2023-02-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ULTRA BŁATNIA 24H DLA POLI (czytano: 2035 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://smakibiegania1.blogspot.com/2023/02/ultra-batnia-24-h-dla-poli.html
ULTRA BŁATNIA 24h dla POLI.
Takie wydarzenia są dla mnie najlepsze i takie biegi stanowią obowiązkowy punkt w moim biegowym kalendarzu. Sobota 11 lutego. Jaworze. Wydarzenie Ultra Błatnia 24 H dla Poli organizowane przez Stowarzyszenie Ultra Błatnia Charytatywnie.
To było jak spotkanie starych dobrych przyjaciół. Przeszło dwie setki uczestników spotkało się żeby pobiegać, pospacerować czy pojeździć na rowerach w jednym celu – wsparcia leczenia Poli , która choruje ma zespół genetyczny - częściową trisomię 10 chromosomu.
Na zawody wybrałem się w towarzystwie Ewy, Ady, Irka, Darka i Andrzeja.
Ale już na miejscu spotkałem wielu biegowych znajomych i to takich, których dawno nie widziałem. Powitaniom, pozdrowieniom i wspominkom nie było końca. W efekcie o godzinie startu czyli 12.00 sporo jeszcze osób nie pobrało numerów startowych. Ale tutaj nie biega się dla zwycięstwa czy pomiaru czasu, ale przede wszystkim liczy się udział, środki które wpłaciliśmy do puszek i każdy przebyty kilometr, który przekładał się na konkretny wymiar finansowy.
Biorąc to wszystko pod uwagę, część odprawionych w biurze zawodów biegaczy (w tym oczywiście i ja) równo w samo południe wyruszyła na trasę. Chciałem się sprawdzić na tej trudnej i wymagającej trasie i znalazłem się na pierwszej pętli w czołówce biegu 😅.
Pojawił się tylko mały problem. Od pewnego miejsca zacząłem biec … pod prąd 😱😂. Byłem w zasadzie na drugiej pozycji, widziałem zawodnika przed sobą, zaliczyliśmy Błatnię, rozpoczęliśmy zbieg i nagle przed nami na trasie, pojawiła się z naprzeciwka z setka biegaczy. Ci co mnie znali o mało nie popękali ze śmiechu 😂. Uwag w stylu „teraz to mamy pewność, że biegniemy właściwą trasą, bo … Reclik leci w przeciwną stronę” było bez liku. Nie wiem co we mnie jest takiego, ale wtedy przeciskając się przez całe to biegowe towarzystwo rozbawiałem co niektórych do łez 😂.
A ja się czułem jak ten facet w poniższym dowcipie
„Facet jedzie samochodem i słyszy w radiu komunikat :
- Uwaga ! Jakiś wariat na drodze 123 jedzie pod prąd!
Słysząc to, kierowca rozgląda się i mówi do siebie :
- Jaki jeden wariat? Jest tu ich co najmniej setka!”
Wreszcie znalazłem się na właściwej wspólnej powrotnej trasie i radośnie pędząc napotkałem dwóch wspaniałych fotografików Arka i Tomka. W takich momentach człowiek nabiera rozpędu, aby pokazać swą biegową moc. Ja pokazałem i owszem, tylko że przy okazji znowu skręciłem … w niewłaściwą ścieżkę 😱😅. Ale koniec końców dotarłem do wiaty oznaczającej koniec pierwszej pętli.
Szybkie coś na ząb i wybiegnięcie na drugą pętelkę z silnym postanowieniem przebiegnięcia całej trasy zgodnie z wytycznymi Organizatora. Wszystko szło zgodnie z planem, chociaż warunki na trasie nie ułatwiały sprawy.
Były miejsca gdzie noga zapadała się po kolana. Minąłem Błatnię, tym razem od właściwej strony, upewniłem się u Arka, że biegnę właściwą trasą, podbiegłem pod wzniesienie Przykrej. I Przykra … okazała się rzeczywiście przykra. Zamiast kilkadziesiąt metrów od wierzchołka skręcić ostro w lewo, ja popuściłem wodze fantazji i … pobiegłem mocno w dół 😱. Jak to potem określił duet Nowaków (Justyna i Marek) zachciało mi się odwiedzić … Wapienicę. Powrót pod górę w śniegu boli 😓. Ale chyba w moim przypadku, zawsze u mnie na biegu wyobraźnia sprawia, że boleć musi.
Powrót na trasę, dobiegnięcie do wiaty i jeszcze silniejsze postanowienie, że do trzech razy sztuka 😉😅. Pogoda zrobiła wszystko, żeby utrudnić mi zadanie. Zaczął wiać mocniejszy wiatr, a z nieba zaczął lecieć marznący deszcz. Ale tym razem zawziąłem się w sobie, nie dałem się ponieść fantazji i zgodnie z planem zaliczyłem trzecią pętlę 👍. I dopiero wtedy nie tylko odhaczyłem przy wiacie zaliczenie trzeciej pętli, ale i zajrzałem w głąb wiaty.
Moi Drodzy, przekroczyłem bramy kulinarnego raju 😋😋😋. Było wszystko : konkrety, zupy, słodycze, ciasta, owoce i sam nie wiem co jeszcze. Wstyd się przyznać, uległem pokusie. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że na zewnątrz zrobiło się ciemno i zimno, a w środku ciepło i gościnnie. I nikt nikogo nie wyganiał. Macie rację – mam słaby charakter 😉😊😥.
Ale już całkiem serio – zrealizowałem z naddatkiem swój plan. Przyjechałem z nastawieniem zrobienia trzech pętli i to zrobiłem, a nawet … niechcący więcej 😉😅.
Ktoś powie, że ta relacja jest jakaś dziwna. I pewnie ma rację. Ale jak zrobić poważną relację z imprezy, na której jestem dwa razy w roku (bo jest też letnia edycja), a która jest jedną z najlepszych i najweselszych biegowych imprez 👏👏👏.
Organizatorzy nieba przychylają, żebyśmy tylko trzaskali te „błatniowe” kilometry w szczytnym celu. Licytujemy wyroby, wrzucamy datki do puszek, słowem wspólnie robimy wszystko, żeby zebrać jak najwięcej środków na leczenie wybranego dziecka.
Pakietów biegowych nie powstydziłby się żaden płatny bieg. Do tego losujemy fanty. Ja wylosowałem ... trzy mapy 😉. Przypadek – nie sądzę 😂.
Nic dziwnego, że na takich biegach człowiek się czuje, choćby miał … 18 lat. I zupełnie przypadkowo taki też miałem numer startowy 😉.
Wielkie brawa dla Organizatorów 👏👏👏, że Wam się chce – zebrać sponsorów, ugościć nas na wysokim poziomie, ale przede wszystkim realnie pomagać chorym dzieciom 💖💖💖.
Wielkie brawa dla wszystkich 👏👏👏, których dzisiaj spotkałem. I dla tych których widzę tu od dawna i dla tych wszystkich nieznajomych, których mijałem na trasie. Ogromny szacunek dla każdego - i tego który zrobił jedną pętlę, i tego, który zrobił tych pętli najwięcej. Liczy się chęć niesienia pomocy, a już sama nasza obecność była dużym wsparciem dla Poli i Jej Rodziców.
I wreszcie dziękuję moim przyjaciołom ze Smaków Biegania 👏👏👏. Mijaliśmy się na trasie, próbowaliśmy z różnym skutkiem gonić jeden drugiego 😉, wspólnie zajadaliśmy się pysznościami 😋. Zatem mogę z czystym sumieniem kolejny raz powtórzyć : jeśli Reclik zaprasza Was na jakiś bieg, to trzy rzeczy są pewne : cudowna atmosfera, przepyszne jedzenie i to … że się zgubię na trasie 😂😂😂.
Zdjęcie : Arkadiusz Juzof
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu aspirka (2023-02-17,11:46): No i czyta się ze smakiem takie relacje! Brawa dla Ciebie i dla wszystkich, którzy swym bieganiem pomagają, przynajmniej na końcu nikt nie pyta sam siebie: "i po co ja się tak męczę":-) Jacek Reclik (2023-02-17,12:02): Aspirka - dziękuję za opinię. Fajnie się czyta Twoje relacje, bo jest w nich ta autentyczna radość biegania i opisujesz w nich emocje, które Ci towarzyszą 👏 .
U mnie, satysfakcja z pokonania trasy czy spotkania podobnych biegowych wariatów, jest dużo cenniejsza od zajętego miejsca czy osiągniętego czasu. No, ale koneserzy biegowi tak mają 😉😅 Piotr Fitek (2023-02-18,19:22): Brawa dla Ciebie i organizatorów! Jacek Reclik (2023-02-23,21:44): Piotr Stanek - dziękuję
|