Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 638 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Maraton Warszawski. Przewodnik subiektywny.
Autor: Wojciech Wanat
Data : 2006-08-22

Można przebiec maraton mając wzrok wbity w przewijający się pod nogami asfalt. Z zaciśniętymi zębami starać się o jak najlepszy czas. Ale w ten sposób można pokonać trasę jakiegokolwiek maratonu: w Londynie, w Rzeszowie czy Łomży. Czy nie ciekawiej jest popatrzeć na wszystko, co będziemy mijali? Moim zdaniem jest to jeden ze sposobów na zwiedzanie miasta.

17 września staniemy wszyscy na linii startu na Bonifraterskiej. Będzie nas może nawet ponad dwa tysiące. Uśmiechajmy się do siebie i spokojnie zaczekajmy aż po odliczaniu od dziesięciu do zera padnie strzał. Najpierw powoli jak żółw zacznijmy nasz spacer po Warszawie. Przez pierwszy odcinek, który wiedzie do Senatorskiej radzę skupić się na tym, co będzie się działo w tłoku. W ten sposób mamy pewne szansę ominięcia jakiegoś zawodnika, który właśnie przypomniał sobie, że nie zawiązał butów albo zawodniczki, która uświadomiła sobie, że zostawiła w domu czajnik na gazie i wraca pod prąd do samochodu żeby jechać do Kutna i zapobiec pożarowi. Pomijając fakt, że akurat wtedy najczęściej ludziom przychodzi chęć żeby pozbyć się nadmiaru śliny lub oczyścić nos. Nie wiem jak inni, ale ja zawsze wolałem uniknąć tego rodzaju dekoracji. Poza tym jeszcze nie raz będziemy mieli okazję obejrzenia tego odcinka.

Po skręcie w Senatorską najpierw zobaczymy Pałac Prymasowski, a później Teatr Wielki. Kiedy będziemy skręcali w lewo, nieco w głębi na Senatorskiej zostawimy dawne Towarzystwo Przyjaźni Polsko Chińskiej. Za czasów PRLu było to jedno z nielicznych miejsc, gdzie serwowano chińszczyznę, więc kolejki były przeogromne. Nieco bliżej znajdowała się winiarnia Marywil. Ileż czasu spędziłem tam jako młody dobrze zapowiadający się student, najpierw posilając się, a później popijając posiłek...

My jednak skręcamy w lewo. Nadal możemy podziwiać Teatr Wielki, a po chwili biurowiec Metropolitan, zaś na przeciwko plac Piłsudskiego (dawniej Zwycięstwa) znany z papieskich mszy. W oddali Grób Nieznanego Żołnierza. Plac obejrzymy dokładnie, bo skręcimy w Królewską i zobaczymy go z nieco innej perspektywy. Po lewej stronie galeria Zachęta, w której niegdyś Daniel Olbrychski ciął szablą Kmicica własne zdjęcie w mundurze armii niemieckiej. Do Zachęty zawsze warto wejść, szczególnie w czwartki, kiedy wstęp jest wolny.

Kiedy z Królewskiej skręcimy w lewo, na Marszałkowskiej możemy poczuć się jak władcy miasta. Nawet pierwsze Masy Krytyczne, organizowane przez rowerzystów, nie powodowały takich korków jak Maraton. Podobno w Nowym Jorku też są tłumy przy trasie, tyle, że tam pozdrawiają i zazdroszczą samozaparcia. Po zeszłorocznych doświadczeniach radzę szybsze pokonywanie trasy przy przystankach, inaczej można się nasłuchać sporo na temat własnej inteligencji, pochodzenia i czego tam jeszcze. Bogactwo języka używanego przez starsze panie bywa zadziwiające.

Przy Świętokrzyskiej z prawej strony zobaczymy Pałac Kultury, a z lewej bar McDonald’s. Kolejny raz uświadomi nam to, że jesteśmy w połowie drogi między Wschodem a Zachodem.



Rys.1 - Pałac Kultury i Nauki w Warszawie



Przed rondem Dmowskiego Rotunda, a dalej dawny hotel Forum. Nadal biegniemy Marszałkowską - jedną z głównych ulic centrum. Trzecie poprzeczna to Wspólna - ulica, przy której niegdyś mieściła się legendarna knajpa Toruńska. To tutaj kelner stawiając trzeci raz tę samą porcję zimnych nóżek rzucił: „co się tak mała trzęsiesz, przecież pan cię i tak nie ruszy”. Kto jeszcze pamięta czas obowiązkowej zakąski? Była to knajpa z niepowtarzalnym klimatem, choćby dlatego, że około północy ściągali tam kieszonkowcy, kloszardzi i panny z pigalaka. Nie mówiąc o studentach.

My biegniemy aż do Placu Konstytucji. Całkiem dobra nazwa, bo każda władza lubi jakąś konstytucję i zmieniać nazwy nie trzeba. Warto spojrzeć na kolejny zabytek architektury socjalistycznej: MDM. My jednak skręcamy najpierw w Piękną, a później w Mokotowską i Koszykową. Po prawej miniemy Słodką Dziurkę. Jeśli komuś się nie spieszy warto wstąpić na słodkie co nieco, choć ceny mogą wydać się słone. Dalej Koszykową dotrzemy do Placu Na Rozdrożu. Tuż przed nim znajduje się jeden z pierwszych pubów irlandzkich w Warszawie. My mkniemy w Al. Szucha i mijamy MEN oraz MSZ.

Dalej ul. Bagatela dobiegamy do Belwederu. Na wprost widzimy pomnik Piłsudskiego, skręcamy w lewo i biegniemy po prawej mijając Łazienki. Nieco dalej od trasy pomnik Chopina, pod którym latem odbywają się koncerty. Wracamy na Plac Na Rozdrożu: tam po prawej kawiarnia Na Rozdrożu, ulubiona kafejka Stefana Kisielewskiego. Dalej znany z teledysku Kultu Blues Bar, urządzony w dawnym szalecie miejskim.

Mkniemy Traktem Królewskim mijając kolejny park (Ujazdowski z prawej) i wiele ambasad. Po prawej zobaczymy pomnik Witosa, dookoła którego znajduje się dogodne miejsce do jazdy na desce. Dalej Plac Trzech Krzyży. Za chwilę z prawej miniemy Centrum Bankowo Finansowe - za czasów PRL Komitet Centralny Jedynej Słusznej Partii, jeszcze jeden znak czasów. Jesteśmy już przy rondzie de Gaulle’a z jego charakterystyczną palmą.

Biegniemy dalej Nowym Światem - ulicą knajpek, kafejek, klubów i drogich sklepów. Z dawnej Warszawy ostały się jedynie kawiarnie Piotruś, Amatorska i Bajka. Nie ma już śladu po dawnej Masonerii na Foksal, gdzie podczas tańca załamał się pode mną stół, że nie wspomnę już o dawnej Kameralnej, znanej jeszcze ze wspomnień Marka Hłaski i z tego, że często bywali tam Himilsbach z Maklakiem.



Rys.2 - Nowy Świat w Warszawie



Skręcamy w Świętokrzyską (tam po lewej w pierwszej bramie wspaniały antykwariat muzyczny, niestety w niedzielę nieczynny). Dobiegniemy do ul. Czackiego i tą cichą uliczką pobiegniemy aż do pl. Piłsudskiego. Nie zobaczymy Uniwersytetu a Akademię Sztuk Pięknych jedynie od tyłu. Dalej znaną nam już trasą pobiegniemy do Senatorskiej a z niej już na Plac Zamkowy, obok Kolumny Zygmunta i na Starówkę. Tam co krok albo klimatyczna knajpka, albo zabytkowy kościół, więc wspomnę tylko o Rynku Starego Miasta, gdzie w letnie soboty odbywają się bardzo dobre koncerty jazzowe.

Przez Stare i Nowe Miasto i dalej ulicą Zakroczymską dobiegniemy do stadionu Polonii, a dalej już znaną nam trasą, gdzie zobaczymy między innymi Pałac Sprawiedliwości i pomnik Powstania Warszawskiego. Jeszcze rzut oka na Podwale, pomnik Kilińskiego, znowu Plac Zamkowy i wracamy Miodową i Bonifraterską. Możemy po drodze pozdrowić znanych i nieznanych maratończyków, którzy walczą z czasem i przestrzenią a przegrywają nawet z nami.



Rys.3 - Stare Miasto w Warszawie



Ulicą Międzyparkową, która faktycznie znajduje się między parkami, dobiegamy do Mostu Gdańskiego. Poniżej po prawej, na ul. Wenedów, znajduje się przytulisko MONARu, ale tam się póki co nie wybieramy, mkniemy po moście chłonąc piękny widok na rzekę i kolejne mosty.

Za rzeką ponownie skręcamy w prawo i po jednej stronie mamy krzaki. Wydaje nam się, że z drugiej też, ale jest to Ogród. Do tego Zoologiczny, ale jeśli chcemy wyrobić się w limicie czasu, zwiedzanie proponuję odłożyć na później. Pomknijmy tym nietypowym, bo pozbawionym widoku rzeki, bulwarem aż do Mostu Świętokrzyskiego. Przebiegając na lewą stronę Wisły nie warto się spieszyć, bo widok jest na prawdę urzekający. Kiedy skręcimy w lewo w Lipową warto spojrzeć na gmach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. BUW jest nie tylko nowoczesna, ale i ładna. Poza tym nie trzeba tam wcale czytać książek - można się powspinać albo pograć w kręgle.



Rys.4 - Most Świętokrzyski w Warszawie



Teraz kolejne atrakcje - skręcamy dwa razy w prawo i znajdujemy się na odcinku trasy, który jest całkowicie niezależny od pogody: tu nigdy nie pada, nie wieje, nie wiem tylko jak jest z upałem. W końcu jednak musimy wyjść z tunelu na Wisłostradę.

Do tej pory było miło - trochę w prawo, trochę w lewo, teraz jednak zaczyna się próba cierpliwości. Jak już ruszymy, to zawrócimy dopiero w Wilanowie. Na szczęście jest po drodze kilka atrakcji. Tuż za Mostem Łazienkowskim z prawej strony widać Torwar. Tak na prawdę są dwa Torwary, ale ten drugi schował się za pierwszym. A chwilę później wzdłuż ulicy Kusocińskiego bardzo ładny widok na Pałac Ujazdowski. Wracając obejrzymy go dokładniej, tyle, że pewnie niewiele już będziemy widzieli, więc może warto rzucić okiem. Nieco dalej i po lewej Straż Miejska (to takie zgromadzenie drewnianych baraków). Pozdrówmy naszych dzielnych strażników, którzy dbają by podczas maratonu nie rozjechał nas jakiś zirytowany kierowca.

Jeśli w tym miejscu widzisz już biegnących w przeciwnym kierunku maratończyków oznacza to, że raczej nie pobijesz w tym roku rekordu trasy, ale o życiówkę zawsze możesz jeszcze powalczyć. Szczególnie jeśli jest to twój debiut. Ty musisz biec prosto dalej. Możesz po drodze zwrócić uwagę na to czy owo, ale jedyne, co będzie dla ciebie ważne, to Pałac w Wilanowie. Tam przy sporej pętli autobusowej będziesz już mógł zawracać.

Jeszcze jeden zakręt w prawo i biegniemy ul. Sobieskiego. Po lewej spory kompleks szpitala psychiatrycznego. Niejeden z nas zastanowi się, czy nie jest to dla niego odpowiednie miejsce. Ale od razu odpowiadam: nie! My spokojnie już sobie wracamy na Starówkę i z każdym krokiem, który przybliża nas do celu, przybywa nam sił. Dlatego kątem oka zauważamy spore centrum handlowe – Panoramę. Po kilku kolejnych zakrętach widzimy siedzibę Gazety Wyborczej. Kiedy na chwilę wracamy na Czerniakowską i czujemy, że wyrastają nam skrzydła, nie należy się tym przejmować - to po chwili minie.

Ulicą Szwoleżerów znowu dobiegamy do Łazienek, żeby już po chwili skręcić w Myśliwiecką. Tu w parku Agrykola kibice Legii, której stadion zobaczymy w tle, dopadli Muńka Staszczyka i rzucili „Kazik, ty pedale, postaw piwo”. Kiedy Muniek stwierdził, że nie jest Kazikiem, chłopaki tak się zirytowali, że muzyk musiał uciekać tak szybko, że nie zdążył wyjaśnić, jaka jest jego orientacja. Możemy zobaczyć z mniejszej odległości Pałac Ujazdowski, tym razem z lewej, ale to dlatego, że biegniemy w przeciwnym kierunku. Podaję tę informację, dlatego że po pewnym kilometrażu procesor zaczyna się przegrzewać.

Po lewej zobaczymy budynek programu Trzeciego Polskiego Radia - jedyną rozgłośnię, przed którą w obronie ulubionych dziennikarzy pikietowali słuchacze. Kawałek dalej uroczy budynek Liceum im. Batorego a dalej po tej samej stronie park, w którym było i kino letnie pod gołym niebem i wrotkarnia, ale jakoś się to wszystko zwinęło. Ponad parkiem budynek Parlamentu, ale jego zwiedzać nie będziemy.

Skręcając w prawo widzimy Szpital Czerniakowski, w którym leczymy (ja i moja urocza żona) nasze urocze dziecko. Tam też byłem uczony jak je kąpać i przewijać, a nieco dalej, po kolejnym zakręcie i przebiegnięciu pod dwoma wiaduktami można zobaczyć szpital, w którym nasze maleństwo przyszło na świat. Serdeczne pozdrowienia dla oddziału położniczego w szpitalu na Solcu.

Dalej pozostała nam już tylko walka o przetrwanie. To znaczy owszem, jeśli ktoś ma ochotę, może wstąpić do Jadłodajni Filozoficznej lub Aurory, ale ciekawe rzeczy dzieją się tu raczej wieczorem. My jeszcze raz rzucimy okiem na budynek Biblioteki Uniwersytetu, doczłapiemy do Wybrzeża Gdańskiego i dalej do mety. Może jeszcze jedno spojrzenie na panoramę Starówki, zakładając, że jeszcze coś widzimy. Zresztą jest ona szczególnie piękna, kiedy dotyka się podłoża nie tylko stopami. Jesteśmy na miejscu! Co prawda mamy sztywne prawie wszystkie członki, ale warto jeszcze nacieszyć się atmosferą sportowego święta i umówić się na kolejny rok. Może znowu będzie nieco inna, ale z całą pewnością ciekawa, trasa.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Wojciech
09:56
Jorgen P..
09:53
biegacz54
09:49
makwi
09:47
Admin
09:42
bobparis
09:26
milosz2007
09:22
fit_ania
08:46
platat
08:46
BemolMD
08:45
kos 88
08:22
42.195
06:23
Grzegorz Kita
23:42
romangla
23:20
Andrea
22:49
Artur z Błonia
22:38
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |