Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

dario_7
Dariusz Duda
Zielona Góra

Ostatnio zalogowany
---
Przeczytano: 698/116471 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9.8/18

Twoja ocena:brak


Maraton Warszawski: setne zawody i baran w koronie
Autor: Dariusz Duda
Data : 2010-10-04

„Mam, tak samo jak ty,
Miasto moje a w nim:
Najpiękniejszy mój świat
Najpiękniejsze dni
Zostawiłem tam, kolorowe sny”


Czesław Niemen – „Sen o Warszawie”

No właśnie – miało być tak pięknie!!!... A było jak zwykle. Śniłem o wielkiej mocy i rekordach, a obudziłem się z ręką w no... no... no wiecie! ;) Ale może od początku.

Do stolicy pojechaliśmy silną ekipą pod wezwaniem (jak mawiają) – Marysieńka, Tomuś, Adaś, no i ja – hahaha :))) Wesoło było, a jakże! Mimo ok. 500 km do pokonania czas upływał szybko i milusio... Czasem zatrzymywaliśmy się na „sikundę”, a ponieważ ja prowadziłem (a kto ma kierownicę ten ma „wadzę”), tedy postojów za wiele nie było :P

Pod biuro zawodów dotarliśmy ok. godz. 16-tej. Zależało mi by dotrzeć jak najszybciej, bo pasta party, na które się nastawiłem miało być tylko do 18-tej. Specjalnie na tą okazję trzymałem puste „brzunio”. Stolyca, jak to stolyca, zapchana autami, zaparkować nie ma gdzie, a pod biurem zawodów to już istna masakra… „Zaraz przyjadą panu założyć blokadę!” słyszę gdzieś z boku słowa stróża z płatnego parkingu do jednego z kierowców. Trochę śmieszne, bo na tym parkingu może ze trzy wolne miejsca były, a aut tysiące wzdłuż całej ulicy i mało które poprawnie postawione. Blokad by nie starczyło.





W biurze gwarno bardzo. Sprawna obsługa zawodników. Wszyscy szeroko uśmiechnięci i „wygadani”… Z radością odebrałem też i swój pakiet startowy, w którym – z mniejszą już radością – wieczorem odkryłem, że dostałem za duży rozmiar koszulki, choć przecież podawałem na zgłoszeniu jaki ma być :/ Szkoda, bo poza koszulką praktycznie nic więcej w tym pakiecie za stówkę nie było. No trudno, pójdzie na półkę do szafy, może kiedyś jeszcze urosnę ;)

Po sprawdzeniu chipów idziemy na pasta party. Od kilku osób zdążyłem się już dowiedzieć, że pyszota :P Dobrze, że zapłaciłem te dodatkowe 6 złociszy przelewem – pomyślałem sobie. Choć to chyba najdroższe pasta party w moim pięknym życiu… Najdroższe i… – „Nie ma, skończyło się…” – usłyszałem podając swój bon przy bufecie… Trzeba było widzieć moją minę… :/

Pojechaliśmy spać na Pragę. Dziki nas zaprosił. Piotrek Krawczyk to spoko gość. Poznaliśmy się w zeszłym roku podczas sztafety Polska Biega. Miło było znowu się spotkać :) Równie miło co i z Wojtkiem Staszewskim oraz Michałem Skwirutem, których też wówczas poznałem. Razem z Marysią była nas więc piątka z ekipy biegającej rok temu z Piątka do Cieszyna :)) Teraz poznałem jeszcze dwóch nowych wspaniałych kolegów – Michała (SFX) i Marcina (marsikor) debiutującego w maratonie.





Jakoś tak już mam, że im bliżej startu tym bardziej rozkojarzony jakiś jestem. Wysiadając z samochodu, kiedy powyciągaliśmy wszystkie nasze bagaże, nagle stwierdziłem, że nie mam w ręku kluczyków od auta. Sekundę temu miałem, no a teraz nie mam. Permanentna anihilacja! Po przeszukaniu auta, zaczęło się przeszukiwanie plecaków i toreb… Nic. Nie ma. Zanurkowałem pod samochód. Nie ma. Sprawdziłem w bocznych kieszeniach drzwi, pod dywanikami, w schowku, w popielniczce, pod fotelami… Nie ma! Co jakiś czas spoglądałem na swoje ręce. Też ich nie trzymały. No kurna chata – co jest?... Tomek z Adasiem pozanosili już część bagaży, a ja trzepałem co pozostało. Trwało to chyba z pół godziny. Aż w końcu przyszedł Tomuś z kluczykami i mówi – były w plecaku Marysi. A żeby było śmieszniej Marysi teraz z nami nie było, bo wcześniej pojechała udzielać wywiadu. Potrafi ktoś jeszcze taką sztuczkę??? :)

Wieczorem, dla rozprostowania kosteczek, polecieliśmy sobie z Tomusiem i Adasiem na małe truchtanko. Takie dosłownie symboliczne 3,5 km. Było bardzo ciepło. Biegło mi się jednak coś wyjątkowo ciężko, być może dlatego, że nigdy tak wolno nie biegam :P





