2012-04-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| nos do tabakiery...... (czytano: 601 razy)
Sobota i niedziela minęły mi na biegowo, po drodze do Łodzi udało mi się w sobotę zaliczyć bardzo fajn± dziesi±tkę dookoła Jasnej Góry. Bieg zorganizowany prawie wzorowo. Ponieważ w Łodzi miałem robić za "zaj±ca" postanowiłem pobiec w Częstochowie zaplanowanym tempem z maratonu. Niestety, nie udało mi się, urwałem ponad 6 minut.
Nie będę komentował samego maratonu, napiszę tylko, że był zorganizowany przyzwoicie.
Wypada mi poruszyć problem zaj±cowania, o ile na ogół zaj±ce do czasu 5:00 nie maja problemów, to wolniejsze tempa mog± stanowić swego rodzaju problem.
W tamtym roku zaj±cowałem z Damkiem w specyficzny sposób, zamykali¶my bieg. Układ taki, że półmaraton startował razem z maratonem zdeterminował sytuacje na końcu (biegu), ostatnia biegła półmaratonka, któr± doholowali¶my do mety. "Wolni" pogonili¶my za maratonem, po kilkunastu kilometrach dogonili¶my ostatniego maratończyka, który wtedy uparł się, ze to nie my ale on musi być ostatni. Podsumowuj±c nasz udział to można stwierdzić iż dwaj pacemakerzy "obsłużyli" jedn± półmaratonkę . Czy z punktu widzenia organizatora spełnili¶my swoje zadanie?
Wczoraj w Łodzi na czasy dłuższe niż 5:00 było trzech pacemakerów, ja z Dzikim na 5:15 i NiedĽwiedĽ (Tadek Spychalski) na 5:30. Praktycznie od samego pocz±tku na końcu utworzyły się trzy grupki, Dziki z kilku osobow± gromadk± biegł na czas lekko poniżej 5:15, ja prowadziłem 4 osoby na czas 5:15 a NiedĽwiedĽ powinien biec sam, nie miał żadnego chętnego na 5:30, było to bez sensu, doł±czył się do mojej grupki, tak to wygl±dało do 20-22 km. Wtedy zaczęli¶my dochodzić osoby, którym zabrakło sił, ale nie chcieli "wej¶ć" do naszego przedziału, potem okazało się,że wyl±dowali w autobusie "koniec".
Z naszej grupki 2 osoby poczuły się wtedy na tyle mocne, przyspieszyły i skończyły w efekcie maraton z dobrym ( dla siebie) czasem. W efekcie zostały z nami 2 biegaczki, kiedy one a w zasadzie jedna z nich zaczęła przechodzić kryzys uznali¶my, że ważniejszym zadaniem jest doprowadzić kogokolwiek do mety niż przybiec zgodnie z planem bez towarzystwa choć jednego biegacza. I tak zrobili¶my.
Na mecie okazało się, że 3 pacemakerów doprowadziło do mety 3 biegaczy, Dziki przyprowadził jednego, ja z Tadkiem dwójkę.
Jeszcze jedna uwaga. Biegam z małymi wyj±tkami z końca, w Poznaniu przybiegłem prawie w tym samym czasie co w Łodzi. W Poznaniu na ostatnich kilometrach wyprzedziłem z setkę biegaczy, w Łodzi tylko jednego. Być może pogoda spowodowała, że słabsi nie wystartowali.
W Silesii mam znowu zamykać bieg. Może pogoda sprawi, że moja praca będzie miała większy sens?
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu jacdzi (2012-04-16,18:32): Fajna misja i dobrze spelniona. A przed Toba kolejna. Rufi (2012-04-18,10:48): Bardzo podziwiam ludzi, którzy biegn± maraton 5h i dłużej. Tyle godzin na trasie.... Truskawa (2012-04-18,11:03): A widzisz! Wiedziałam, że jeden wpis mi gdzie¶ znikn±ł. :) Truskawa (2012-04-18,11:06): A ja my¶lę Tytus, że maraton jest tak specyficznym dystansem, że tu każda praca ma sens. Czasami jest to po prostu ratowanie życia i co z tego że jednej osobie. Każdy jset ważny, nawet je¶li jeden. Gratuluję dwóch ukończonych biegów w jeden weekend. :)
|