2010-12-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Znajomość zasad BHP pomogła – Poznań Zdobyty (czytano: 1403 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: www.behapeks.pl
To był jeden z najfajniejszych weekendów w moim życiu, choć wcale nie najłatwiejszy...
WPROWADZENIE
Ukończenie największego Maratonu w Polsce było moim marzeniem z rangi tych "niedowykonania". Noworoczne przyrzeczenia przebiegnięcia całego dystansu zostały zrealizowane już w maju podczas Silesia Marathon. Teraz pogłębiłem swój apetyt o przezwyciężenie kolejnej granicy, a mianowicie ukończenia maratonu w czasie poniżej 3:30. Ten sen miał się spełnić w Poznaniu.
Na co dzień zajmuję się zagadnieniami z dziedziny BHP. Próbuję swoją wiedzę przenieść również na sfery biegowe. Łącząc moją pasję z pracą zawodową, swobodnie mogę użyć nowego zagadnienia jakim jest BHB, czyli Bezpieczeństwo i Higiena Biegowa. Spróbowałem również w Poznaniu.
OMÓWIENIE CELU
Postanowiłem w Maratonie Poznańskim założyć sobie cel i dążyć do jego realizacji. Cel: „Bezpiecznie i Higienicznie dotrzeć do Mety w czasie poniżej 3:30”. Do realizacji celu niezbędne były dla mnie 3 czynniki:
1.przygotowanie fizyczne;
2.odpowiednia dieta (to częściowo w ramach higieny);
3.odpowiedni sprzęt.
REALIZACJA CELU
O przygotowanie fizyczne byłem spokojny, choć na 2 tygodnie przed maratonem choroba zakłóciła treningi co spowodowało chwilową absencję. W końcu jestem tylko człowiekiem i jeśli w domu jest „szpital” to ciężko się uchronić od wirusa. Pierwszy wariant spełniony.
Odpowiednia dieta w trakcie przygotowań to czynność, bez której ciężko byłoby zrealizować założenia. Żywienie daje energię, a energia daje siłę. Ponadto nie ma co ukrywać, że bez odpowiedniej diety ciężko byłoby wytrzymać na całej trasie bez koniecznych przystanków w Tymczasowych łaźniach miejskich. Udało się i to, drugi wariant spełniony. Do pełni szczęścia już tylko został jeden warunek.
Bez odpowiedniego sprzętu, nie miałbym co marzyć o osiągnięciu zamierzonego celu. Wydawało mi się że wszystko już mam. Ubranie, buty biegowe, skarpety, maści, żele energetyczne i …. niezbędnik chyba każdego długodystansowca, chusteczki (gdyby nie udało się załapać na omówione wcześniej łaźnie). Stopy wysmarowane jak nigdy, skarpety naciągnięte, buty zasznurowane, żele i chusteczki schowane.
START i po 3 godzinach 25 minutach i 29 sekundach META.
WERYFIKACJA OSIĄGNIĘCIA CELU
Jestem na mecie. Trochę oszołomiony i nieźle zmęczony. Spoglądam na zegarek i BRAWO. Zakładany czas osiągnięty. Sprawdzam dalej. Sił wystarczyło, więc przygotowanie fizyczne było dobre. Żołądek nie dawał o sobie znać na trasie (no może troszeczkę) więc dieta była w porządku (chusteczki przetrwały). Ubranie odpowiednio dobrane i przygotowane do Poznańskiej, październikowej aury. Nie było ani za zimno ani za gorąco. Spoglądam w dół na buty. Wszystko w porządku? Chyba nie do końca. Z zewnątrz wyglądają nieźle. Postanowiłem ściągnąć i badać dalej. Wyjmuję stopę. Skarpeta wprawdzie jest, ale zmieniła swój kolor z białego na czerwony. Zdejmuję ją. Hmmmmm!!! Jakby to powiedzieć... Nie wygląda to zbyt dobrze. Paznokieć na dużym palcu lewej nogi gdzieś mi się chyba zgubił po drodze... A nie, jest. Trzyma się ostatkiem sił. Ale już chyba niedługo... Druga stopa, w porządku. Jedynie lekkie obtarcia.
WNIOSKI
Cel osiągnięty!!! Bezpiecznie, higienicznie i w zakładanym czasie dotarłem na metę. Jedyne straty to paznokieć z dużego palucha. Ale będzie nowy, lepszy i może ładniejszy. Mała strata. Przy tak wielkim sukcesie jak Osiągnięcie Zakładanego Celu. Następnym razem popracuję nad lepszym bezpieczeństwem stóp no i może nad poprawieniem czasu??? Hmmm, czas pokaże...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Maciejos. (2013-04-15,12:07): Aż się łza w oku kręci, jak sobie wspomniałem tamten wyjazd :)
|