A potem to już zaczęły się przygotowania do startu, kolacyjka, drineczek na sen… no może dwa drineczki… trzy??... Tomuś, ileś Ty mi tego wlał!?... Jakoś tak nie wiem kiedy poszliśmy spać. Obudziło mnie głośne chrapanie. Była gdzieś trzecia nad ranem. Ale jak już się obudziłem, to i chrapanie ustało. Znowu zasnąłem. I znowu po chwili wyrwało mnie czyjeś chrapanie. Ale znowu ustało. Tedy poczułem… O ja cierpię dolę!... Ależ mnie łeb nap… Normalnie mam kaca!... A więc, wszystko jasne... To ja chrapałem...:/ (mam nadzieję, że nikt więcej nie słyszał?...)

Pobudka o szóstej. Śniadanko. Kawusia z pianką. Bułeczka z miodkiem. Ledwie zjadłem pogoniło mnie do kibelka. Nie zdążyłem dobrze zasiąść, a już słyszę „Darek wychodzimy!!!” Rety, gdzie?... Dopiero siódma dziesięć!... Plasterek na cycki, wazelinka w zgięcia, worek na depozyt, papier toaletowy, żele… – wyliczałem po cichu, co by nie zapomnieć wybiegając z łazienki... Jezu, CHIP!!! A tak… jest!… Cholera pierwszy raz mocowałem plastikowymi opaskami dołączonymi przez organizatora. Miałem obciąć te sterczące „wąsy” i w końcu zapomniałem. A „cziort” z nimi...





Drogi na Krakowskie Przedmieście opisywał nie będę, bo jeszcze nas kto weźmie za tą grupę „wyrostków” biegającą po skrzyżowaniach na czerwonym, która ponoć wtedy tam „grasowała”. Powiem tylko, że w ferworze walki i pogoni za tramwajami rozdzieliliśmy się na mniejsze podgrupki – trudniej złapać ;)

No a potem to już był maraton :)

Hahaha :))) No właśnie – MARATON!

Założenia, jak zwykle, już do znudzenia – 3:10. Moc? – jest! Garminek? – jest! Rozum? – JEST…!!! – ten ostatni darł się najgłośniej i podstawił mi sprytnie pacemakera na 3:10 (sic!). No nie, naprawdę jest grupa na 3:10??? Hura!! Ale fajnie!! :))) Ucieszyliśmy się z Adasiem, który też zdecydował się lecieć na 3:10 (jak sam mówił do połowy, a potem to już do przodu ile sił w nogach). Ustawiamy się na starcie. Jejku Duda, ale luda!!! Szukam swojej strefy i baloników. Przedzieram się przez gęstniejący tłum. Zostały już minuty, a ja wciąż mam jeszcze daleko. W końcu udaje mi się stanąć na właściwym miejscu. O rety!!! Dopiero teraz dociera do mnie, że jeszcze nigdy nie stałem na starcie tak blisko najszybciej biegającej elity – aż ciemno w oczach.





Odliczanie... strzał i... poszli!!! Coś pięknego! Tysiące fleszy, kamer, śmigłowce, okrzyki, uśmiechy, radość – w zasadzie nie bardzo to pamiętam, bo byłem mocno skupiony na biegu ;) Ale było super. Na pewno. Od samego początku biegło mi się dobrze, ale jakoś tak ciut za szybko. Do tego nie przepadam za bieganiem w ciasnej grupie, gdzie ludzie „siedzą” jeden na drugim. Więc po jakimś czasie wyszedłem trochę do przodu, by biec przed peletonem. I wcale nie chodziło o kamery i paparazzich, jakby kto myślał. No… może tak „ciut ciut niemnożko” :P

Do połówki szło w miarę OK. Mieliśmy zapas czasowy. Ale to właśnie mnie trochę martwiło. Bo nie bardzo byłem gotowy na zbyt szybkie bieganie. Wychodziło średnio po ok. 4:23 min/km. W tunelu wyraźnie poczułem, że lecimy dużo wolniej. A może to wyobraźnia, zmiana krajobrazu (w tunelu ktoś wyłączył krajobraz). W pewnej chwili biegnący obok mnie Adaś krzyknął, że łapie go skurcz i musi zwolnić. Niestety, został z tyłu i już nie udało mu się przyśpieszyć. Do 30 km jeszcze jakoś trzymałem się z grupą, ale czułem, że to już nie to.




Po 30-tym kilometrze moja grupa zaczęła się rozciągać, rozpadać jak meteor wchodzący w ziemską atmosferę. Od 34 do 39 km tempo spadło mi do ok. 4:45 min/km. Wyraźnie miałem lekki kryzys. Ten większy przyszedł na 40 i 41 km – robiłem je już po powyżej 5 min każdy. Głowa się jeszcze nie poddawała, ale skubane nóżki się obraziły. W końcu obiecałem im, że zaraz na mecie pójdę je wymasować. No to wzięły się znowu do roboty i ostatni kilometr pokonałem już całkiem całkiem :)) A finiszowe 200 m na długo pozostanie w mojej pamięci. Widziałem już zegar i czas jaki pokazywał. Wiedziałem, że kolejny raz plan swoje a życie swoje. Jednak bieg w szpalerze tłumu rozkrzyczanych kibiców, wśród owacji i braw, głośnego dopingu „Dawaj Dariusz, dawaj!!!” (mieliśmy wypisane imiona na numerach startowych) – tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć samemu :)

Po biegu, zgodnie z daną nóziom obietnicą, poszedłem na masaż. Nie było jeszcze kolejki, więc niemal z buta wdrapałem się na leżankę. Oj tak tak. Nagroda!... :) Po kilku minutach masowania niestety zaczęły łapać mnie skurcze za łydki. Oj nie nie, tylko nie kara!... :/

Po masażu poszedłem szukać swoich. Adaś trochę załamany, ale uśmiechnięty. Tomuś podobnie – nabiegał poniżej 3 godzinek, ale nie tyle poniżej co chciał. Po chwili znajduję Marysię. Uradowaną. Szczęśliwą. Prawdziwie szczęśliwą. Dlaczego ja nie słucham jej rad. Też bym tak pewnie wyglądał :) Ale jak się nie ma rozumu… Zaraz zaraz!... Przecież sprawdzałem obecność przed startem i rozum najgłośniej krzyczał, że jest? Skubany. Czyżby to było głośne „JEST…!!!” i cichutkie „na urlopie!”???... ;)




Podsumowując – był to mój dziewiąty maraton w przeciągi 24 miesięcy i setny start w zawodach zarazem. Jak ten czas leci. Warszawą zamknąłem cykl pięciu największych maratonów składających się na Koronę Maratonów Polskich. To jest niejako prezent z okazji tego setnego startu :) Piękny prezent :)))

Cieszę się, a jednocześnie należy mi się lanie. Sto startów, wydana kasa na zegarek z GPS-em, mnóstwo wchłoniętej wiedzy od znakomitych biegaczy, z książek, artykułów, internetu… A ja dalej nie myślę, tylko daję się podpuszczać ;) Dalej biegam jak amator, który z lasu nie wyszedł... Ech... No cóż... Wszakem zodiakalny baran – czy tylko zodiakalny?... A nawet jeśli nie tylko, to co? Za to w koronie! :)



INFORMACJA POSIADA MULTI-FORUM
POROZMAWIAJ
Biegi / Biegi - maraton

44 Maraton Warszawski - Warszawa, 25.9.2022

10
2022-09-28
Biegi / Biegi - maraton

2021 - 43 Maraton Warszawski

3
2021-09-28
Biegi / Biegi - maraton

2020 - 42 Maraton Warszawski

34
2020-09-30
Biegi / Biegi - maraton

2019 - 41 Maraton Warszawski

20
2019-10-02
Biegi / Biegi - maraton

2018 - 40. PZU Maraton Warszawski

44
2018-10-04
Biegi / Biegi - maraton

2017 - 39. PZU Maraton Warszawski

42
2017-09-28
Biegi / Biegi - maraton

2016 - 38. PZU Maraton Warszawski

33
2016-10-07
Biegi / Biegi - maraton

2015 - PZU Maraton Warszawski

30
2015-09-30
Biegi / Biegi - maraton

2014 - 36 Maraton Warszawski

182
2014-10-14
Biegi / Biegi - maraton

2013 - 35 Maraton Warszawski

476
2013-11-25
Biegi / Biegi - maraton

2012 - 34 Maraton Warszawski

987
2012-10-15
Biegi / Biegi - maraton

2011 - XXXIII Maraton Warszawski

271
2012-02-12
Biegi / Biegi - maraton

2010 - XXXII Maraton Warszawski

348
2010-11-01
Biegi / Biegi - maraton

2009 - XXXI Maraton Warszawski

227
2009-10-14
Biegi / Biegi - maraton

2008 - XXX Maraton Warszawski

226
2009-01-10
Biegi / Biegi - maraton

2007 - XXIX Maraton Warszawski

164
2007-09-29
Biegi / Biegi - maraton

2006 - XXVIII Maraton Warszawski

26
2006-09-30
Biegi / Biegi - maraton

2005 - XXVII Maraton Warszawski

182
2005-12-05
Biegi / Biegi - maraton

2004 - XXVI Maraton Warszawski

69
2004-12-14
Biegi / Biegi - maraton

2003 - XXV Maraton Warszawski

180
2004-09-29
Biegi / Biegi - maraton

2002 - XXIV Maraton Warszawski

228
2004-05-09
Biegi / Biegi - maraton

2001 - XXIII Maraton Warszawski

68
2001-12-07




















 Ostatnio zalogowani
Wojciech
09:56
Jorgen P..
09:53
biegacz54
09:49
makwi
09:47
Admin
09:42
bobparis
09:26
milosz2007
09:22
fit_ania
08:46
platat
08:46
BemolMD
08:45
kos 88
08:22
42.195
06:23
Grzegorz Kita
23:42
romangla
23:20
Andrea
22:49
Artur z Błonia
22:38
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |