czuje jakiegoś zawodu. Wręcz przeciwnie byłem i jestem szczęśliwy, że ukończyłem ten bieg. Będzie łatwiejszy rekord do pobicia następnym razem. A z tym dystansem najwcześniej spróbuję się zmierzyć pewnie wiosną.
Na mecie bardzo ładny medal. Elegancka torba z upominkiem: koszulką, wodą i piwko. Które pewnie bym wypił szybko gdyby nie to, że przyjechałem samochodem. A tak to się chłodzi w lodówce i czeka. Była też smaczna zupa, i pyszna mrożona kawa.
No i mam też nauczkę. Założyłem na bieg nowe, świeżo zakupione 2 dni wcześniej skarpetki dla biegaczy, w których wcześniej nie biegałem. W sumie wcześniej nie miałem skarpetek dedykowanych biegaczom stąd moja decyzja aby w nich wystartować. I się nabawiłem pierwszy raz obtarć. Które dokuczały mi minimalnie podczas biegu. Za to po biegu z każdym krokiem. Zobaczymy na treningu czy sytuacja będzie się powtarzać
Troszkę utrudniony był powrót z Ossowa do Radzymina. Na mecie zameldowałem się jakoś 11:30. Pierwszy autokar odjechał chyba 12:30 ale nie udało mi się tam zmieścić. Następny odjechał planowo 13:45. Impreza fajna. Jak nie będzie innych planów to wystartuję w następnej edycji.
Na razie czuję się dobrze. Zobaczymy jutro jak wstanę, a będzie to koło 5 rano. O 6 muszę być w pracy. Pewnie będą lekkie bóle.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |