2021-09-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Harpagańska Dycha w nowym crossowym wydaniu (czytano: 1133 razy)
Crossowa Harpagańska Dycha, wprawdzie nie była pełną dychą (zabrakło jakieś 600 m), ale ten mały szczegół można wybaczyć nowej odsłonie biegu, bo wszystko inne było idealnie na tej imprezie zorganizowane. Był to mój 3 udział u Harpaganów i nigdy jeszcze się nie zawiodłam. Jako rodowita Sosnowiczanka wybrałam się na ten bieg z radością, choć nie do końca byłam w idealnej formie, przeszkadzała mi mała kontuzja i tak naprawdę nie byłam do końca pewna czy wystartuję. Nie chciałam jednak poddać się bez walki, bo było to rodzinne biegowe święto, na które namówiłam siostrę i mamę.
Bieg rozpoczynał się przy Stadionie Zagłębia, a trasa wiodła przez tereny zielone wokół Stawików i w Parku Tysiąclecia. Nie przypuszczałam, że w Sosnowcu są tak wspaniałe okolice do biegania, park kojarzył mi się raczej z asfaltowymi alejkami, a tu, ku mojemu zaskoczeniu piękny lasek, momentami jak z bajki z urozmaiconym podłożem, trochę po piachu, trochę po kamykach, nawet mały podbieg się trafił, cross w najlepszym wydaniu. Nie biegłam szybko, więc mogłam dostrzec małe szczegóły, jak budki dla ptaków, urocze drewniane grzybki czy małe drewniane domki z ławeczkami do odpoczynku.
Trasa bardzo dobrze oznaczona, bez tego łatwo byłoby się zgubić, może przydałoby się dodatkowo jakieś oznakowanie kilometrów, nie miałam zegarka i trochę mi tego brakowało do ogólnej orientacji.
Mimo, iż impreza nie miała bardzo dużej frekwencji, to doping na mecie był niesamowity. Super pomysł, że ostatnie metry pokonywało się po prostym odcinku bieżni, już z daleka słychać było brawa, co jeszcze bardziej nakręcało każdego, by finiszować na najwyższych obrotach. Taki doping sprawiał, że wszyscy przybiegali na metę z uśmiechem, każdy mógł poczuć sukces ukończenia biegu i chyba nie ma zawodnika, który nie byłby uwiecznony w tym momencie na zdjęciu. Ja osobiście nie miałam nigdy tylu fajnych zdjęć z imprezy z każdego niemal etapu: od rozgrzewki do zakończenia.
Po zawodach jeszcze długi czas spędziliśmy w gorącej atmosferze, tym razem w oczekiwaniu na losowanie nagród. Co chwilę ktoś był wywoływany i odchodził z prezentem. Ja marzyłam wprawdzie o wylosowaniu Garmina, albo co najmniej torby z napisem „Jestem z Sosnowca”:-), ale równie zadowolona wyjechałam z książką „Jak biegać szybciej”, może po jej przeczytaniu za rok poprawię w tym biegu swój wynik. W końcu to w Sosnowcu zrobiłam 3 lata temu życiówkę na 10 kilometrów, którą mam nadzieję, jeszcze kiedyś uda mi się złamać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu kokrobite (2021-09-21,12:21): Super, super. Gdy jestem w Sosnowcu, Stawiki i Park Tysiąclecia na Milowicach odwiedzam biegowo. To sosnowiecki Prater i Central Park w jednym :-) aspirka (2021-09-21,13:27): Leszku, to może uda się kiedyć odbyć sentymentalny wspólny trening w Sosnowcu:-) paulo (2021-09-21,13:38): Najważniejsze, że biegasz z radością :) Wszystko inne jest chyba mniej ważne, choć ta szybkość gdzieś zawsze z tyłu głowy "siedzi". Życzę zatem w przyszłości jeszcze jednej życiówki :) aspirka (2021-09-21,13:44): Wiesz Paulo, niewiele było takich biegów, gdzie nie chciałabym uzyskać najlepszego czasu, tym razem rozsądek zadecydował, ale wcale to nie umniejszyło moich doznań i radości z pokonania całej trasy:-) DamianSz (2021-09-22,20:49): Ja w Bytomiu miałem nadzieję na wylosowanie Toyoty, ale...mam szczęście w miłości :-) Ja mam książkę Sztuka szybkiego biegania i bardzo często do niej zagladam. aspirka (2021-09-23,08:50): Wiesz Damian, do szczęścia człowiekowi i tak zawsze czegoś brakuje, ale lepiej żeby brakowało zegarka, niż miłości:-) kokrobite (2021-09-23,11:21): Z przyjemnością pobiegam z Tobą sentymentalnie. Dam znać, gdy będę wybierał się do Sosnowca. Może się zgramy. DamianSz (2021-09-24,09:36): Ładnie to napisałaś Agatko.
|