2015-09-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| VIII Mistrzostwa Polski w Biegu 24H - mój najdłuższy dystans (czytano: 1290 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://biegackazdymoze.pl.tl/2015.htm
W ostatni weekend września br. był mój najważniejszy start – VIII Mistrzostwa Polski w Biegu 24h, które w tym roku odbyły się w gminie Łyse k. Ostrołęki. Wszystkie treningi oraz starty w zawodach miałem poukładane właśnie pod ten bieg. To tutaj mogłem się przekonać czy plan treningowy, który od jakiegoś czasu sam układam dobrze przygotował mój organizm do wysiłku, dzięki któremu osiągnę wynik zapewniający miejsce na podium. Jak to wyglądało w realu?
Kiedy w ubiegłym roku debiutowałem w biegu 24h osobiście się przekonałem, że aby wywalczyć podium trzeba być aktywnym przez cały czas trwania zawodów. Niestety byłem sam, bez serwisanta i kiedy miałem chwilowy kryzys nie było osoby, która odwiodłaby mnie od pomysłu by na chwilę położyć się spać w celu zregenerowania sił. To prawda, że byłem już potwornie zmęczony, że nabiegałem już prawie 190km, że to było już ponad 18 godzin biegu, a w nocy była niska temperatura powietrza. Jednak wtedy byłem jeszcze na miejscu drugim ze sporą ponad 10 kilometrową przewagą nad trzecim zawodnikiem i jeśli miałem nadzieję zająć miejsce na podium (a nie ukrywam bardzo tego chciałem) powinienem był walczyć do samego końca. Stało się inaczej. Poszedłem spać na półtorej godziny i ostatecznie zająłem 4 miejsce z wynikiem 217km 806m. Jak na debiut wynik i miejsce bardzo dobre, ale wiedziałem, że popełniłem błąd, ponieważ mogło być dużo lepiej.
W tym roku wszystkie elementy treningów, a także każdy start w pozostałych zawodach analizowałem pod kątem jak najlepszego przygotowania pod bieg 24h. Dzięki temu szczęśliwie obyło się bez kontuzji i nie miałem żadnych przerw w realizowaniu treningów. Podczas biegu 12h, który odbył się w kwietniu tego roku w Rudzie Śląskiej przekonałem się, że zbyt szybkie bieganie w pierwszych godzinach także przyczynia się do gorszego wyniku końcowego. Na szczęście poszedłem rozmasować zakwaszone mięśnie i ostatecznie wykonałem plan minimum z nowym rekordem życiowym 131km 715m zajmując trzecie miejsce. Treningi wykonywałem w każdych warunkach pogodowych, czyli tych idealnych do biegania, ale także w deszczu, czy też 50-cio kilometrowe wybiegania w 40-stopniowym upale. Bywały dni, że biegałem rano do pracy (ok. 18km) a popołudniu robiłem drugi trening. Zawsze kiedy miałem opory wyjść na trening przypominałem sobie jak jedna decyzja pozbawiła mnie medalu na ostatnich biegu 24h i wtedy zawsze wracałem zadowolony z treningu ponieważ wiedziałem, że przybliżył mnie do sukcesu.
W piątek 25 września wyjechaliśmy samochodem wspólnie z Adamem Jagiełą i jego córką Wiktorią o godzinie 10:30. Cała trasa przebiegała pomyślnie poza Warszawą, którą dzięki GPS trochę pozwiedzaliśmy :P Na miejsce dotarliśmy około 20-tej i choć nie mieliśmy rezerwacji szybko znaleźliśmy nocleg. Staraliśmy się wszyscy dobrze wyspać, ale emocje już zaczęły działać, więc sen był często przerywany.
W sobotę rano poszliśmy z Adamem do biura zawodów w celu weryfikacji i odebrania pakietów startowych z czipami. Potem poszliśmy się przebrać i przygotować do startu. Adam zaproponował mi, że w trakcie biegu będzie mi pomagała jego córka. Bardzo się ucieszyłem, ponieważ ze względu na odległość od domu nie miałem własnego serwisanta. Ponieważ było jeszcze sporo czasu mogliśmy porozmawiać z kilkoma innymi zawodnikami. Jak zwykle zaczęło się obstawianie kto które miejsce zajmie i z jakim rezultatem. Tym razem jakoś nie czułem by działało to na moją podświadomość, a może trochę nauczyłem się z tym walczyć aby skupić się na samym biegu. Moim celem było poprawić wynik z ubiegłego roku, jako minimum przyjąłem 230km i wywalczyć podium. Celem było też to by przez 24 godziny nie iść spać. Poprosiłem więc Wiktorię, by pilnowała mnie, żeby taki pomysł nawet nie przeszedł mi przez myśl. Poprosiłem też o pomoc mojego trenera Augusta Jakubika i jego żonę Krystynę, by też mnie pilnowali.
Nareszcie padł strzał i o godzinie 11-tej wystartowaliśmy. Pętla, po której biegaliśmy liczyła 2001 metrów i 42 centymetry więc sędziowie mieli później co liczyć ;) . Zaczęliśmy spokojnie tempem 5:30/km choć gdybyśmy tak biegli przez 24h beż ani jednej przerwy to padłby rekord Rekord Polski 264km :D (obecny rekord należy do Pawła Szynela i wynosi 261km 181m). Biegłem wspólnie z Adamem Jagiełą i Wojtkiem Bryłą. Adam zaproponował by co kilka okrążeń jedne kółko przebiec trochę szybciej. Wszyscy się zgodziliśmy bo wydawało się, że dzięki temu troszeczkę nadrobimy czas na ewentualne przestoje. Początkowo wszystko szło dobrze. Mimo odczuwalnego wiatru z północy zmierzaliśmy do przodu. Pierwszy maraton pokonaliśmy w niecałe 3 godziny 50 minut. Jednak pomysł o przyspieszaniu na jedno kółko co jakiś czas okazał się błędem. Już po siódmej godzinie Adam poszedł na pierwszy masaż. Ja planowałem iść po godzinie ósmej, ale kiedy nie było Adama przypomniałem sobie, że kilka miesięcy temu podczas biegu Ultra147 wytrzymałem 16 godzin biegu. Postanowiłem więc, że przetrwam ten kryzys i pójdę na masaż w ostateczności.
Moje tempo biegu choć trochę spadło wciąż pozwala mi pokonać ponad 10km na godzinę. Choć po pierwszej godzinie biegu byłem na 14-tej pozycji to teraz po 7 godzinach byłem już czwarty. Wojtek Bryja, który debiutuje w tym biegu trochę zwolnił jest jedno okrążenie za mną. Wie, że nie ma szans na podium, ale biegnie bardzo rozsądnie. Ja z Adamem biegniemy czasem razem czasem osobno. Po 12 godzinach jestem drugi mam przebiegnięte 128km i niewielką stratę do prowadzącego Pawła Szynala, ale też niewielką przewagę nad trzecim zawodnikiem Romanem Elwartem. Czuję trochę zmęczenie, ale wiem że ten najgorszy kryzys jest przede mną za 3-4 godziny. Adam niestety walczy już tylko ze sobą – czuje ból w kolanie. Do 15-tej godziny moja pozycja się utrzymuje, ale ja czuję, że spada mi prędkość bo mięśnie są już mocno zbite. Teraz postanowiłem iść na masaż. Uprzedziłem Krysię, żeby nie martwiła się, że nie idę spać tylko rozmasować mięśnie. Wiem, że rywale trochę odbiegną, ale czułem, że to jedyne wyjście nim całkowicie się zatrzymam.
Masaż w ciepłym miejscu bardzo mi pomógł. Czuję, że wracają mi siły. Kiedy wracam na pętle mijam trenera – wydaje się niezadowolony, ale wiem, że martwi się czy nie będzie jak w zeszłym roku kiedy po spaniu nie umiałem się rozruszać i straciłem szansę na medal. Nie było czasu tłumaczyć i choć było mi na początku zimno ruszyłem do biegu, do dalszej walki – przecież do tego biegu się przygotowywałem, przecież przyjaciele siedzą i kibicują mi przy komputerach i komórkach, to wszystko mnie bardzo motywowało by nie odpuszczać i dalej biec. Rywale rzeczywiście trochę nadrobili. Obaj mają świetny serwis, dzięki któremu wszystko mają pod kontrolą. Dwie godziny przed końcem kiedy pytam się jaką przewagę mam nad czwartym zawodnikiem Krysia wykorzystuje sytuację i wkręca mnie, że biegniemy prawie łeb w łeb i muszę uciekać. Więc staram się przyspieszyć, żeby choć trochę mu odbiec, a jednocześnie zachodzę w głowę jak to się stało, że ktoś jest tak blisko mnie. Co chwilę się oglądam czy mnie nie dogania i tak jest przez godzinę. Wtedy dogania mnie Roman Elwart i mówi, że nam już nikt nie zagraża. Wtedy zrozumiałem, że Krysia chciała, żebym wykręcił jak najlepszy wynik. Jestem trzeci i to miejsce utrzymuję do końca biegu. Mój ostateczny wynik to 230km 324m czyli plan minimum wykonany.
Jestem bardzo zmęczony, obolały i spuchnięty. Teraz posiłek i dekoracja. Dziękuję mojemu Bogu za to, że pozwolił mi tutaj wystartować, że dodał mi sił aby przebiec taki dystans i zdrowia, że obyło się bez kontuzji. Dziękuję Wiktorii, że dzielnie mnie wspierała jako serwisantka. Dziękuję mojemu trenerowi Augustowi Jakubikowi, za to że uwierzył w moje możliwości i nauczył mnie wielu technik biegowych, które doprowadziły mnie do tego osiągnięcia. Dziękuję Krysi Jakubie, za troskę na punkcie żywieniowym i pomysł na zmotywowanie mnie do większego wysiłku na ostatnich godzinach biegu. Dziękuję też wszystkim moim przyjaciołom, którzy wspierali mnie na treningach, a także przez cały bieg 24h zarywając nockę – kochani to naprawdę mi pomogło.
Teraz odpoczywam, choć sezon jeszcze nie zakończony. Już myślę o startach w przyszłym roku i o tym co jeszcze mogę zmienić by wyniki były jeszcze lepsze. Cieszę się, że bieganie stało się moją pasją, która każdego dnia sprawia mi radość.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |