Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [28]  PRZYJAC. [47]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
ArtekP
Pamiętnik internetowy
Lubię się zmęczyć...

Artur Pszczółkowski
Urodzony: 1974-03-26
Miejsce zamieszkania: Warszawa
13 / 17


2010-09-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Wakacyjne półmaratony. (czytano: 1512 razy)

 

No właśnie, tak się dotychczas układało, że tychże wakacyjnych półmaratonów nie biegałem. Co sezon powtarzam ten sam zestaw, a mianowicie Wiązowna, Warszawa i Hajnówka. 8 ze wszystkich moich 11 półmaratońskich startów to w/w imprezy. Biega się je, kiedy pogoda raczej sprzyja, czyli w końcu zimy i wiosną. Bardzo lubię te imprezy (szczególnie Hajnówkę), a wyniki w nich uzyskiwane zależą tylko i wyłącznie od mojej aktualnej dyspozycji biegowej, niezłej skądinąd w tych terminach.
W tym sezonie zaś plany wakacyjne tak się ułożyły, że w pierwszy raz w życiu mogłem wystartować w dwóch sierpniowych półmaratonach. Mocne maratońskie i półmaratońskie bieganie wiosną + życiówka na 10 km zrobiona w końcu lipca w Biegu Powstania Warszawskiego pozwalała przypuszczać, że forma jest przynajmniej taka jak wiosną, a może nawet nieco lepsza. No i co? No i obydwa sierpniowe starty skończyły się klapą. A pierwszy z nich, czyli Półmaraton Cudu nad Wisłą Ossów-Radzymin wręcz katastrofą, a to dlatego, że zakończyłem go nie tylko antyżyciówką 1:52, ale też przy okazji lekkim udarem słonecznym, objawiającym się biegunką, wymiotami i ogólnym osłabieniem w połączeniu z sennością. Na szczęście dosyć szybko (2-3 godziny) mi przeszło, jednak wspomnienia z biegu mocno przeplatanego marszem pozostały nieciekawe. Natomiast tydzień później w Półmaratonie Rejów w Skarżysku-Kamiennej humor sobie trochę poprawiłem, ale i tak wyszło marnie, bo osiągnięte 1:41 było moim 7 wynikiem ze wszystkich 11 ukończonych półmaratonów. No cóż….czas przejść do sedna sprawy. Otóż kluczem do tych, jak by nie patrzeć, nieudanych w sensie wynikowym startów, była oczywiście pogoda. I była to oczywiście piękna pogoda, jak orzekłby każdy przeciętny nie biegacz. 15 sierpnia był upał nieprawdopodobny, tydzień później zaś było „tylko” bardzo ciepło, ale do tego mocno pagórkowata trasa.
Moje oczekiwania wynikowe wobec tych dwóch półmaratonów absolutnie nie były wygórowane, jednak warunki atmosferyczne sprawiły, że wszystko się rozjechało, a w Radzyminie to była przysłowiowa walka o życie. Przeżyłem coś takiego 2 lata temu w Łomży, ale wtedy popełniłem dużo więcej błędów, byłem słabo przygotowany i w ogóle niewiele wiedziałem o bieganiu, o czym się 3 tygodnie później podczas Maratonu Warszawskiego niezwykle boleśnie przekonałem. Teraz jednak nie było tamtych błędów, a mimo to w Radzyminie na mecie wyglądałem nieciekawie. Podobno gorzej nawet niż po najgorszej w życiu nocy spędzonej na 6000 m, jak nie omieszkał zauważyć mój kolega, który był świadkiem zarówno jednego jak i drugiego zdarzenia (też biega i chodzi po górach). Nie spodziewałem się jednak, że wyniki na mecie mogą się aż tak bardzo różnić, na niekorzyść oczywiście, od niezbyt wyśrubowanych założeń wynikowych. No cóż, kolejna lekcja. Co ciekawe ja jestem ciepłolubny, bardzo lubię słońce i upał i od lat lubiłem wszelki wysiłek fizyczny w takich warunkach. Do tej pory nie unikam upału podczas treningów, to znaczy nie trenuję bladym świtem, kiedy w ciągu dnia jest gorąco. Widzę jednak, że im szybsze bieganie, tym większym dla mnie wrogiem podczas zawodów staje się słońce i wysoka temperatura.
Tak więc podejrzewam, że jeszcze przez wiele lat bieganie nie przestanie mnie zaskakiwać, a do wakacyjnych startów trzeba podchodzić na wakacyjnym luzie i niczego od nich poza dobrą zabawą w gronie znajomych biegaczy, nie oczekiwać. A na wyniki trzeba się nastawiać w terminach, uzyskiwaniu tychże, sprzyjających. Czyli może na przykład za 3 dni w Pile? Moc w płucach i nogach raczej jest, więc jeśli pogoda pozwoli, to kto wie? Prognozy mówią, że chyba pozwoli, ale zobaczymy w niedzielę rano.

PS. Na zdjęciu ostatnie metry Półmaratonu Rejów w Skarżysku-Kamiennej (niespodziewanie się Wasyl załapał!).


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Isle del Force (2010-09-02,16:55): Najlepsze wyniki przychodzą wtedy kiedy się ich nie spodziewasz. A Skarżysko od początku pobiegłeś na luzie to nie wymagaj od siebie końcówki po 3:35/km. Przyjdzie pora to i 3 w maratonie połamiesz.







 Ostatnio zalogowani
grzybq
05:16
kos 88
05:11
biegacz54
04:30
seba1
02:43
Arti
00:42
Śmigło
23:06
grzedym
23:05
soniksoniks
22:33
42.195
22:10
fit_ania
22:10
Citos
21:35
heelmaes
21:29
Marcin Kaliski
21:13
BULEE
20:59
uro69
20:55
Admin
20:35
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |