2007-08-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wspomnienia nieco starszego maratończyka I. Nieprofesjonalne początki (czytano: 1221 razy)
Jak wspomniałem w swoim pierwszym wpisie, do biegania maratonów namówił mnie kolega, którego spotkałem podczas swojego codziennego truchtania. Kolegą tym był Jurek Sott, rocznik 1946, a więc 8 lat starszy ode mnie. Był początek maja 1986 roku, ja miałem wtedy 32 lata i 4 lata zdrowotnego truchtania za sobą, Jurek był więc trochę starszy wiekiem i stażem biegowym, miał już za sobą kilka ukończonych maratonów. Mieszkaliśmy we Wrocławiu, gdzie od 1983 roku odbywał się słynny maraton z Sobótki do Wrocławia, nazwany "Maratonem Ślężan". Z czasem maraton ten, doceniony za swoją świetną organizację, awansował do rangi międzynarodowych mistrzostw Polski w maratonie i odbywa się co rok na wiosnę we Wrocławiu. Moje przygotowania do pierwszego w życiu maratonu były bardzo nieprofesjonalne. Nie miałem żadnego przygotowania teoretycznego, ani też żadnych doświadczeń w uprawianiu tej trudnej przecież dyscypliny sportu. Truchtałem w miarę regularnie, 4-5 razy w tygodniu, dystans około 14-15 km. I tylko to doświadczenie joggerskie było moim jedynym atutem. Jak wiadomo, dystans 14-15 km pokonywany w miarę regularnie przez kilka lat w zupełności wystarczy - z fizjologicznego punktu widzenia - do pokonania na zawodach dystansu maratońskiego. Wiadomo też - i jest to właściwie ABC wiedzy o treningach maratończyka - że nie powinno się biegać więcej, niż 3-4 maratony w jednym roku. Ja, niestety, tej elementarnej wiedzy nie miałem przed moim pierwszym maratonem i mając około trzy tygodnie do startu, zacząłem trenować intensywnie na dystansach 20-25 km, a w ostatnim tygodniu przed startem aż 3 razy pokonałem dystans około 38-40 km. Był to oczywiście czysty kretynizm z treningowego, a zwłaszcza zdrowotnego punktu widzenia. Nic więc dziwnego, że gdy robiłem sobie EKG przed maratonem, lekarz złapał się za głowę ze zdumienia i oznajmił mi, że właściwie nie powinien dopuścić mnie do startu. Ubłagałem go jednak i obiecałem więcej rozsądku w przyszłości. Na trasie "umierałem" i przeklinałem siebie i swoją głupotę. Jednak dobiegłem do mety, z wynikiem 3:51.47 wszedłem do "rodziny maratończyków". Obecnie wznowiłem swoje treningi, po 16 latach przerwy i poważnych kłopotach zdrowotnych. Cele, jakie sobie postawiłem na ten rok, to przebiec 1 maraton w czasie około 3:30. Chciałbym, aby był to 8 Poznań Maraton i może jeszcze wcześniej, w celach sparingowych, jakiś półmaraton, myślę tutaj o Katowicach 30 września. Bo w ogóle najważniejsze w tym wszystkim jest to, że znowu biegam, czego i Wam moi drodzy Przyjaciele życzę z całego serca.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |