2011-07-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| niedzielne przemyślenia.. (czytano: 1805 razy)
„Miliony ludzi marzą o nieśmiertelności a równocześnie, nie wiedzą, co ze sobą zrobić w niedzielne przedpołudnie…
Tak mawiał poeta. Ja nim nie jestem i bynajmniej zostać nie zamierzam. Jeśli już to i owszem, mógłbym raz po raz napisać coś ale li-tylko do szuflady. Chociaż, tak by pewnie było, gdyby nie ta wszechobecna komputeryzacja. Przyjmijmy zatem, że piszę do e-szuflady i wystawiam się na refleksję e-odbiorcom. Wracajmy jednak do meritum. Jestem biegaczem. Choć i tu uczucia mam mieszane, bo wg.Jurka Skarżyńskiego biegacz to ten – który na zawodach biegnie przed Tobą..;). Przyjmijmy, że w takim razie jestem na początku „biegowej” drogi ale jednak. Właściwej drogi. Pewnego dnia spróbowałem i biegam... Towarzyszą mi wspaniali kompani, którzy wywodzą się zarówno z Wenus jak i z Marsa. I właśnie z myślą o Nich oraz inspirowany przez Nich, pomyślałem o tym tekście. Im się chce, mnie się chce, dlaczego w takim razie tylu ludziom się nie chce ruszać. Dobre motto zawsze potrafiło ruszyć moją wyobraźnię. Tak uważam i tak też było w tym przypadku. To właśnie powyższa maksyma zdeterminowała mnie do napisania kilku słów. Moi przyjaciele, tego typu narracji raczej się po mnie nie spodziewają – dlatego, tym bardziej jestem wdzięczny Wszystkim, którzy tutaj zajrzeli w tym momencie.
Do tej pory, do tej formy przekazu jaką jest blog miałem stosunek ambiwalentny. Powiadają jednak: nigdy nie mów nigdy. To i spróbowałem. Uprzedzam lojalnie, że to mój debiut i proszę o wyrozumiałość dla żółtodzioba. Dla zachowania szyku pozwólcie, że skorzystam ze schematu pisania szkolnych rozprawek, które nawet i pisać lubiłem. Teraz trzy elementy wypracowania zamieniłem na inne : rozgrzewkę akcent i schłodzenie;)
Bohaterami mojego rozwinięcia jest pięciu biegaczy. Trening, odbył się niestety bez udziału całej naszej drużyny ale wiadomo, sezon urlopowy. A musicie wiedzieć, ze w szeregach mamy mocarnych zawodników. O Paniach nawet nie wspominam, bo Ich wyniki i zakresy treningowe są na razie poza moim zasięgiem. Może skrobnę kiedyś kilka słów i o tym, bo docenić wypada i okazji nie zabraknie. Tak mówi nasz kalendarz startów. Wracając do niedzieli - ruszyliśmy spokojnie. Temu służy wycieczka biegowa. Kto by przypuszczał, że po kilku dniach deszczu, ranek będzie taki słoneczny. Trasa prowadziła wzdłuż biegu - trzeciej pod względem długości w kraju - rzeki. Lokalny patriotyzm nakazuje w tym miejscu wspomnieć jej nazwę. Akcja działa się zatem w Poznaniu nad Wartą. Tempo rekreacyjne, pozwalające na konwersację, analizy i planowany udział w kolejnych imprezach biegowych. Po drodze, mimo wczesnej pory mijamy innych biegaczy i chodziarzy.Tych, co wiedzieli w jaki sposób można zagospodarować poranek. Wreszcie tych, którzy poznali kolejną tajemnicę, że ciało nauczone leżenia będzie chciało leżeć a organizm nauczony ruchu, będzie chciał się ruszać. No, ale w mieście największego maratonu tak być musi. Z roku na rok, jest Nas coraz więcej. To cieszy. Tymczasem słońce grzeje całkiem, całkiem, podłoże miekkie, wydeptane, choć momentami niezbyt szerokie. Gdzieniegdzie małe błotko czy kałuże ale można je przeskoczyć.Wówczas trzeba biec jeden za drugim. Nic nie szkodzi. Przynajmniej taki rozwój wydarzeń, pozwala na zmianę prowadzącego.
Połowa dystansu minęła bardzo szybko. Na nawrocie, krótka przerwa na łyk wody, rozciągnięcie i wracamy znajomą trasą. Trawa wysycha, w zasięgu wzroku nowi ludzie ze swoimi pupilami. Rozległy teren pozwala wybiegać się także czworonogom. Pasuje też właścicielom bo i nigdzie psi-pakiet nie przypomina o ich obowiązkach. Wędkarze na betonowych wałach polują na rybkę, choć prędzej złowią pewnie skradziony i porzucony w wodzie rower. My jednak biegniemy dalej, po swoje, czyli zdrowie i dobre samopoczucie.
Parafrazując Muńka Staszczyka – jest super, jest super.. W koncu, zadowoleni kończymy nasze niedzielne rozbieganie i wracamy do punktu startu. Na koniec, krótka wymiana zdań, resztki izotoniku, pomiar tempa i dystansu. Czas do domów. Naszym wspólnym mianownikiem jest podobne śniadanie. Po wysiłku wiele rzeczy smakuje wyjątkowo ale jajecznica w naszym składzie wiedzie prym. Nie ma to tamto. Tydzień minie szybko i za chwilę kolejne rozbieganie weekendowe. Chciałbym teraz jakoś zjadliwie to wszystko spuentować ale przyznaję, że nie mam pomysłu. Niechaj pierwszy wpis będzie zatem pozdrowieniem dla biegaczy i przesłaniem dla jeszcze (nie)biegaczy aby po prostu ruszyli kuper. Na koniec, nieco patetycznie ale skoro sprawdzona to zasada to napiszę po prostu, że ruch to zdrowie. I tyle.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora gerappa Poznań (2011-09-19,15:18): ile mam jeszcze czekać na kolejny wpis ? kaniemic (2011-09-19,15:25): ha!wiedziałem,że Ty pierwsza to odnajdziesz, ale dwóch blogerów Kaniewskich to moze być za dużo dla naszych biegających Przyjaciół.. kriston7 (2011-10-26,11:05): no pogratulować ..dopiero teraz zauważyłem że kolega zrobił ten pierwszy krok i przyłączam się do koleżanki Agi...prosimy o ciąg dalszy... :-)
|